Yael Stone i Dascha Polanco: Seks się sprzedaje – wywiad z gwiazdami Orange is the New Black
Yael Stone i Dascha Polanco opowiadają nam o serialu Orange is the New Black, telewizji, swoich postaciach, marzeniach i podejściu do pracy. Rozmowa miała miejsce w Berlinie. 4. sezon Orange is The New Black zadebiutuje na Netflixie już 17 czerwca.
Yael Stone i Dascha Polanco opowiadają nam o serialu Orange is the New Black, telewizji, swoich postaciach, marzeniach i podejściu do pracy. Rozmowa miała miejsce w Berlinie. 4. sezon Orange is The New Black zadebiutuje na Netflixie już 17 czerwca.
Z aktorkami miałem okazję spotkać się w Berlinie, gdzie odbył się tzw. press junket Netflixa. Tam też gwiazdy serialu udzielały wywiadów. Yael Stone wciela się w Lornę, której urok i specyficzny akcent rzuca się w oczy podczas seansu Orange Is the New Black. Okazuje się, że Yael naprawdę ma taki piękny akcent, a w rozmowie jest osoba otwartą i szalenie zabawną. Dascha Polanco bardzo przypomina Dayanarę, którą gra w serialu - sprawia wrażenie tak samo spokojnej, stonowanej, ale zarazem naturalnej i prawdziwej dziewczyny z dobrym poczuciem humoru.
Czytaj także: Selenis Leyva dla naEKRANIE.pl
ADAM SIENNICA: Co najbardziej lubicie w swoich bohaterkach?
DASCHA POLANCO: W Dayanarze lubię jej spokój. Jest w niej pewna pogoda ducha i wewnętrzny ład. Jest to coś, czego sama powinnam się nauczyć. Wydaje się, że jest opanowana. I pomimo tego, że wiele się dzieje w jej życiu i siedzi w więzieniu, ona naprawdę kontroluje swoją sytuację.
Nawet teraz, gdy jest dziecko?
DP: Tak, mogłaby wybuchnąć i coś zrobić. Na pewno widzimy jej emocjonalnie reakcje, ale jednocześnie jest przy tym bardzo spokojna.
A Ty, Yael?
YAEL STONE: Uwielbiam w Lornie jej hart ducha i siłę. Powiedziałabym, że wszystkie kobiety, bohaterki żyjące w tej niemożliwej sytuacji, są silne w tym, jak próbują przeżyć. I doceniam to. Granie Lorny daje mi wiele radości i energii. Po pracy wracam do domu i czuję się szczęśliwa. Może to trochę przez dobre towarzystwo [śmiech]. Ona ma w sobie wiele radości i taką iskrę, choć w większości dużo jej życia opiera się na czystej fantazji. Ona w zasadzie żyje w wyimaginowanym świecie i ma zdolność przybierania wielu wcieleń. Często płynie razem z pozytywną energią, jeśli taka się pojawia w jej życiu. Podobała mi się jej przyjaźń z Nicki. Dzięki niej jej zalety wychodziły na wierzch. To pokazało fajny potencjał na ewolucję Lorny.
Myślisz, że kiedyś zobaczymy, jak Lorna wychodzi i żyje długo i szczęśliwie?
YS: Oby nie! Dzięki temu mam pracę, więc nie chcę, by wychodziła z więzienia. Nie. [śmiech]
DP: Ja też nie chcę wychodzić.
YS: Siedzimy w naprawdę pozytywnym więzieniu. Myślę, że szczególnie młodym kobietom opowiadano bajkę o miłości. Jeśli zakochasz się lub wyjdziesz za mąż, jesteś spełniona. Potem wiele dziewczyn rozczarowuje się i tak właśnie ma Lorna. Powiedziałabym, że jeśli ktoś ma taką fantazję, jak ona, czeka ją wyboista przyszłość.
Jedną z najśmieszniejszych scen w 4. sezonie jest scena z orgazmem. Możesz coś o niej powiedzieć? Jak długo trwało nakręcenie takiej sceny?
YS: Nie widziałam tego, ale wciąż mi o niej wspominają. Wydaje mi się, że nakręciliśmy każde ujęcie od razu. Zbliżenie, ujęcie średnio przybliżone i ogólne nakręciliśmy za jednym razem.
Jak to się kręciło wiedząc, że na planie jest dziecko?
DP: Też chciałabym to wiedzieć [śmiech]
YS: Dużo czytałam i przygotowywałam się do tej sceny. [śmiech] Czy ja w ogóle mogę o tym mówić? Wydaje mi się, że to spoiler, ale pewnie nie. W pomieszczeniu było dziecko. Z tego powodu było to super niezręczne. Matka dziecka zapewniła mnie, że jest świadoma i możemy to grać.
Dziecko miało jakieś zatyczki do uszu czy coś?
Powinnam odpowiedzieć "tak"? [śmiech] Jasne, miała zatyczki jak w fabryce [śmiech]
Czyli możecie śmiało powiedzieć, że dobrze się bawicie podczas kręcenia?
YS. Z całą pewnością. Fantastycznie się bawimy.
DP. Zdecydowanie. To jest jak powrót do szkoły we wrześniu. Znów spotykamy się z przyjaciółkami. Jesteśmy już w najstarszej klasie. Niebawem musimy się zbierać do college'u.
YS: To dopiero fajna fantazja [śmiech]
DP: Jesteśmy tam wszystkie. Rozwijamy się wraz z naszym bohaterkami. Wciąż jesteśmy zaskakiwane przez scenariusz i geniusz twórczyni serialu, Jenji. Myślę, że wszyscy jesteśmy z tego dumni i jest to coś, co daje nam dużo frajdy. Także przez większość czasu w roku spotykamy się poza planem.
YS: Tak, zdecydowanie spędzamy ze sobą dużo czasu. Nasze przebieralnie zawsze są wypełnione i dużo tam gadamy.
DP: To jest podobne uczucie, jak w dzieciństwie nocujesz u koleżanki.
YS: Więc tak, to jest naprawdę świetna zabawa.
Dascha, jaki komplement na temat serialu wywołałby u Ciebie największą dumę, jeśli pochodziłby od dziecka?
DP: Zawsze dostaję takie komplementy: "widzę siebie w Tobie" lub "jesteś taka jak ja". Myślę, że jest to coś, co trafia do nas wszystkich. Ludzie mówią, że widzą na ekranie odzwierciedlenie ich rzeczywistości. Po pierwsze - raczej takie słowa nie wychodziłyby od 7-latków, bo takie tego nie obejrzą, ale 13-14 latków. I myślę, że takie podchodzą i mówią: "cieszę się, że wyglądam tak jak ty". Jest to przytłaczające i przyjmuję to z pokorą. Jest to miejsce, w którym powinniśmy być. To nie powinno trwać tak długo, byśmy mogli pokazać coś takiego na ekranie.
Rozmawiacie z Jenji o swoich postaciach?
DP: O, nie, ja nie. Ja siedzę na swoim miejscu i mówię: "cokolwiek chcesz, abym zrobiła, ja tu jestem".
YS: Gdy ją widzę, dostaje palpitacji serca, więc...
DP: Ja nie lubię przekraczać swojej granicy i podchodzę do niej z szacunkiem. Szanuję jej projekt, jej podejście do sztuki i tworzenia. Nie jest na miejscu sugerowanie z mojej strony, co twórczyni powinna robić, jeśli sprawia jej radość to, co zaplanowała. Mogę jedynie dostarczyć esencję postaci i dać z siebie wszystko na planie.
YS: Scenarzyści są biedni, gdy przychodzą na plan. Czeka na nich ze 120 kobiet, które coś od nich chcą.
DP: Niektórzy mogliby chcieć korzystać z okazji i zaprzyjaźnić się ze scenarzystą i pomyśleć: "może to da mi więcej czasu ekranowego". Ja po prostu pracuję i co będzie to będzie.
Czy serial zmienił wasz pogląd na wymiar sprawiedliwości w Stanach Zjednoczonych?
YS: Bardzo.
W jaki sposób?
YS: To oczywiście dotyczy tylko systemu sprawiedliwości w USA. Miałam styczność z ludźmi, którzy byli wciągnięci przez system. Konsekwencje dla ich rodzin - mówię tutaj w szczególności o kobietach - są wielkie. Jest to traumatyczne, a ta trauma oddziałuje dłużej niż okres siedzenia w więzieniu. Trwa dyskusja o przestępstwach nieopartych na przemocy i jak użyteczne jest dla społeczeństwa zamykanie matek, które popełniły przestępstwo nieoparte na przemocy. Do tego jest to bardzo droga rzecz, więc z perspektywy ekonomicznej nie ma to najmniejszego sensu. Wiele osób też zarabia na tym, gdy ktoś idzie do więzienia.
