Czy miewasz wrażenie, że ktoś cię obserwuje? Albo w ciemnej uliczce słyszysz kroki, lecz gdy się odwracasz, nikogo nie ma? Czy patrząc w ciemność, widzisz czasem tajemniczy kształt i szybko zasłaniasz okno, mówiąc sobie, że coś ci się przywidziało? Helen Franklin to samotna Angielka od lat mieszkająca w Pradze i narzucająca sobie pokutę za dawne winy. Pewnego zimowego dnia spotyka jednego z nielicznych przyjaciół, który z obłędem w oczach wręcza jej tajemniczy rękopis. Helen zaczyna poznawać kolejne historie, które łączy postać w czarnej szacie. To Melmoth, kobieta o zakrwawionych stopach, która przez wieki wędruje po ziemi, zna wszystkie ludzkie winy i czasem wzywa kogoś na wieczną potępieńczą tułaczkę. Sarah Perry, autorka zekranizowanego Węża z Essex, zagłębia się w mroczne otchłanie sumienia i pokazuje, jak w wyniku strachu, konformizmu i zawiści niepozorne działania przyczyniają się do najgorszych okrucieństw. W tej szkatułkowej powieści widzimy świat oczami XVI-wiecznej luteranki skazanej na stos, niemieckiego chłopca mieszkającego w okupowanej przez nazistów Pradze i dwóch tureckich urzędników u schyłku imperium osmańskiego. Helen zaś wspomina Manilę, gdzie w młodości poznała farmaceutę oraz kobietę oszpeconą przez narzeczonego. To niezwykła powieść przepełniona aurą niesamowitości.
Premiera (Świat)
26 lipca 2023Premiera (Polska)
26 lipca 2023Polskie tłumaczenie
Agnieszka WilgaLiczba stron
272Autor:
Sarah PerryGatunek:
grozaWydawca:
Polska: Marginesy
Najnowsza recenzja redakcji
Melmoth przenosi czytelników do współczesnej Pragi i – przynajmniej początkowo – koncentruje się na trójce znajomych, może nawet przyjaciół. Prawniczka, badacz, tłumaczka – różne charaktery, typy osobowości, ale coś ich przyciąga do siebie, choć na ich znajomości i związkach widoczne są rysy i pęknięcia. Na orbicie pojawiają się nowe postaci, a relacje między nimi ulegają przedefiniowaniu. Wiele z tego dzieje się za sprawą poznania legendy o Melmoth i kolejnych relacji dotyczących pojawiania się tej enigmatycznej istoty. Wkrótce przeradza się w to obsesję.
Kim w ogóle jest tytułowa postać? W literaturze, a pośrednio i w popkulturze, miano Melmoth zaistniało głównie dzięki XIX-wiecznej powieści gotyckiej Charlesa Maturina, będącej wariacją na temat faustowskiego paktu z diabłem i motywu Żyda Wiecznego Tułacza. Perry podąża tym tropem, ale wprowadza własne modyfikacje. U niej Melmoth to kobieta, która zanegowała zmartwychwstanie Chrystusa i została za to skazana na samotną, wieczną tułaczkę. Przyciąga ją smutek, żal i winy za zbrodnie – pragnie przeciągnąć osoby, które dopuściły się takich rzeczy, na swoją stronę, by towarzyszyły w jej karze.
Na powieść Sarah Perry składa się znaczna liczba przeplatających się opowieści, historii w historiach, wtrąceń i zapisków uzupełniających obraz. Poza głównym, teraźniejszym wątkiem autorka serwuje czytelnikom chociażby opowieść chłopca z czasów II wojny światowej, który doniósł na sąsiadów, kobiety sprzed kilkuset lat oskarżonej przez kościelne władze z powodu innej wiary, braci zamieszanych pośrednio w masakrę Ormian w Turcji. Nawet każdy ze współczesnych bohaterów kryje w sobie jakąś mroczną opowieść, która zalega na dnie duszy.
Przesłanie Melmoth jest jasne: każdy z nas ma sekrety; czyny, których się wstydzi. Mogą one być efektem strachu, lenistwa, podążania z nurtem albo po prostu czystej zawiści. Intencje mogą być przeróżne, ale jeśli wewnętrznie się tego nie przepracuje, nie zasłuży się na odkupienie, to zagnieżdżony w nas robak będzie toczył duszę, a my będziemy marnieć. Perry pokazuje różne drogi, pozytywne i negatywne, aczkolwiek bardziej stara się zaoferować więcej nadziei, niż grozić potępieniem.
Powieść ma nastrojowy, melancholijny charakter. Wytworzona w ten sposób aura niesamowitości przypomina nieco klasyczne powieści gotyckie. Autorka sprawnie posługuje się piórem, tworząc skomplikowaną (choć, paradoksalnie, pod niektórymi względami niezwykle prostą), utkaną z wielu wątków opowieść, w której krok po kroku zdziera kolejne warstwy tajemnicy, buduje postacie i skłania nas do refleksji nad ich losem – a dzięki temu i nad nami samymi. Tu nie ma prostych odpowiedzi, ale być może pokazana jest ścieżka, którą warto podążać.