Ponura, lecz hipnotyzująca wizja przyszłości naszej planety – jedna z najlepszych w całej fantastyce! Ziemię, tkwiącą nieruchomo pod palącym światłem umierającego powoli Słońca, pokrywa nieprzebyta dżungla rozrośniętego do planetarnych rozmiarów figowca. Bezlitosną walkę z bogactwem agresywnych, zmutowanych roślinnych form życia przeżyły tylko nieliczne zwierzęta i zdegenerowany, coraz rzadziej występujący człowiek. Czy związek z myślącym grzybem pozwoli mu przetrwać?
Premiera (Świat)
22 października 2019Premiera (Polska)
22 października 2019ISBN
978-83-8062-599-0Polskie tłumaczenie
Marek MarszałLiczba stron
312Autor:
Brian W. AldissGatunek:
Science fictionWydawca:
Polska: Rebis
Najnowsza recenzja redakcji
Jesteśmy przyzwyczajeni do traktowania gatunku ludzkiego jako tego dominującego na Ziemi. Niezależnie, czy wynika to z nakazu „zaludniajcie ziemię i miejcie nad nią władzę” (Rdz 9,7), czy z obserwacji rozwoju technologicznego, niedostępnego żadnemu innemu gatunkowi na naszej planecie. Dlatego powieści, które bawią się konceptem ludzkości przegrywającej z przyrodą lub innymi istotami będącymi na wyższym poziomie rozwoju, są interesujące, szczególnie jeśli autor nie pokusi się o bohaterską postawę przezwyciężenia trudności i odbudowy cywilizacji, a zagra bliżej tonów skłaniających do pokory. Brian W. Aldiss, tworząc Cieplarnię, zdecydowanie nie chciał pozostawić czytelnika z poczuciem optymizmu.
Ziemia w nieokreślonej, ale zdecydowanie bardzo dalekiej przyszłości, jest niebezpieczna i nierozpoznawalna. Ludzie nie są już gatunkiem rozporządzającym zasobami naturalnymi, nie ma śladu po cywilizacji, po kulturze zaś pozostały jedynie echa w postaci obrządków pogrzebowych i wierzeń w dusze. Życie jest trudne, zginąć łatwo, wszystko kręci się wokół jedzenia, bezpieczeństwa i rozmnażania. Planetą władają rośliny, których rozrost i rozwój spowodował przytłoczenie wszelkich innych form życia. Niewielkie plemię, wyspecjalizowane w życiu w dżungli, poznajemy podczas przekazania władzy nowemu pokoleniu, dorośli zaś decydują się na specyficzną podróż, która ich zdaniem zakończy ich życie. Młodzież szybko gubi się wewnętrznie, szczególnie czy Gen przypadkiem staje się nosicielem bardzo dziwnego pasożyta – smardza. Pasożyt okazuje się być przydatny podnosząc inteligencję swojego gospodarza i nieustająco sięgając ukrytych pokładów wiedzy, w tajemniczy sposób zakodowanej w chłopcu. Tak zaczyna się podróż przez niezwykłe miejsca, w których spotyka ludzi dostosowanych do lokalnych warunków środowiskowych, próby przejęcia władzy na możliwie szeroką skalę, zderzenie z pozostałościami technologicznymi dającymi wskazówki co do dawniejszej historii ludzkości.
Relacja Gena ze smardzem jest specyficzna, oparta na wzajemnych korzyściach, a jednocześnie na rywalizacji o realizację własnych celów. Obserwacja ich dialogów, konfliktów czy okresów zgodnego współdziałania jest fascynująca, a jednocześnie wywołująca niepokój u czytelnika. Jest to wątek ciekawy, szczególnie, że smardz wymusza poruszanie się Gena i daje to możliwość poznania różnorodnych środowisk i plemion ludzkich. Z kolei wątek dorosłych, których planowa podróż ku śmierci okazuje się jedynie początkiem nowego etapu w ich życiu. Ten wątek jest zdecydowanie zbyt słabo rozwinięty i przypomina ślepą uliczkę – prawie tak jak ewolucja człowieka.
Cieplarnia to powieść nieoczywista, z jednej strony trochę o władzy w prymitywnym społeczeństwie, trochę o zagrożeniach wynikających z nagłego i nadmiernego oświecenia, a po części o minusach nietypowego sojuszu. Dekoracje, w jakie autor ubrał swoją powieść, są niesamowite i przynoszą na myśl raczej obcą planetę niż rozwój znajomej flory. A jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że te niby niezwykłe przygody są typowe dla ludzi i znajome do bólu. Pewne problemy nosimy w sobie niezależnie od tego, gdzie trafimy i jak przychodzi nam żyć.