DP: Często mówi się, że jest więcej pieniędzy na więzienia niż na szkoły. To nie ma w ogóle sensu.
Czasem można odnieść wrażenie, że Lorna nie daje się negatywnym skutkom życia w więzieniu.
YS: Wydaje mi się, że tak. Dzięki Nicki ona była bardziej szczera wobec siebie i potem ją straciła. Przez to trochę się wycofała. Nie ma co krytykować sposobów, w jakich ludzie starają się przeżyć w takim środowisku. Trochę fantazji i wyobrażeń może pomóc. Jeśli to działa, nie osądzam.
Jeśli chciałybyście zaprosić nowych widzów do Orange is The New Black, co byście powiedziały?
DP: Co byśmy powiedziały?
YS: Wcześniej dobrze mówiłaś na ten temat...
DP: Co powiedziałam? [śmiech]
YS: Myślę, że najlepiej wprowadzać ludzi poprzez seks. [śmiech] Moim zdaniem to świetny sposób na to, by zaprosić nowych widzów.
DP: Seks się sprzedaje.
YS: Właśnie.
DP: Albo możesz powiedzieć: "słuchaj, jesteś jedyną osobą, która tego jeszcze nie widziała, więc..." [śmiech] Czasem ludzie mówią, że to tylko serial o kobietach w więzieniu. Ja zawsze powtarzam, że to coś o wiele więcej. Tematem serialu są okoliczności ich odsiadki, emocje, doświadczenia i każdy może się z tym identyfikować. Bez znaczenia, czy mieszkasz w Europie czy na Florydzie, możesz się identyfikować. I na tym polega magia tego serialu.
YS: Zdecydowanie się zgadzam. Faceci zawsze mi mówią: moja dziewczyna, moja żona mi pokazała ten serial i tak dalej. A ja na to, że przecież nie musisz przepraszać za to, że podoba ci się serial. To że w serialu są kobiety nie oznacza, że jest to serial tylko dla kobiet.
Czy po premierze oglądacie swój serial? Tak seryjnie lub jeden odcinek na jakiś czas?
YS: Nie oglądam seryjnie, ale uwielbiam oglądać naszą produkcjęl. Oglądanie siebie samej nie jest takie super, ale czerpię radość z oglądania moich przyjaciółek.
DP: Ja przewijam swoje sceny. Ok, skończyły się, mogę oglądać dalej.
Udzielałyście setek wywiadów. Jakie pytanie byście sobie zadały, którego nikt wcześniej Wam nie zadał?
YS: Dascha, ty pierwsza.
DP: Trudne... o co bym się spytała? Cholera, to naprawdę trudne pytanie. Powinieneś mnie o to zapytać rano przed całym dniem pracy [śmiech].
YS: Myślę, że interesujące jest ciągłe pytanie siebie o to, dlaczego wykonujesz taką pracę. Zapytałabym się, czy nadal czują tę ekscytację i magię tworzenia, czy po prostu stało się to twoją codzienną pracą.
To jaka jest odpowiedź na to pytanie?
YS: Zdecydowanie czuję związek z tą magią. Gdy z jakichś przyczyn jej nie czuję, muszę zrobić przerwę i dać sobie trochę czasu. Bo wyraźnie coś nie gra. Nie wiem, jak inni, ale ja nie czuję się dorosła. Często się zastanawiam, jak zrobić swoje podatki i w ogóle o co chodzi. Więc w mózgu oddzielam magię i tworzenie od części czysto zawodowej. Trzeba postawić tutaj granicę, bo w naszej pracy są elementy biznesowe. A gdy zaczniemy mieszać kreatywność z biznesem, to mamy receptę na katastrofę.
DP: Też tak mam. Czuję jakbym miała z 10 lat. A tak to bym się zapytała o to, po co tym się zajmuję.
I jaka jest odpowiedź?
DP: Zajmuję się tym, bo dzięki temu jestem szczęśliwa. A to nie przychodzi od innych ludzi, ale od siebie. Orange is the New Black to serial, dzięki któremu jestem rozpoznawalna.
A jak widzisz swoją przyszłość w branży?
DP: Chciałabym móc wybierać to, co chcę robić. Chcę mieć propozycję. Obecnie jestem na etapie "wybierz mnie, wybierz mnie". I chciałabym powiedzieć: "to ja wybieram Was".
Jakie role cię interesują?
DP: Chciałabym zagrać superbohaterkę. Obecnie nie ma w kinie lub telewizji superbohaterki w głównej roli, która jest latynoską i ma kobiece kształty. Do tego jestem bardzo wysportowana. Chociaż mam duże uda, umiem zrobić szpagat. Uprawiam różne sporty.
YS: Mogę to potwierdzić. [śmiech]
DP: Umiem też klaskać pośladkami [śmiech]. Chcę też zobaczyć się w roli, która będzie wyzwaniem, za którą mogę otrzymać nominację czy nawet zdobyć nagrodę. Jest to coś, co chce robić.
Jesteście szczęśliwe dzięki pracy w serialu?
DP: Muszę za każdym razem pilnować się i przypominać, że to dar i błogosławieństwo. Dziś miałam ten moment, gdzie wzięłam głęboki oddech i stwierdziłam, "jestem w Berlinie". Ta mała dziewczynka z Dominikany, która była imigrantką w USA, teraz jest w Berlinie i nie przez nią, ale przez to, że ludzie ją wybrali. Poza tym może niedługo polecę do Australii. Zawsze chciałam być w torbie kangura.
YS: Jako Australijka muszę zdementować te plotki. Wszyscy są rozczarowani, gdy przyjeżdżają do Australii, bo tylko gdy widzą kangury, leżą martwe przy drodze. Skaczą przy drogach i ludzie je potrącają.
DP: Jak jelenie w Stanach?
YS: Dokładnie, kangur to australijski jeleń.
Tak bez emocji o kangurach?
YS: Nie, uwielbiam je. Są piękne. W zasadzie to jednego wychowałam.
DP: Mały kangurek jest taki uroczy i ma takie gęste futro?
YS: Są piękne. Chyba że uprawiają seks. Samce robią to brutalnie.
DP: Słyszysz je w domu?
YS: Tak, brzmi to przerażająco. Mam wideo, pokażę ci.
DP: Masz filmik z tym małym kangurkiem?
YS: Wychowaliśmy go, bo jego matka została potrącona przez samochód. Nazywał się Ben. Gdy był starszy, zachciało mu się boksować, więc musieliśmy go wypuścić. Ale tak w ogóle to nie o tym powinniśmy tutaj rozmawiać. [śmiech]
Jak według Was ten serial zmienił oblicze współczesnej telewizji?
YS: Myślę, że bardzo zmienił telewizję. W końcu mamy serial, który nie ma jednego geja, jedną osobę ze społeczności latynoskiej i tak dalej. Tutaj mamy całą gamę różnorodnych ludzi i dajemy o tym znać widzom. Trzeba też zwrócić uwagę na przedział wiekowy w serialu, gdzie mamy osoby młodsze i starsze.
DP: Myślę, że też zmieniło to sposób oglądania seriali. Ja teraz czekam jak coś pojawi się na Netflixie. Mogę obejrzeć wówczas wszystko na raz i mam to z głowy. I potem zabieram się za coś innego.
YS: Byliśmy częścią tej marki na samym początku, więc za bardzo nie wiedzieliśmy, czego jesteśmy częścią. Potem się okazało, że forma platformy VOD zmienia sposób, w jaki ludzie konsumują media. Ważne jest też, że reklamodawcy nie mają tutaj takiego samego dużego wpływu jak w telewizji. Jenji pisze o problemach, o których reklamodawca mógłby powiedzieć: "nie, to nie jest popularne" lub mogłaby być to marka, która nie chce być powiązana z lesbijskim seksem. Netflix postąpił śmiało, gdy zamówił ten serial i dał Jenji wiele kreatywnej wolności.
Możecie na koniec powiedzieć o sobie coś, o czym mało osób wie?
DP: Mało kto wie, że umiem kręcić hula hopem taki trik zwany double dutch.
YS: Mało kto wie, że mam na czaszce tatuaż pioruna. Miałam swego czasu ogolona głowę, wiec stwierdziłem, nie mogę zmarnować szansy, muszę sobie zrobić tatuaż [śmiech].
Źródło: zdjęcie główne: Netflix
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat