Bohater tego tekstu pochodzi z rodziny intelektualistów: ojciec – inżynier specjalizujący się w urządzeniach chłodniczych; matka – administratorka w kuratorium oświaty. Chyba to było przyczyną czy podstawą informacji, która – nie wiedzieć czemu – przez dłuższy czas funkcjonowała w powszechnej świadomości, jakoby to Will Smith o mało nie został studentem MIT. Jednak informacja ta okazała się zwykłą plotką: „Nigdy nie miałem intencji iść [na MIT – przyp. red.]. Moja mama, która ukończyła Carnegie Mellon, bardzo poważnie traktowała sprawę studiów, jednak ja chciałem rapować”. Ostatnie słowa przytoczonej wypowiedzi Willa Smitha kierują nas do jego pierwszego zetknięcia się ze środowiskiem muzycznym. Zaczął oczywiście od samego dołu, bo jako człowiek "z zewnątrz" nie miał znajomości, które zapewniłyby mu przesłuchania u liczących się wytwórni. Dlatego swoje kroki skierował do freestyle'u i jako MC w grupie DJ Jazzy Jeff & The Fresh Prince zaczął realizować swoje muzyczne plany. Ekipa złożona z trzech ludzi - Willa Smitha, jego przyjaciela z dzieciństwa Jeffreya Townesa i Clarence'a Holmesa - zaczęła tworzyć. Nie była to twórczość o treściach negatywnych, ba, ich utwory miały charakter humorystyczny, o pozytywnym wydźwięku, jak choćby Summertime, do którego klip na portalu YouTube powoli zbliża się do liczby wyświetleń rzędu 14 milionów. No url Pierwszy znaczący sukces muzyczny Willa Smitha to rok 1988, czyli trzy lata po rozpoczęciu działalności - jego zespół otrzymał nagrodę Grammy w kategorii rap. Jak to zwykle bywa z młodymi ludźmi zbyt szybko osiągającymi sukces i zarabiającymi duże pieniądze, Will Smith prowadził rozrzutne i nieodpowiedzialne życie. Musiało to w końcu doprowadzić do katastrofy finansowej, skutkiem czego z zarobionych w ciągu dwóch lat 10 milionów dolarów zrobił się debet, a agencja rządowa naliczyła zaległe 2,8 miliona dolarów podatku, którego Will Smith nie miał z czego zapłacić. Nasz bohater znalazł się w dużych tarapatach, jednak na końcu tego ciemnego tunelu zabłysło światło... Korzystając ze sławy, jaką Smith cieszył się wśród szerokiego grona odbiorców, stacja NBC zaproponowała mu nakręcenie sitcomu. Will początkowo był negatywnie nastawiony do tego pomysłu i momentalnie odrzucił ofertę, jednak po przekonaniu go, że taka okazja może się już nie powtórzyć i istnieje realne zagrożenie końca jego muzycznej kariery, a jednocześnie Smith ma nóż na gardle w postaci rządu ścigającego go za podatki, muzyk przyjął w końcu tę propozycję. Finalnie produkcja nosiła tytuł The Fresh Prince of Bel-Air i nie charakteryzowała się zbyt skomplikowaną fabułą, serial przedstawia bowiem losy nastolatka Willa (sic!), który zostaje wysłany do rodziny w Bel-Air. Dla rapera trudne było przystosowanie się do wymagań pracy na ekranie: „Bardzo się starałem. Zapamiętywałem cały scenariusz, po czym wtrącałem się w kwestie innych. Kiedy oglądam te odcinki, to było okropne. Moja gra była straszna”. Wszystko jednak mu się opłaciło, bo przez pierwsze trzy sezony serialu - który ostatecznie dobrnął do liczby sześciu serii – spłacił dług i wyszedł na plus. Taki nieoczekiwany epizod aktorski spowodował nagły wysyp propozycji ze strony filmowców, a sam Will zmienił swoje priorytety i postanowił zostać aktorem. No url Wziął udział w kilku produkcjach, które nie przyniosły mu znaczącego wzrostu popularności - były to Made in America i Six Degrees of Separation. Smith jednak w dalszym ciągu czekał na propozycje, które pozwoliłyby mu wspiąć się wyżej po drabince sławy oraz płac w Hollywood, i doczekał się. Przyjął ofertę udziału w filmie Bad Boys i to w dużej mierze dzięki niemu otrzymał propozycję, która już na stałe włączyła go do czołówki aktorów. Tym filmem był Independence Day. Will Smith od początku niezwykle rozważnie dobierał role - studiował, jakie są cechy wspólne najbardziej kasowych filmów, i według tego klucza postanowił rozpatrywać oferty. Jeśli weźmiemy pod uwagę wynik finansowy Dnia Niepodległości, to musimy stwierdzić, że aktor miał rację. Kwota rzędu 817 milionów dolarów mówi sama za siebie. No url Kolosalny sukces tego projektu pociągnął za sobą lawinę kolejnych propozycji, w których Smith swobodnie mógł przebierać. Pojawiły się oferty zagrania w Men in Black i Enemy of the State. Oczywiście zgodził się, a dzięki partycypacji w tych produkcjach stał się jedną z najpopularniejszych postaci w Hollywood. Było to oczywistą konsekwencją realizowanego przez niego planu, o którym wspomniałem wcześniej, a najlepiej przedstawiają to słowa samego autora tej idei: „Kiedy zacząłem grać w filmach, powiedziałem sobie: Chcę zostać największą gwiazdą filmową na świecie. Największe gwiazdy robią największe filmy, więc przyjrzałem się najlepszym 10 filmom wszech czasów i zauważyłem, że były pełne efektów specjalnych. Dlatego: Dzień Niepodległości - odmóżdżacz, Faceci w czerni - odmóżdżacz, Ja, robot - odmóżdżacz”. W roku 1999 Smith stanął na rozdrożu, otrzymał bowiem propozycje udziału w dwóch totalnie odmiennych klimatycznie produkcjach: Wild Wild West oraz The Matrix. Stosując dotychczasowy klucz dobierania ról, raczej powinien skłaniać się ku produkcji rodzeństwa Wachowskich, jednak jak się okazało, rola Neo przypadła Keanu Reevesowi. Tak na marginesie, Will dostał też propozycję zagrania Morfeusza, którą oczywiście również odrzucił. Z perspektywy czasu dla bohatera tego tekstu była to, rzecz jasna, błędna decyzja, choć sam zainteresowany nie żałuje tego wyboru mimo komercyjnej klapy Bardzo dzikiego Zachodu: „To rola, do której Keanu się urodził. Kiedy oglądałem ten film i widziałem, jakie decyzje podjął, wielokrotnie myślałem: Mógłbym to totalnie zepsuć”. No url Koniec końców ta decyzja nie miała zbyt negatywnego wpływu na jego życie zawodowe. Wciąż dostawał bardzo intratne propozycje, z których umiejętnie korzystał. Zagrał Muhammada Alego w filmie Ali, do którego intensywnie się przygotowywał, a wiąże się z tym zabawna historia. Muhammad Ali dowiedział się od swojej córki, że Will Smith byłby dobrym wyborem, aby przedstawić jego życie na ekranie. Smith odrzucił tę propozycję ze strony producentów, bo obawiał się, że nie podoła wyzwaniu. Kiedy sam Muhammad spotkał się z aktorem, powiedział: „Jesteś prawie odpowiedni, żeby przedstawić moją historię w filmie”. Will na to: „Jestem zbyt ładny, żeby ciebie zagrać”. Po tej rozmowie Smith zmienił nastawienie do projektu i zagrał główną rolę, za którą otrzymał mnóstwo nominacji, m.in. do Oscara czy Złotego Globu. W późniejszym okresie swojej kariery przyszedł czas na sequele historii, z których był znany, czyli Bad Boys 2 i Men in Black II. Znany jest także z takich produkcji jak: Hitch, The Pursuit of Happyness (nominacja do Oscara), I Am Legend czy chociażby Hancock. Widać więc, że dorobek aktorski z biegiem czasu systematycznie się powiększał, a najnowszą rolą, którą Smith zgodził się odegrać, jest postać Deadshota w Suicide Squad, który znajdziecie aktualnie w kinach. Dotychczasowe wybory Willa dotyczące ról były przemyślane, o czym najlepiej świadczy fakt, że jest jedynym aktorem w historii, który brał udział w kolejnych ośmiu filmach notujących przychody w wysokości powyżej 100 milionów dolarów, a w roku 2007 Newsweek uznał go najbardziej wpływowym aktorem w Hollywood. Czy tak też będzie z Legionem samobójców? No url Z przebiegu całej kariery Willa Smitha można wnioskować, że aktorem stał się poniekąd przez przypadek, jakby aktorstwo było skutkiem ubocznym kariery muzyka. Z tego powodu nie zapominajmy o jego raperskich korzeniach, bo gdzieś w tle ogromnej popularności płynącej z coraz to nowych produkcji filmowych Smith w dalszym ciągu tworzył muzykę, jednak tym razem solo. W latach 1997 i 1999 albumy jego autorstwa święciły największe triumfy. Big Willie Style i Willenium pokryły się złotem w Australii i platyną w Kanadzie, Wielkiej Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych. Lata 2002 i 2005 nie obfitowały w tak duże sukcesy, co nie przeszkodziło Born to Reign oraz Lost and Found pokryć się złotem i srebrem w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Czytaj również: Recenzja Legionu samobójców Will Smith to idealny przykład tego, jak bankructwo i perspektywa więzienia mogą doprowadzić do gigantycznego sukcesu. Zresztą sam Smith miał plan awaryjny na wypadek, gdyby nie udało mu się zawojować przemysłu rozrywkowego: „Gdybym nie był muzykiem czy aktorem, zostałbym inżynierem informatykiem. Zawsze byłem dobry z matematyki. Prawdopodobnie byłbym gościem, który wynalazłby pilota (…)”. Jak się okazało, pilota wynalazł ktoś inny, a Will Smith obecnie wciela się w rolę Deadshota, człowieka, który nigdy nie chybia - w przeciwieństwie do Willa, którego kilka życiowych wyborów było wybitnie nietrafionych.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj