Super Me - recenzja filmu
Super Me to kolejny hit z chińskich kin, który trafia do Europy dzięki Netflixowi. Czy warto obejrzeć?
Super Me to kolejny hit z chińskich kin, który trafia do Europy dzięki Netflixowi. Czy warto obejrzeć?
Super Me ma bardzo atrakcyjny koncept. Mamy scenarzystę z problemami i totalną blokadą. Jego życie jest pasmem porażek. Co jakiś czas jednak rzeczywistość się rozmywa i zjawia się jakaś demoniczna postać, która chce go zabić. Brzmi to naprawdę świetnie! Pojawia się też nutka tajemnicy. Bohater szybko zdaje sobie sprawę, iż może przenosić rzeczy z tego innego wymiaru snów i dzięki temu odbudować swoje życie. Widziałem w tym szansę na dobre kino rozrywkowe. Niestety, została ona spektakularnie zmarnowana przez chińskich filmowców.
Początek intryguje, bo nie wiemy, jak bohater dostaje się do wymiaru snów i dlaczego tak się dzieje. Kłopot w tym, że twórcom nie zależy, by nam to wyjaśnić. Kwestia wątku fantasy jest potraktowana po macoszemu i nie wchodzimy w żadne szczegóły, które dałyby cokolwiek do zrozumienia. Historia serwuje same ogólniki i odpowiedzi w stylu "bo tak". To po budowanym potencjale staje się rozczarowujące, budzi wręcz niesmak.
Gdy bohater dorabia się fortuny i przy okazji arogancji, staje się nudny i antypatyczny, a Super Me traci impet i tym samym zaangażowanie widzów. W tym momencie robi się z tego kiczowaty i ckliwy romans, który ma mniejszą wartość emocjonalną niż przeciętna telenowela. Film traci całą uwagę widza, bo prym zaczyna wieść sztuczne budowanie uczucia w sposób wyidealizowany i wyprany z emocji. To zabiera tej historii wszystko, co było w niej najlepsze. A gdy dochodzi do finałowej konfrontacji ze zbirami, wszystko jeszcze bardziej staje się nie do zniesienia. Puste, z pomysłem na poziomie dwóch zdań rozpisania koncepcji i bez żadnej ciekawej wizji. Sceny z mistyczną istotą ze snów są efektowne i to też w finale wątku romantycznego jest podkreślone, ale więcej dobrego o tym powiedzieć nie można.
Super Me miało naprawdę atrakcyjny pomysł, który został zmarnowany. Świetnie, że Netflix dystrybuuje chińskie filmy, bo to kino oferuje wiele dobrego. Tym razem jednak seans pozostawia nas z rozczarowaniem. Szkoda czasu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat