„24: Jeszcze jeden dzień”: Dziewięć żyć – recenzja
24: Live Another Day rozpędzał się niczym letni telewizyjny blockbuster, z każdym kolejnym odcinkiem dostarczając mieszanki akcji i emocji w idealnych proporcjach. Nie inaczej jest w przypadku finałowej odsłony, która trzyma w napięciu do ostatniej sekundy.
24: Live Another Day rozpędzał się niczym letni telewizyjny blockbuster, z każdym kolejnym odcinkiem dostarczając mieszanki akcji i emocji w idealnych proporcjach. Nie inaczej jest w przypadku finałowej odsłony, która trzyma w napięciu do ostatniej sekundy.
24: Live Another Day to jak najbardziej udany powrót Jacka Bauera na mały ekran po długiej nieobecności. Można było mieć wątpliwości, czy ta reaktywacja sprosta oczekiwaniom, ale w niedługim czasie od premiery całkowicie rozwiała te wątpliwości i tylko rozbudziła nasz apetyt na więcej 24: Live Another Day!
Recenzja zawiera spoilery!
U progu III wojny światowej Bauer walczy z czasem, aby zapobiec globalnej katastrofie, ale fani dobrze wiedzą, że z zapartym tchem będziemy oglądać osobiste dramaty bohatera, a dorwanie Chenga to tylko formalność. Ten bowiem podpisał na siebie wyrok śmierci już dawno temu. Niemniej operacja w porcie to bezbłędnie zrealizowana sekwencja akcji. Powraca jedna z najlepszych postaci drugoplanowych w historii serialu, czyli Belcheck, który razem z Jackiem eliminuje kolejnych Chińczyków, kończąc wszystko efektowną dekapitacją.
Aktorsko wszyscy wspinają się na wyżyny swoich możliwości. Sutherland gra Bauera już 13 lat i za każdym razem jego bohater cierpi inaczej, a tragiczne wieści i wydarzenia kumulują się w nim oraz są jednym z głównych wyznaczników jego ewolucji. Raver, Strahovski i Devane także zaprezentowali się wyśmienicie, a ostatnie chwile Audrey można było oglądać tylko ze łzami w oczach. To w żadnym wypadku nie było przewidywalne czy rozczarowujące – to było przepowiedziane! Scenarzyści pamiętają finał Dnia 6 i wyśmienicie do niego nawiązują, jednocześnie kontynuując tradycję emocjonalnego torturowania protagonisty. W 24: Live Another Day nigdy nie ma happy endów, a Jack Bauer zazna ulgę i "wyśpi się" dopiero po śmierci.
Zobacz zwiastun odcinka:
[video-browser playlist="634794" suggest=""]
Przeskok czasowy wypadł solidnie i bardzo płynnie, a sam epilog był rewelacyjny. Kate dzieliła z Jackiem wiele analogii na przestrzeni sezonu i trend ten jest kontynuowany również w finale. Niczym Bauer po Dniu 1 Morgan opuszcza agencję, która przysporzyła jej tyle bólu. Niedługo jednak pewnie sam prezydent zadzwoni do niej z prośbą o powrót do służby. Prawdziwą ozdobą ostatnich minut był wręcz dobijający widza monolog Jamesa Hellera, który w niedługim czasie zapomni o wszystkim, co wydarzyło się w ciągu tego parszywego dnia, i o swojej ukochanej córce. Choroba pochłania go kawałek po kawałku, a on tak naprawdę nie może się teraz doczekać, aż ta dokończy dzieła. Wtedy ten wszechogarniający smutek i żal bezpowrotnie przeminą. Gdy dodamy do tego nieziemską ścieżkę dźwiękową Seana Callery’ego (który znowu przeszedł samego siebie), otrzymamy scenę perfekcyjną.
Czytaj także: Comic-Con: "24 godziny" i inne seriale potwierdzone
Zakończenie 24: Live Another Day funkcjonuje za to na dwóch płaszczyznach i jest w pewnym sensie lepsze od tego, jakie oglądaliśmy cztery lata temu. Wtedy aż prosiło się o kontynuację, a historia Jacka pozostawała jak najbardziej otwarta. Tym razem dostaliśmy zwieńczenie, które można interpretować dwojako. Być może poświęcenie Bauera dla Chloe - obecnie najbliższej mu osoby - to jego ostateczny akt heroizmu, który sprowadził uśmiech na jego twarz tuż przed śmiercią na rosyjskiej ziemi, co zwiastuje cichy zegar. Z drugiej strony twórcy nie zamykają sobie drogi do ewentualnej kontynuacji serialu. Czyżby z głównym bohaterem pracującym dla jednego ze swoich największych wrogów?
Zagadką pozostaje więc, czy będzie Bauerowi dany jeszcze jeden dzień. Wykorzystał on bowiem swoje dziewiąte życie, ale przecież Ramon Salazar powiedział w 3. serii, że ten człowiek ma ich więcej niż kot. Także miejmy nadzieję, że 24 prędzej czy później powrócą do telewizji z równie udanym sezonem.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat