Dzięki uprzejmości Sony mogliśmy własnoręcznie zapoznać się z mechaniką, która rządzi w The Last of Us: Part II. Ta jest bardzo zbliżona do poprzedniej gry, więc dla tych z Was, którzy przed premierą TLOU2 postanowili zrobić sobie recap The Last of Us, przełączenie się między tymi odsłonami będzie bardzo naturalne.

Witamy w Seattle, deszczowym mieście

Od dawna nie jest już tajemnicą, że akcja gry w TLOU 2 ma miejsce w Seattle w stanie Waszyngton. I tam też rozpoczyna się nasza przygoda we fragmencie, na którym opieramy poniższe wrażenia. Wcielamy się w nim w naszą ulubioną, charyzmatyczną i posiadającą niewyparzoną gębę Ellie, która z jednego z teatrów wyrusza w stronę szpitala w poszukiwaniu pewnej osoby. Fragment ten rozgrywa się mniej więcej w połowie osi fabularnej, więc nasza bohaterka ma całkiem interesujący zasób broni i odrobinę ulepszone statystyki (celność, wytwarzanie przedmiotów, wykrywanie wrogów, itp.).
fot. SIE
Dotarcie do szpitala zajmuje ponad dobre dwie godziny. W moim odczuciu było to gdzieś około trzech, choć to też zależne jest od tego, jak prowadzimy rozgrywkę. Nie bez znaczenia jest tutaj struktura pozornie otwartego świata, który przypomina to, co już znamy z poprzedniej gry, ale na znacznie większą skalę.
Teraz nie ma już jednej słusznej drogi do celu. Do mety biegnie więcej ścieżek. Właśnie ta mnogość rozwiązań sprawia, że rozgrywka się wydłuża. W udostępnionym fragmencie do zdecydowanej większości budynków dało się wejść i je eksplorować. Nauczeni z poprzednich gier pamiętamy, że eksploracja się opłaca, bo można znaleźć przydatne przedmioty oraz znajdźki fabularne. Może mieć to również zgubny efekt, bo wchodząc do takiego np. centrum handlowego, nie mamy wiedzy, na kogo tam natrafimy. No ale, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Ja osobiście chciałem maksymalnie wykorzystać udostępnioną lokację, żeby zdobyć jak najwięcej niezbędnych informacji i doznać jak najpełniejszych wrażeń.

Czy to jeszcze film, czy już rozgrywka?

Zaskoczony byłem tym, jak Naughty Dog rozwiązało sprawę ekranów ładowania gry. Tych w niej nie ma wcale! Zero. Nic. Tutaj wszystko wygląda perfekcyjnie. Aż tak perfekcyjnie, że człowiek zastanawia się, czy to jeszcze przerywnik animowany, czy już normalna rozgrywka. Szybkie spojrzenie, czy nie ma już widocznego ekranu HUD dawało mi jasną odpowiedź, gdzie w tym momencie się znajduję. Bardzo przyjemnie się to oglądało i choć fabularnie nie miałem pojęcia, po co i dlaczego Ellie udaje się do szpitala (tak, uniknąłem tych przykrych spoilerów z gry), to grało mi się naprawdę świetnie. Niemały wpływ na to miała mechanika rozgrywki, o której już wspomniałem we wstępie do tekstu. Czołganie i skrywanie się w wysokiej trawie to całkiem przydatne narzędzie w walce z przeciwnikiem, kiedy ten już zostanie zaalarmowany o naszej obecności.
SIE
+38 więcej
Liczę, że The Last of Us: Part II nie zawiedzie moich oczekiwań, bo te – napędzane przez wybitną część pierwszą – są bardzo wysokie, a kilka godzin z nową odsłoną tylko je podtrzymało. Teraz przyszło mi tylko czekać na premierę, która odbędzie się 19 czerwca na PlayStation 4.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj