1670: sezon 2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 13 grudnia 2023Po dwuletniej przerwie wracamy do Jana Pawła i jego kochanej Adamczychy. Czy twórcom udało się utrzymać klimat z pierwszego sezonu? Czy spełniają pokładane w nich nadzieje? Sprawdzamy.

Pierwszy sezon parodii życia polskiej szlachty szturmem podbił serca widzów. Produkcja Netflixa wyróżniała się świetnie napisanymi postaciami i oryginalnym humorem. Co ważne, nie wzbudzała uczucia żenady jak większość rodzimych komedii. Balonik oczekiwań był więc nadmuchany do granic wytrzymałości. Ekipa – w składzie Maciej Buchwald, Kordian Kądziela i Jakub Rużyłło – stanęła na wysokości zadania i rozpisała historię Adamczychy na kilka kolejnych sezonów. Na streaming właśnie trafił drugi, a podczas uroczystej premiery zapowiedziano, że ruszają zdjęcia do trzeciego.
Jan Paweł Adamczewski (Bartłomiej Topa) w całości odzyskał ukochaną Adamczychę. Wygnał znienawidzonego Andrzeja (Andrzej Kłak), więc może kontynuować plan zostania najsłynniejszym Janem Pawłem w historii Polski. Udaje się do Turcji, by zaskarbić sobie sympatię przebywającego tam na wakacjach Leszka i uzyskać od niego zgodę na zorganizowanie dożynek. Jego marzenie szybko przeradza się w koszmar. Na tegoroczną uroczystość zostaje zaproszony król Wiśniowiecki, co znacznie podnosi rangę wydarzenia. I co za tym idzie – jego koszty, które przewyższają majątek Adamczewskich. Jeśli Jan Paweł zastawi cały swój dobytek, by dogodzić królowi, może wszystko stracić – dom, chłopów, a nawet tytuł szlachecki. Cała rodzina staje na głowie, by impreza się udała.
Pierwszy odcinek drugiego sezonu zaczyna się powoli. Przestraszyłem się trochę, że twórcy stracili wyczucie smaku, jeśli chodzi o humor. Wyśmiewanie się z zachowań rodaków na wakacjach typu all inclusive wydawało mi się zbyt proste. Brak umiaru przy szwedzkim stole, wbijanie parawanów na plaży, kradzież darmowych ręczników – to nie pasowało mi do klimatu 1670. Jednak po tym epizodzie bohaterowie wrócili do Adamczychy, a z nimi i serial powędrował na odpowiednie tory. Znów zaserwował nam znakomitą rozrywkę i celną satyrę. Motywem przewodnim okazała się maksyma „Postaw się, zastaw się”, która chyba jest wpisana w nasze DNA. Chęć imponowania bogactwem, szczęściem, nawet gdy go tak naprawdę nie ma, jest u nas niezwykle silna. Zrobimy wszystko, by w oczach sąsiadów, krewnych, znajomych czy przypadkowych ludzi uchodzić za osoby, które odniosły niesłychany sukces. W 1670 każdy z bohaterów okłamuje siebie i otoczenie. I nie mówię tylko o zakochanym w sobie po uszy Janie Pawle, ale o całej jego rodzinie. Zofia (Katarzyna Herman) usilnie próbuje zagłuszyć swoje prawdziwe fantazje, synowie starają się udowodnić ojcu, że zasługują na to, by odziedziczyć Adamczychę, a córka Aniela (Martyna Byczkowska) udaje, że nie jest typową wywyższającą się szlachcianką. Również Bogdan (Dobromir Dymecki), który nagle stał się bogaczem, pragnie budzać podziw. Nawet Maciej (Kiryl Pietruczuk), szlachetny pomocnik kowala, w tym sezonie poczuje chęć wzbogacenia się i wyjścia z biedy, by starać się o rękę panny Anieli. Ale taki jest świat. Każdy z nas chce od życia więcej i walczy o uznanie środowiska, w którym się obraca. Adamczycha to Polska w pigułce – czy nam się to podoba, czy nie.
1670 przeszło kilka zmian castingowych. Pojawiły się nowe postacie, ale w oczy najbardziej rzuca się podmiana jednego z synów Jana Pawła – Stanisława. Otóż Michał Balicki z powodu angażu w Edukacji XD musiał zrezygnować z udziału w produkcji Netflixa. Zastąpił go Filip Zaręba – i robi to na tyle dobrze, że fani raczej nie powinni mieć większego problemu z zaakceptowaniem tej zmiany.
Na ekranie zobaczymy także Tomasza Schuchardta jako Jana III Sobieskiego oraz Jędrzeja Hycnara jako szlachcica przybywającego do Adamczychy, by nadzorować przygotowania do Królewskich Dożynek. Jego wątek z Anielą wypada bardzo naturalnie i świetnie popycha kilka postaci do głębszego rozwoju. Scenarzyści znaleźli sposób, by dodać temu serialowi jeszcze więcej różnorodnych emocji, nie kopiując rozwiązań, które działały w pierwszym sezonie.
Jednak kreacją, dla której wszyscy wracamy do tej produkcji, jest Jan Paweł genialnie grany przez Bartłomieja Topę. Nie wiem, jak on to zrobił, ale udało mu się przesunąć granicę żartu. Uczynił ze swojego bohatera jeszcze większego życiowego fajtłapę, ale nie popadł w zbyt mocną parodię. Jest on istnym królem tej produkcji i wszystko kręci się wokół niego. Topa jest taką trampoliną dla kolegów z planu – pomaga im wskoczyć na jeszcze wyższy poziom absurdu. Mam wrażenie, że wyznacza pewien kierunek dla reszty, która nie boi się eksperymentować z żartami. A efekt jest fenomenalny.
Kulminacją i największym osiągnięciem tego sezonu jest zamykający go odcinek ósmy, w którym dochodzi do zorganizowania zapowiadanej imprezy. Jest to moim zdaniem szczyt scenariuszowego i aktorskiego kunsztu. Nie wiem, czy ekipa przebije to w trzecim sezonie, ale z chęcią to sprawdzę.
1670 pozostaje najlepszą rodzimą produkcją komediową od Netflixa. Udowadnia, że z odpowiednimi twórcami ta platforma potrafi tworzyć świetne rzeczy. Szkoda, że robi to tak rzadko.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:




naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1991, kończy 34 lat
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1979, kończy 46 lat

