„24: Jeszcze jeden dzień”: Niedokończone sprawy – recenzja
24 godziny wrzucają piąty bieg w finałowej fazie sezonu, a dziesiąty odcinek jest najlepszym z dotychczasowych.
24 godziny wrzucają piąty bieg w finałowej fazie sezonu, a dziesiąty odcinek jest najlepszym z dotychczasowych.
Po trio scenarzystów Cochran, Katz i Coto mogliśmy spodziewać się rewelacyjnej odsłony i panowie nas nie zawiedli. To był klasyczny odcinek 24 godziny, pełen twistów, akcji i smaczków. Twórcy na koniec serii wytaczają ciężkie działa, przy których tragiczne w skutkach ataki dronów kontrolowanych przez Margot sprawiają wrażenie dość błahego zagrożenia.
Ten odcinek miał dosłownie wszystko, co fani serialu kochają najbardziej - masa tych elementów jest zaś w pierwszej połowie epizodu powiązana ze Stevem Navarro. Są duże szanse na to, że Benjamina Bratta możemy już w tej serii nie zobaczyć, a jeżeli to faktycznie było pożegnanie aktora z jego rolą to zaiste wyszło ono znakomicie. Najpierw pościg uliczkami Londynu, potem dobrze znane nam bauerowskie przesłuchanie z domieszką tortur i psychologiczna zagrywka, która przynosi pożądany rezultat. A to wszystko okraszone zwalającymi z nóg one-linerami ("Immunitetu nie ma na stole. Ale za to jest tam twoja dłoń!"). Jak by na to nie patrzeć, Steve jest "Niną" Kate Morgan – przyjacielem, który okazał się zdrajcą i odpowiada za śmierć jej męża. Relacja to niezwykle ciekawa, podobnie jak motywacje kierujące Navarro. To wątki, które aż proszą się o rozwinięcie w kolejnej serii, której można pożądać coraz mocniej wraz z lepszymi z każdym tygodniem odcinkami.
Z minuty na minutę napięcie rosło, a scenarzyści nie zwalniają tempa. Mark włączył panic mode i jego głównym priorytetem jest w tym momencie ratowanie samego siebie. Zawarł pakt z diabłem (czyt. Rosjanami) i nadszedł czas wywiązania się umowy. Dzień nie ułożył się dla Boudreau korzystnie i w jego najbliższej przyszłości widzę szukanie schronienia w rosyjskim konsulacie. Wszyscy zaś dobrze wiemy, co się dzieje, gdy Jack Bauer jest w pobliżu konsulatów. Znakomicie wyszła scena, w której Jack i Kate rozmawiają w samochodzie i wspomniane są wydarzenia z Dnia 8. Bauer tylko na moment przypomniał sobie o Rosjanach, a ci chwilę później wpakowali się w niego ciężarówką!
[video-browser playlist="634385" suggest=""]
Jeżeli chodzi o dawnych wrogów naszego protagonisty to panuje tu w tej kwestii niesamowity rozmach. Mnożą się oni w zastraszającym tempie, a fani mogą tylko zacierać ręce z przysłowiowym bananem na twarzy. Do imprezy dołączają się również Chińczycy, a na ich czele stoi nie kto inny tylko Cheng Zhi. Trzeba przyznać, że zalicza on prawdziwe wejście smoka. Zaczyna od małego masowego mordu, a kończy odcinek prowokując III wojnę światową. Jak się okazuje, Adrian Cross był faktycznie pośrednikiem, ale nieco zbyt niezależnym i pewnym siebie, za co srogo zapłacił. Cheng natomiast pragnie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Nienawiść do USA i jego własnego narodu, który się go wyrzekł ma mieć ujście w spowodowaniu międzynarodowego konfliktu zbrojnego między tymi dwoma nacjami. Mają twórcy rozmach!
Kto by pomyślał, że 24 godziny będzie najbardziej fabularnie powiązane z najsłabszym szóstym sezonem. Jeżeli scenarzyści chcą nam w jakiś sposób wynagrodzić wady tamtej serii to wychodzi im to na razie bardzo dobrze. Zarówno Jack oraz Audrey mają z Chengiem niedokończone sprawy, które należy raz na zawsze zamknąć. A w międzyczasie oczywiście zapobiec globalnemu kataklizmowi, nie wspominając już o odparciu ataku agentów drugiego supermocarstwa. Jack Bauer będzie miał więc pełne ręce roboty w ostatnich dwóch odcinkach Dnia 9, które zapowiadają się spektakularnie.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat