Super Me skupia się na Sang Yu (Darren Wang), który zawsze marzył o zostaniu odnoszącym sukcesy scenarzystą. Pisze bez przerwy, chcąc ukończyć scenariusz, za wykonanie którego zapłacił mu przyjaciel, San Ge (Cao Bingkun). Nękany przez koszmary, Sang Yu próbuje nie zasnąć i wpada w bezsenność. Pewnego dnia odkrywa, że posiada super moc, dzięki której jego marzenia stają się rzeczywistością, którą wykorzystuje na swoją korzyść. Do czasu, aż ktoś inny zdecyduje to wykorzystać.
Aktorzy:
Shih-Chieh Chin, Bingkun Cao (4) więcejReżyserzy:
Zhang ChongProducenci:
Liù BosisioScenarzyści:
Zhang ChongPremiera (Świat):
9 września 2019Kraj produkcji:
ChinyCzas trwania:
102 min.Gatunek:
Dramat
Trailery i materiały wideo
Super Me - trailer
Najnowsza recenzja redakcji
Super Me ma bardzo atrakcyjny koncept. Mamy scenarzystę z problemami i totalną blokadą. Jego życie jest pasmem porażek. Co jakiś czas jednak rzeczywistość się rozmywa i zjawia się jakaś demoniczna postać, która chce go zabić. Brzmi to naprawdę świetnie! Pojawia się też nutka tajemnicy. Bohater szybko zdaje sobie sprawę, iż może przenosić rzeczy z tego innego wymiaru snów i dzięki temu odbudować swoje życie. Widziałem w tym szansę na dobre kino rozrywkowe. Niestety, została ona spektakularnie zmarnowana przez chińskich filmowców.
Początek intryguje, bo nie wiemy, jak bohater dostaje się do wymiaru snów i dlaczego tak się dzieje. Kłopot w tym, że twórcom nie zależy, by nam to wyjaśnić. Kwestia wątku fantasy jest potraktowana po macoszemu i nie wchodzimy w żadne szczegóły, które dałyby cokolwiek do zrozumienia. Historia serwuje same ogólniki i odpowiedzi w stylu "bo tak". To po budowanym potencjale staje się rozczarowujące, budzi wręcz niesmak.
Gdy bohater dorabia się fortuny i przy okazji arogancji, staje się nudny i antypatyczny, a Super Me traci impet i tym samym zaangażowanie widzów. W tym momencie robi się z tego kiczowaty i ckliwy romans, który ma mniejszą wartość emocjonalną niż przeciętna telenowela. Film traci całą uwagę widza, bo prym zaczyna wieść sztuczne budowanie uczucia w sposób wyidealizowany i wyprany z emocji. To zabiera tej historii wszystko, co było w niej najlepsze. A gdy dochodzi do finałowej konfrontacji ze zbirami, wszystko jeszcze bardziej staje się nie do zniesienia. Puste, z pomysłem na poziomie dwóch zdań rozpisania koncepcji i bez żadnej ciekawej wizji. Sceny z mistyczną istotą ze snów są efektowne i to też w finale wątku romantycznego jest podkreślone, ale więcej dobrego o tym powiedzieć nie można.
Super Me miało naprawdę atrakcyjny pomysł, który został zmarnowany. Świetnie, że Netflix dystrybuuje chińskie filmy, bo to kino oferuje wiele dobrego. Tym razem jednak seans pozostawia nas z rozczarowaniem. Szkoda czasu.