W nowojorskim ciasnym mieszkanku spotykają się Czarny i Biały – uniwersytecki profesor, który utracił sens życia i żyje w świecie bez Boga i były więzień, który wierzy w wielki plan, według którego toczy się życie na Ziemi. W ich dyskusji ścierają się dwa odmienne światopoglądy. Który zwycięży?
Premiera (Świat)
24 października 2006Premiera (Polska)
17 października 2013Polskie tłumaczenie
Robert SudółLiczba stron
124Autor:
Cormac McCarthyGatunek:
PowieśćWydawca:
Polska: Wydawnictwo Literackie WL
Najnowsza recenzja redakcji
Sunset Limited to stacja metra, a jednocześnie miejsce, w którym spotykają się dwie nieprzeciętne jednostki – czarnoskóry były więzień oraz biały profesor. Pierwszy ratuje tego drugiego spod kół nadjeżdżającego pociągu. Punktem wyjścia do dalszych rozmów światopoglądowych staje się próba samobójcza, a dywagacje w mieszkaniu Czarnego mają na celu przedłużenie momentu powrotu Białego na peron - w nieskończoność.
Tutaj liczy się każdy dialog, a żadne słowo nie jest bez znaczenia i prowokuje czytelnika do dalszej dyskusji. Mimo iż bohaterów dzieli praktycznie wszystko - m.in. wykształcenie, pochodzenie i poglądy religijne - to ich rozmów "słucha się" z zapartym tchem. Każda ze stron przytacza naprawdę solidną argumentację na poparcie swoich tez i, o dziwo, nietrudno nie zgodzić się z żadnym z nich. Ale to leży już tylko w kwestii czytelnika, którą ze stron wybierze. Jedno jest pewne: któryś z nich musi przegrać tę walkę, a drugi niezaprzeczalnie wygra, mimo iż obydwaj zachowują się, jakby walczyli z wiatrakami - Czarny, próbując naprawiać zepsuty przez nas świat, i Biały, dla którego śmierć jest jedynym wybawieniem od obecnej egzystencji.
Nerwowe, energetyczne dialogi może i przez większość czasu nikną pod naporem ciężaru tematów, o jakich rozprawiają bohaterowie, niemniej jednak są one wręcz poetyckie i cudownie nierzeczywiste. Teraźniejszość przeplata się tu nieustannie z przeszłością, a przyszłość dla postaci jest jakże niepewna. Cokolwiek jednak by się nie stało, tych dwóch na zawsze pozostanie więźniami; Biały - logiki, Czarny - poczucia moralnego obowiązku. Obaj są również ludźmi, którzy doświadczają. Biały skazany jest na destrukcyjną rozpacz, która pogrąża go w nicości; Czarny na nadzieję o wymiarze wręcz mistycznym.
Po lekturze książki, a raczej powieści pisanej dramatem, w mojej głowie pozostał fantastyczny obraz pojedynku, który dorównuje co najmniej temu przedstawionemu w sztuce "Kolacja na cztery ręce" Paula Barza pomiędzy Bachem a Haendlem. Jeśli Waszym zdaniem McCarthy próbuje udzielać jakichkolwiek odpowiedzi na temat ludzkiej egzystencji, to jesteście w błędzie. Choć autor daje czytelnikowi jasno do zrozumienia, że powinien wybrać którąś ze stron – albo się zabij, albo ciesz się ze wszystkiego, co przyniesie ci los.