Serial:
Morderca z WhitechapelSezon:
4Premiera (Świat):
4 września 2013Gatunek:
Dramat
Najnowsza recenzja redakcji
Finał trzeciego sezonu zmienił praktycznie wszystkich bohaterów, co doskonale można zaobserwować w pierwszym odcinku nowej serii. Chandler dalej nie uporał się ze śmiercią terapeutki Morgan, z którą łączyły go stosunki emocjonalne. Nieustannie nosi "gumkę bezpieczeństwa", która nie tylko pomaga mu w walce z nerwicą natręctw, ale również przypomina o ukochanej. Dodatkowo dręczy go fakt, iż od samego początku jeszcze ani razu nie pojmał żadnego z morderców żywego, gdyż wszyscy jakimś dziwnym trafem ginęli. Rupert Penry-Jones świetnie gra znerwicowanego Chandlera, który w paranoidalny wręcz sposób zwraca uwagę na nawet najdrobniejsze szczegóły i przesadnie reaguje na stresujące sytuacje, jak np. uciążliwe kapanie wody z niedokręconego kranu. I chyba tego najbardziej mi zabrakło w nowej serii. Nasz bohater jest bowiem perfekcyjnie opanowany i tylko nieustanne "strzelanie z gumki" przypomina nam o jego przypadłości.
Miles, grany przez Phila Davisa, w tym odcinku jakby trochę złagodniał. Znany ze swojego pragmatyzmu i ciętego języka policjant zauważa, że jego podwładni po wydarzeniach finałowych zupełnie przestali go szanować. Zaczyna się zastanawiać, czy nie jest aby przypadkiem za stary na pracę w policji. Powraca również postać Edwarda Buchana (Steve Pemberton), który dzieli się swoją wiedzą na temat tajemnic dzielnicy Whitechapel z policją. Po odzyskaniu wiary w zasadność tego, co robi, powraca w pierwszym odcinku z nową książką. Niemniej jednak na skutek finału, w trakcie którego nie mógł się pogodzić, że nie może wszystkich uratować, zamyka się w piwnicy posterunku, by analizować dokumenty dotyczące tajemniczych morderstw.
Zakończenie poprzedniego sezonu pozostawiło postacie nie tylko w ciężkim stanie fizycznym, ale również psychicznym, i idealnie jest to pokazane w pierwszym odcinku. Zwątpienie, bezradność, zagubienie, samotność - z tymi problemami na pewno będą zmagać się nasi bohaterowie, a towarzyszyć im będzie wszechobecna symfonia grozy.
Historia z pierwszego odcinka jest jeszcze bardziej makabryczna, aniżeli moglibyśmy się spodziewać. Siły nadprzyrodzone, morderstwa o najwyższym stopniu okrucieństwa czy historie o wiedźmach to tylko niektóre smaczki, jakie zafundowali nam twórcy serii już na samym początku. Dodatkowo wprowadzono wątek z agentami MI6, którzy są niczym duchy, wiedzą praktycznie wszystko oraz od razu możemy zauważyć efekty tortur, jakim byli poddawani. Jest to naprawdę wysoce niepokojące.
[video-browser playlist="635242" suggest=""]
Niewątpliwą zaletą wszystkich trzech sezonów był niesamowity klimat. W pierwszym odcinku nowej serii twórcy idą o krok dalej i serwują nam obrazy rodem z filmu "Siedem" Finchera, poczynając od niepokojącego intra, które klimatem, montażem i muzyką bardziej pasowałoby do produkcji typu American Horror Story aniżeli serialu kryminalnego. Również przebitki pomiędzy poszczególnymi scenami są mroczne, klimatyczne i dość upiorne - szybki montaż, rozmazane ujęcia z niepokojąco dziwnymi dźwiękami. Nie raz zdarzyło mi się podskoczyć na fotelu w trakcie oglądania tego odcinka.
Warto również wspomnieć, że twórcy serii uskuteczniają panujący obecnie w telewizji trend na uwspółcześnianie znanych już historii. Mamy więc Kubę Rozpruwacza, Braci Krane czy nawiązania do Markiza de Sade. Oczywiście większość historii bazuje na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce na terenie dzielnicy Whitechapel. Kim jest więc nasz obecny morderca? Tego dowiemy się już niebawem.
Jedno jest pewne - to właśnie morderstwa są najbardziej fascynującym elementem całej serii. Już w pierwszych minutach odcinka widzimy, jak nasz antagonista bestialsko morduje bezdomnego przy pomocy straszliwych XVI-wiecznych tortur, by następnie spalić na stosie bogu ducha winną staruszkę. Ale nie oszukujmy się, to właśnie wizualizacja starych, często zapomnianych historii, była najmocniejszą stroną serialu. Morderstwa są brutalne, a zarazem ukazane w tak niepokojąco cudowny sposób, że niektórzy z Was będą na nie patrzyli z zachwytem, gdy reszta będzie odwracać wzrok. Najbardziej fascynujące jest to, że każdy z nas doskonale zna te wszystkie historie, a naśladowcy pozwalają nam przeżywać je na nowo.
Podsumowując - pierwszy odcinek czwartego sezonu Mordercy z Whitechapel tylko potwierdził moje przypuszczenia, że będzie to najprawdopodobniej najlepszy sezon ze wszystkich. Klimat produkcji robi się coraz bardziej niepokojący, a atmosfera wokół głównych bohaterów coraz bardziej się zagęszcza. Nie mogę się już doczekać kolejnych spraw, a jedyne, co mnie smuci, to fakt, iż sezon liczy tylko sześć odcinków.
Pokaż pełną recenzję
Sezony
Sezon 2
Sezon 3

