1923 - sezon 1, odcinek 5 - recenzja
Serial 1923 powrócił po krótkiej przerwie z solidnym, ale też monotonnym odcinkiem. Fabuła rozwijała się powoli, ale poszczególne wątki budziły zainteresowanie.
Serial 1923 powrócił po krótkiej przerwie z solidnym, ale też monotonnym odcinkiem. Fabuła rozwijała się powoli, ale poszczególne wątki budziły zainteresowanie.
Nowy odcinek 1923 trwał bardzo długo, bo ponad godzinę. Dobrze, że podzielono go na trzy główne historie, bo inaczej mógłby się niemiłosiernie dłużyć. Tak naprawdę niewiele się w nim wydarzyło. Po prostu śledziliśmy dalsze losy bohaterów, którzy podejmowali trudne decyzje i musieli radzić sobie w niełatwych sytuacjach. Na szczęście wątki różniły się od siebie, dzięki czemu wzbudzały ciekawość.
Najciekawiej prezentował się wątek Spencera oraz Alex, którzy poszukiwali transportu do Stanów Zjednoczonych. Początkowo w tej historii niewiele się działo, ale samo to, że znajdowali się w Afryce, a okolica portu wyglądała egzotycznie, sprawiało, że poziom zainteresowania wzrastał. Ostatecznie najszybszym statkiem okazał się zaniedbany i zdezelowany holownik. Jednak to nie łódź była najbardziej intrygującym elementem historii, a jej schorowany i szorstki kapitan. Zagrał go Peter Stormare, który idealnie pasuje do tego typu ról. Szkoda, że szybko wyzionął ducha, bo był barwny i niejednoznaczny. Znał wiele fascynujących i przerażających opowieści – np. o statku widmo, na który natknęli się bohaterowie. Widok był niespodziewany i niesamowity, budził dreszczyk emocji. Twórców znowu poniosła wyobraźnia (podobnie jak to było z atakiem lampartów i lwów), gdy dryfujący statek wpłynął na ich łódź. Nie wiemy, jaki los spotkał Spencera i Alex, ponieważ postanowiono zakończyć odcinek cliffhangerem sugerującym, że zginęli tragiczną śmiercią. Raczej na takie zagrywki żaden z widzów się nie nabierze. W tym wątku niezmiennie może się podobać chemia między aktorami – Brandonem Sklenarem i Julią Schlaepfer – która napędza ich miłosną historię.
Z kolei na ranczu bohaterowie przeżywali trudny czas. Samobójstwo popełniła Emma, czyli matka Jacka. To wydarzenie potraktowano po macoszemu. Można było nawet nie zauważyć, że zdarzyło się coś złego. Dlaczego tak się stało? Przecież mamy do czynienia z osobą z rodziny Duttonów. Więcej uwagi poświęcono nieco oziębłej relacji Jacka i Elizabeth. Miłość szybko w nich odżyła, a do tego kobieta spodziewa się dziecka, więc może ten wątek rozwinie się w bardziej interesującym kierunku.
Na ranczu panowała przytłaczająca atmosfera, ponieważ wszyscy byli przybici po napaści, a do tego musieli pozbyć się większości bydła. Napięta sytuacja związana była ze zdrowiem Jake’a, który nie mógł bronić Yellowstone, oczekiwaniem na Spencera oraz czyhającym na zdobycie rancza Donaldem Whitfieldem. Konfrontacja tego człowieka z Carą nie należała do porywających, ale Timothy Dalton ma niezwykły urok osobisty. Pod tą maską uprzejmości skrywa się prawdziwy kapitalistyczny drań. To bardzo intrygujący bohater.
Twórcy na każdym kroku starali się podkreślić, że nastąpił gwałtowny postęp technologiczny. Dobrze zadziałał kontrast między bryczką Cary (Helen Mirren) a samochodem Whitfielda. Pokazano też minę Bannera, na którym ogromne wrażenie zrobił dom wyposażony w gaz, wodę i elektryczność. Podobnie było w wątku Spencera, który szukał sposobu, aby przekazać wiadomość do USA. W tym wypadku pomocne okazały się radio i telegraf. Dla widzów to nic nadzwyczajnego, ale dla postaci to niesamowite nowości. Ciekawie obserwuje się ich reakcje na to wszystko.
Nie zapomniano też o Teonnie Rainwater, która uciekła z internatu dla rdzennych mieszkańców. Nie zabrakło okrutnych i bardzo emocjonalnych scen wyżywania się na dziewczętach. Teonna została uratowana przed wilkiem przez Hanka. Dzięki temu, że bohaterowie mówili w swoim języku, scena prezentowała się bardziej naturalnie, choć wydaje się, że młoda aktorka miała spore problemy z wymową. Miejmy nadzieję, że Michael Greyeyes pozostanie w serialu dłużej niż Peter Stormare, bo jego postać jest warta poznania.
Piąty odcinek 1923 to przejściowy epizod, który delikatnie popchnął fabułę do przodu. Raczej panowały w nim ponure nastroje. Podkreślano, z jakimi trudnościami muszą się mierzyć bohaterowie. Kilka momentów napawało optymizmem, a Jacob nieco odzyskał wigor. To nie był porywający odcinek, ale prawdopodobnie podprowadził widzów do znacznie istotniejszych wydarzeń, które, miejmy nadzieję, zdynamizują historię za tydzień.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat