Zabawa w piaskownicy
Czym różni się Rockstar od polskich służb drogowych? Niczym. Obydwa przedsiębiorstwa są zaskakiwane przez oczywistości. Polskich drogowców każdego roku niespodziewanie zastaje zima, tak jak Rockstara sukces "GTA V".
Czym różni się Rockstar od polskich służb drogowych? Niczym. Obydwa przedsiębiorstwa są zaskakiwane przez oczywistości. Polskich drogowców każdego roku niespodziewanie zastaje zima, tak jak Rockstara sukces "GTA V".
W trzy dni po premierze, z zarobionym miliardem dolarów, kilkunastoma milionami sprzedanych kopii i siedmioma rekordami Guinnessa, Grand Theft Auto V na stałe zapisało się w annałach elektronicznej rozrywki. Te liczby tworzą obraz społeczności "GTA" o monstrualnych wręcz rozmiarach. Szkoda, że pomimo tego, iż tryb online uruchomiony został po dwóch tygodniach od premiery gry, zaliczył falstart. Serwery oczywiście nie wytrzymały; rozgrywka w najlepszym wariancie zwalniała, w najgorszym - połączenie z grą nie było ustanawiane; z dziwnych przyczyn usuwane były dane dotyczące kampanii dla jednego gracza. Czy ilość gotówki na koncie wydawcy nie sugerowała liczby chętnych do sieciowych zmagań?
Mimo że większość problemów została rozwiązana, to niestety rozgrywka multiplayer nadal boryka się z kłopotami. Rockstar oznajmił, że postaci, które z niewyjaśnionych przyczyn zniknęły, już nie wrócą. Gracze zostają więc zmuszeni do ponownego zbierania pieniędzy, doświadczenia i przedmiotów. Na osłodę szykowany jest potężny przelew na konta użytkowników – okrągłe pół miliona wirtualnych dolarów. Niemało, tym bardziej że twórcy planowali uruchomić sprzedaż wirtualnej waluty w formie mikrotransakcji. Sprzedaż jest jednak wstrzymana do czasu naprawienia wszystkich problemów z multiplayerem.
Hojny prezent, gdyż kasiora jest bardzo istotna w GTA Online. To dzięki niej kupujemy apartamenty, samochody, ciuchy - czyli wszystko to, co pozwoli wzbudzić "szacun na dzielni". To właśnie po to, by powiększyć rozmiar swojego portfela, wykonujemy misje rozsiane po mieście. Samo Los Santos dalej jest olbrzymią piaskownicą, po której możemy swobodnie poruszać się i wykonywać różnego rodzaju zadania. Pomijając tak prozaiczne rzeczy, jak napady na innych graczy lub sklepy, mamy dostęp do trybów deathmatch, wyścigów, potyczek drużynowych, misji oraz wydarzeń sportowych.
Potyczki drużynowe i deathmatch wyglądają podobnie – chodzi o eliminację przeciwników (przy jednoczesnym zachowaniu swojego życia) lub zebranie odpowiedniej liczby fragów. Gra się całkiem przyjemnie; choć sieciowych strzelanin na rynku jest sporo i to nierzadko lepszych, to warto puścić kilka kulek w GTA Online. Ścigać możemy się na różnych maszynach – samochodami, motocyklami, motorówkami itp. Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o wyścigi, to również można spotkać gry lepsze pod kątem map czy prowadzenia pojazdów. No ale przecież nie zawsze można ścigać się po Los Santos! Misje są chyba najciekawszym dostępnym elementem rozgrywki, zabierają bowiem nasze ekipy na krótkie zadania – a to dostarczenie narkotyków pod wskazany adres, a to kradzież aut lub czasem czegoś większego. W przeważającej większości jednak zadania są krótkie i szybko się kończą. Golf, tenis czy siłowanie się na rękę, czyli sport, który możemy pouprawiać ze znajomymi, również specjalnie mnie nie ruszył. Fajnie, że takie coś jest, ale przecież nie na tym "GTA" polega, by uganiać się za piłką.
Jak już wspominałem, świat GTA Online kręci się wokół pieniędzy. Przy większej ilości gotówki możemy inwestować w nieruchomości – na przykład kupić sobie garaż i mieszkanie. Tu ciekawostka – z naszym gniazdkiem nie możemy nic zrobić; niczego zmienić czy zmodyfikować. Wszędzie i zawsze będzie ten sam układ pomieszczeń i mebli. Trochę dziwne jak na wariant gry, w którym określamy wygląd naszej postaci na podstawie wyglądu rodziców czy trybu życia. Warstwa społecznościowa trybu online jest mocno rozwinięta. Mamy możliwość łączenia się w gangi, napadanie ze swoimi kolesiami na inne grupy lub bronienie swoich ekip. Pięknie prowadzone statystyki pokazują, które miejsce na świecie ma nasza grupa – wszystko to, co niedźwiadki lubią najbardziej.
Stwierdzam jednak ze smutkiem, że GTA Online niespecjalnie mnie wkręciło. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że poruszam się po wielkim placu budowy, na którym wiele rzeczy jeszcze czeka na stworzenie. Ubieranie postaci w fatałaszki, pimpowanie samochodu czy kupowanie papierosów w sklepie jakoś nie trafia w mój gust. Może jestem na to za stary? Mam wrażenie jakiegoś braku.
Wrażenie jak najbardziej prawdziwe, wszak GTA Online będzie cały czas rozwijane. W kolejce do implementacji czekają już tryby Capture the Flag oraz Heist, czyli planowane napady, znane z kampanii singlowej. Rockstar zamierza też wprowadzić w bliżej nieokreślonej przyszłości narzędzie zwane Content Creator, które umożliwi tworzenie i publikację przez graczy własnych wariantów rozgrywek. Wzmocnione mają też zostać funkcje platformy Social Club; pojawią się specjalne fora, na których gracze mają brać czynny udział w tworzeniu sieciowego Los Santos. Dopóki to jednak nie nastąpi, sieć w "GTA V" nie jawi się jako ósmy cud świata. Jak nie lubię kaczki w pomarańczach, schabu ze śliwką czy ananasa na pizzy, tak nie lubię multi w grach, które singlem stoją - podobnie jak było to z serią "Assassin's Creed" czy słynnym z dodawaniem na siłę trybu sieciowego do Spec Ops: The Line. Pewne rzeczy po prostu do siebie nie pasują.
Uważam, że trybowi online w piątym "GTA" warto poświęcić trochę czasu, ale nie stanowi on clou gry. Po przejściu kampanii singlowej i zamknięciu wszystkiego na 100%, w trybie sieciowym nie odnalazłem niczego specjalnie odkrywczego czy wciągającego. Załatwienie w singlu wszystkiego pozostawiło mnie w poczuciu sytości, a multi w "Grand Theft Auto V" zamieniło się jedynie w ciekawostkę, dającą możliwość pogrania ze znajomymi - i nic poza tym. Fajnie jest postrzelać i pościgać się ulicami Los Santos z żywym człowiekiem, ale zdecydowanie przyjemniej było mi przeżywać wszystkie wydarzenia w fabularnym wydaniu "Grand Theft Auto". Może zmieni się to po wprowadzeniu dodatkowych trybów rozgrywki (zaplanowanie i przeprowadzenie napadu na bank brzmi smakowicie). Może jakiś powiew świeżości przyniosą konwersje "GTA" na PC i next-geny. Zobaczymy.
Nie podejmuję się zatem wystawienia noty niedokończonemu w moim mniemaniu produktowi. To jak oceniać urodę dziewczyny na podstawie jej zdjęć rentgenowskich.
Moje trzy grosze – Marcin Rączka.
Autor powyższego artykułu zwiedza Los Santos z białym padem w dłoni, grając w Grand Theft Auto V na X360. Ja z kolei "szacun na dzielni" zdobywam na maszynce od Sony. Tak jak po premierze GTA V gracze szukali różnic w obu wersjach, podobnie czynili też po premierze GTA Online - i tym razem konsola Microsoftu spisywała się znacznie lepiej. Dość napisać, że GTA Online na PlayStation 3 było praktycznie niegrywalne przez niemal tydzień od startu, czyli od 2 października. Serwery przerywały połączenie, irytowały swoim brakiem dostępu i prośbami, by spróbować później. Niemożliwe było nawet wykonanie pierwszej misji, która stanowiła fabularny wstęp do multiplayera, a dopiero jej przejście umożliwiało poczucie prawdziwej swobody w piaskownicy Los Santos.
Usiłowanie odpalenia GTA Online na PlayStation 3 było podwójnie irytujące, gdy okazało się, że tryb ten znacznie lepiej funkcjonuje na Xboksie 360. Oczywiście również z problemami, które udało się jednak wyeliminować ledwie po dwóch dniach. Dlatego też testowanie GTA Online zmuszony byłem rozpocząć z tygodniowym opóźnieniem i pisząc wprost – zawiodłem się. Koncept trybu sieciowego w GTA V jest zbyt innowacyjny i rozbudowany jak na możliwości kończącej się już generacji konsol. W ogromnym Los Santos w sesji gry, do której trafiamy, znaleźć może się ledwie szesnastu graczy. Jak na tak duży teren, jest to zdecydowanie za mało. Co gorsza, Rockstar, aby zachować płynność rozgrywki w GTA Online, zmuszony został do zmniejszenia o około 70% ruchu drogowego, a także liczby przechodniów. Los Santos w trybie sieciowym wygląda tak, jakby w ciągu ostatnich tygodni trafione zostało śmiertelnym wirusem, który wybił 80% populacji.
GTA Online udostępnione graczom na konsole PlayStation 3 i Xbox 360 to ledwie przystawka do tego, co Rockstar szykuje na PC i konsole nowej generacji. Jestem przekonany, że na PC, PS4 i XOne w trakcie multiplayerowej rozgrywki w jednej sesji znajdować będzie się do 64 graczy. Wtedy dopiero poczujemy prawdziwą moc piaskownicy Los Santos. GTA Online nabierze też kolorów, gdy Rockstar w końcu uruchomi obiecany tryb o nazwie Heist. Już w singlu napady były zdecydowanie najlepszym elementem całej historii, ale jednocześnie było ich zaskakująco mało. Miejmy nadzieję, że w multiplayerze zostanie nam to wynagrodzone. Przyda się również możliwość tworzenia własnych wyścigów (a także innych trybów rozgrywki), według mnie najlepszego elementu GTA Online, który nie dość, że wciąga, to jednocześnie pozwala zarobić solidną kasę.
Jestem przekonany, że wsparcie dla GTA Online trwać będzie przez kolejne dwa, a nawet trzy lata, szczególnie na PC i next-genach, gdzie tryb ten będzie znacznie bardziej grywalny niż obecnie. Rockstar ma nad czym pracować i oby była to dobrze wykonywana robota. Tryb multiplayer w GTA V ma spory potencjał, który warto wykorzystać.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat