Najnowsza recenzja redakcji
Na wstępie należy zaznaczyć, że Monster Hunter Stories to zwrot o 180 stopni względem głównej serii. I to zarówno pod względem fabuły, mechaniki, jak i stylistyki. To nie pogoń za stworami, z którymi walka, choć wymaga umiejętności, zasadniczo ogranicza się do sprawdzianu wyposażenia i tego, jakie obrażenia możemy z siebie wydusić, potocznie zwanego DPS checkiem. Nie oznacza to oczywiście, że bazowa rozgrywka stojąca za tą marką jest zła, po prostu sięgając po spin-off należy się nastawić na coś zupełnie innego. Tym czymś jest klasyczne JRPG z turowym systemem walki i cukierkową grafiką, a całą grę można streścić jednym słowem: przyjemna. Nie jest to tytuł w żaden sposób przełomowy, ot nieślubne dziecko Pokemonów i mojej wielkiej miłości z czasów GameBoya, czyli Summon Night: Swordcraft Story, zachowując przy tym własną tożsamość i nie będąc bezmózgą kalką.
Fabuła, jak już wspominałem, to mocne odejście od standardów serii. Przede wszystkim - nie gramy łowcą potworów a ich opiekunem. Jest to wytłumaczone fabularnie w prosty, acz sensowny sposób i wpisuje się ciekawie w ogólną narrację świata w tej serii przedstawionego. Jasne, pełno tu klisz, jak choćby przyjaciel z dzieciństwa i jednocześnie rywal głównego bohatera/bohaterki, zwroty fabularne widoczne z kilometra, zawoalowana opowieść o dojrzewaniu i poszukiwaniu własnej tożsamości. Nic nowego, to wszystko gdzieś już było, ale mimo to dalej przyjemnie się gra. Zwłaszcza że rozgrywka jest na tyle dobra, że w pewnym momencie opowieść staje się sprawą drugorzędną, przysłonięta całkiem przez fenomenalną i dającą masę frajdy rozgrywkę.
Choć walka w Monster Hunter Stories opiera się na starej jak świat grze w Papier, nożyce, kamień, a do tego liczba rodzajów broni jest względem głównej serii okrojona, to jest zaskakująco rozbudowana i wymaga strategicznego myślenia, a także znajomości silnych i słabych stron potworów. I to zarówno tych pod naszą kontrolą, jak i tych, którym stawiamy czoła. Walka toczy się, jak już wspomniałem, w systemie turowym i przez 99% czasu będę to starcia 2 (nasza postać i jej stwór) kontra grupa od 1 do 3 przeciwników. Poza standardowymi atakami, opartymi na sile, szybkości, lub technice, mamy także dostęp do szeregu umiejętności, zarówno naszych, jak i stwora, które również mają przypisane wspomniane właściwości. To, w połączeniu z różnymi efektami żywiołów i innymi czynnikami, daje naprawdę dużo opcji i czasem warto pokombinować, znajdując te optymalne albo najzabawniejsze.
Czasem zdarza się także, że walczyć będziemy przeciw innym jeźdźcom. Wtedy pojedynki takie odbywają się w parach jeździec/potwór, przy czym gracz nie może bezpośrednio atakować innego człowieka, ani być atakowanym przez niego, jedynie inne potwory mogą atakować do woli. Umiejętności naszych kompanów wykorzystamy również id o eksploracji świata i docieraniu do trudno dostępnych miejsc. Podobnie jak duże odsłony serii, tak i Stories napakowane jest zawartością dodatkową, którą na wiele godzin potrafi oderwać od głównego wątku.
Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, nie jest to na pewno najpiękniejszy tytuł tej generacji - delikatnie mówiąc. Należy jednak pamiętać, że tytuł ten oryginalnie ukazał się na 3DS prawie dekadę temu. Mimo to gra wygląda po prostu przyjemnie. Wiadomo, nie ma żadnych fajerwerków, animacje są proste i tak dalej, ale styl wizualny sprawia, że nie boli to aż tak bardzo. Zwłaszcza że Stories nadrabia te braki bardzo relaksującą rozgrywką. Zresztą taka celshadingowa grafika ma to do siebie, że w momencie, kiedy odpowiednio podkręcimy rozdzielczość, to o ile widać brak detali, reszta broni się sama. Na duży plus należy policzyć fakt, że przez swoją prostą oprawę tytuł ten działa niesamowicie płynnie. Udźwiękowienie jest w porządku, głosy i efekty są całkiem niezłe, muzyka wpada w ucho. Chciałem dodać, że miło też, że możemy zagrać z polskimi napisami, ale niestety okazjonalnie rzucają się w oczy spore błędy w lokalizacji i tworzy się dysonans między tym, co słychać, a co się czyta.
Reasumując, Monster Hunter Stories to przyjemna i relaksująca odskocznia od głównego nurtu serii. Polecam zarówno tym, którzy chcą na tę markę spojrzeć ze świeżego punktu widzenia, jak i po prostu fanom olschoolowego JRPG. Jasne, wizualnie trochę trąci myszką i tego odmówić się nie da, ale moim zdaniem na tym właśnie polega urok tej produkcji. Warto też wspomnieć, że jednocześnie z tą odsłoną, na konsole PlayStation trafia również jej sequel, którego wersję na Nintendo Switch recenzował na łamach portalu mój redakcyjny kolega Paweł Krzystyniak.
Plusy:
+ ładna, klasyczna oprawa;
+ zaskakująco głęboki system walki;
+ nowe spojrzenie na znany świat;
+ jest co robić.
Minusy:
- bardzo słaba polska lokalizacja;
- fabuła to jedna wielka klisza.