Trudne życie nowych marek
W ciągu ostatnich tygodni i miesięcy wydawcy gier wideo stanęli przed trudnymi decyzjami. Kalendarz wydawniczy na październik i listopad 2014 roku wypełniony był po brzegi i ktoś niestety musiał odpuścić. Kolejny raz siła wielkich, znanych marek sprawiła, że na zupełnie nowe, nieznane tytuły przyjdzie graczom czekać dłużej, niż dotychczas zakładano.
W ciągu ostatnich tygodni i miesięcy wydawcy gier wideo stanęli przed trudnymi decyzjami. Kalendarz wydawniczy na październik i listopad 2014 roku wypełniony był po brzegi i ktoś niestety musiał odpuścić. Kolejny raz siła wielkich, znanych marek sprawiła, że na zupełnie nowe, nieznane tytuły przyjdzie graczom czekać dłużej, niż dotychczas zakładano.
Z jednej strony gracze domagają się nowych pomysłów, zapierających dech w piersiach IP, które na nowo zdefiniują wirtualną rozrywkę. Z drugiej jednak słupki sprzedażowe udowadniają, że najlepiej sprzedaje się to, co jest najlepiej znane. Przykład serii "FIFA", "Assassin’s Creed" oraz "Call of Duty" dobitnie to potwierdza. Wspomniana "trójca najbogatszych" co roku sprzedaje się w ogromnej liczbie egzemplarzy, mimo że w większości przypadków oferuje wciąż to samo. Widzą to też developerzy, którzy decydują o procesie produkcyjnym swoich gier. Coroczne odsłony "FIFY" czy "Call of Duty" muszą powstawać, bo niemal wyłącznie dzięki nim takie koncerny jak Electronic Arts czy Activision Blizzard kończą rok fiskalny na ogromnym plusie.
Gdzie w tym całym szaleństwie znajdują się nowe marki? Niestety, jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że takie gry jak choćby Evolve, Dying Light lub Tom Clancy's The Division będą z powodzeniem rywalizowały z tymi "największymi". Nic bardziej mylnego. Starcie z dobrze znanymi seriami to jak walka Dawida z Goliatem. Patrząc na przykładzie naszego kraju i cen gier w stosunku do zarobków mieszkańców: na wyłożenie 500 złotych (PS4) na 2 gry w miesiącu nie może pozwolić sobie każdy. Gracz staje więc przed trudnym wyborem – kupić grę, której tak naprawdę nie zna i nie wie, co ona oferuje, czy też postawić na sprawdzoną markę, która dostarczy mu rozrywki na podobnym poziomie co poprzednie odsłony. Co wybrać?
Wydaje się, że najlepiej do problemu podeszło studio Bungie. Ich nowa marka pt. Destiny wychodzi w pierwszej połowie września, ale jej premiera ma miejsce tuż przed największymi hitami z października i listopada. Mało tego, to wprost idealny moment, by przyciągnąć do siebie graczy wygłodniałych po nijakim sezonie wakacyjnym, w którym poza remasterami brakowało dobrych premier. Sama gra również nie jest niczym nadzwyczajnym na rynku współczesnych produkcji. Destiny to tak naprawdę idealne połączenie najlepszych motywów z takich produkcji jak Borderlands 2 i Mass Effect, z domieszką serii "Halo".
Bungie opanowało też do perfekcji sposób promocji swojej gry. O produkcji dowiedzieliśmy się blisko 2 lata temu, a pierwsze informacje wskazywały, że data premiery odbędzie się pod koniec 2013 roku, niemal na równi z nowymi konsolami. Twórcy szybko jednak zmieni zdanie i przesunęli datę premiery na 2014 rok. Gdy gracze kupujący PlayStation 4 i Xbox One myśleli, że w Destiny zagrają w kwietniu lub w maju, Bungie potwierdziło, że premiera odbędzie się dopiero we wrześniu 2014 roku. Wcześniej jednak dwukrotnie – w czerwcu i lipcu – pozwoliło graczom bliżej zapoznać się z produkcją za pomocą testów wersji alpha i beta. Biorąc pod uwagę, że Destiny to gra mocno nastawiona na sieć i kooperację, takie testy były potrzebne. Nie da się jednak ukryć, że w ten sposób Bungie niesamowicie wypromowało swoją produkcję. Wersja beta była kilka razy większa niż niejedno demo wydawane przez inne firmy w ramach promocji. Oferowała kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin zabawy solo oraz z innymi graczami.
Wygląda więc na to, że firma Bungie świetnie odrobiła swoje zadanie domowe. Destiny to obecnie jedna z najbardziej oczekiwanych gier 2014 roku i poważny kandydat do pobicia rekordu sprzedażowego nowego IP. Jeden już został pobity – Destiny to gra najchętniej zamawiana w przedsprzedaży. Warto jednak pamiętać, że zamówienia te były częściowo wymagane, by dostać się do testów beta (które potem otwarto dla każdego).
To, co udało się Bungie, nie do końca zrealizowało 2K Games ze swoim Evolve. To również tytuł nastawiony na rywalizację, a także produkcja należąca do gatunku FPS (przynajmniej gdy kierujemy łowcami). Z jednej strony firma Turtle Rock nie spieszyła się przesadnie z premierą, ale mało kto przypuszczał, że gra nie wyjdzie 21 października. Testy wersji alpha okazały się sukcesem, a produkcja zbierała świetne opinie od osób grających we fragmenty kodu. Niestety presja ze strony Assassin's Creed: Unity oraz Call of Duty: Advanced Warfare sprawiła, że 2K odpuściło sobie wydanie Evolve w tak gorącym okresie.
Decyzja ta tłumaczona jest przez producentów chęcią naprawienia błędów i wprowadzenia poprawek (wersja beta wystartuje w styczniu). Mało kto jednak wierzy w takie bajki. Przesunięcie daty premiery na 10 lutego 2015 roku to czysty marketing. 2K woli odpuścić sobie okres świąteczny, bo zdaje sobie sprawę, że Evolve to gra nie dla wszystkich. Nie każdy gracz przepada wyłącznie za rozgrywką multiplayer i rywalizacją z innymi ludźmi. Szczególnie że Evolve mocno stawia na kooperację i współpracę, która okazuje się kluczowa, by pokonać przeciwnika. Obawiając się finansowej klapy i niskiej sprzedaży, "ucieczka" na luty 2015 to racjonalne i sensowne rozwiązanie. Warto też pamiętać, że Evolve (w przeciwieństwie do Destiny) to gra, która wydana zostanie tylko na PC i nowe konsole. Liczba posiadaczy PS4 i Xbox One do lutego 2015 roku na pewno jeszcze wzrośnie, choćby przez wspomniany wcześniej okres świąteczny. Można też założyć, że 2K ma wobec Evolve konkretne plany i jeśli tylko wszystko pójdzie zgodnie z nimi, Turtle Rock rozpocznie prace nad sequelem.
Są jednak firmy i developerzy, którzy nie boją się konkurencji. Wypada być pełnym obaw, jak sprzeda się nowa gra CI Games i Tomasza Gopa pt. Lords of the Fallen. Dla fanów serii "Dark Souls" czekających na Bloodborne gra polskiego studia wydaje się być pozycją obowiązkową. Gameplaye i opinie szczęśliwców mogących testować Lords of the Fallen napawają optymizmem. Niestety jednak data premiery, jaką wybrał wydawca, nie jest najszczęśliwsza. Gra wychodzi 31 października, czyli tego samego dnia co nowa odsłona "Assassin’s Creed" i jednocześnie kilka dni przed premierą nowego "Call of Duty". Mimo że to kompletnie różne produkcje, potencjalnego gracza konsolowego z Polski może po prostu nie być stać na kupno trzech dobrych gier w ciągu dwóch tygodni (to koszt 750 złotych). Czy wybierze "LotF" kosztem widowiskowego Asasyna w Paryżu i sieciowych potyczek z kumplami w (podobno) iście new-genowym "Call of Duty"?
Inna polska firma, Techland, z marszu stwierdziła, że nie ma co walczyć o klienta w III lub IV kwartale 2014 roku. Premiera Dying Light przesuwana była dość często, a obecnie stanęła na lutym 2015 roku. Miesiąc ten robi się wyjątkowo tłoczny. Poza wspomnianym Evolve w sklepach na przestrzeni 2-3 tygodni pojawią się też takie tytuły jak Wiedźmin 3: Dziki Gon oraz The Order: 1886. Fani nowych marek mogą nawet stwierdzić, że bardziej czekają na luty 2015 roku niż na październik 2014. W październiku otrzymają w zdecydowanej większości sprawdzone tytuły, które pojawiają się w sklepach co roku. Z kolei dopiero początek 2015 roku przyniesie przynajmniej 3 widowiskowe debiuty oraz nową odsłonę kultowego "Wiedźmina", która może okazać się jedną z najlepszych gier RPG akcji w historii wirtualnej rozrywki.
Czy warto ufać w jakość nowych marek? Niekoniecznie. Premiera Watch Dogs dobitnie pokazała, że z zapowiadanego absolutnego hitu, który miał zaskoczyć wszystkich, wyszła gra zaledwie dobra, dla niektórych może bardzo dobra. Nie zaoferowała ona żadnego przełomu, w kilku aspektach poważnie rozczarowała, ale mimo to sprzedała się znakomicie. Czy to oznacza, że przy każdej nowej marce graczom towarzyszyć będą mieszane uczucia? Nawet jeśli, to i tak nowym grom wypada kibicować. Gdy kupujemy kolejne odsłony "Assassin’s Creed", zarywamy nocki z kumplami na mapach w "Call of Duty" lub grając mecze w "FIFĘ", to po jakimś czasie każdy odczuje monotonię. To nieuniknione.
Siła tkwi w nowych pomysłach. Nie muszą być to tytuły definiujące na nowo sposób grania, ale produkcje potrafiące wzbudzić zaciekawienie, zaoferować miks znanych pomysłów i nowych, interesujących rozwiązań. Jestem przekonany, że właśnie to otrzymam od Destiny, Evolve, a także od exclusive’ów Sony, takich jak The Order: 1886 i Bloodborne. Pytanie, czy to wystarczy, by sprzedać zadowalającą liczbę egzemplarzy i pokazać developerom, że warto tworzyć nowe marki. Obecna generacja konsol jeszcze się rozkręca. Najlepsze dopiero przed nami!
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat