Wojownik: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 17 listopada 2024Wojownik to serial oparty na pomyśle Bruce'a Lee, który według znanych informacji został skradziony przez studio, z którym Lee rozmawiał i przerobiony w latach 70. na Kung Fu z Davidem Carradine'em, z czym do dziś wiązane są prawne i etyczne kontrowersje. Teraz możemy zobaczy serial, który jest bliższy wizji legendy kina akcji. Zadbał o to Jonathan Trooper, twórca Banshee.
Wojownik to serial oparty na pomyśle Bruce'a Lee, który według znanych informacji został skradziony przez studio, z którym Lee rozmawiał i przerobiony w latach 70. na Kung Fu z Davidem Carradine'em, z czym do dziś wiązane są prawne i etyczne kontrowersje. Teraz możemy zobaczy serial, który jest bliższy wizji legendy kina akcji. Zadbał o to Jonathan Trooper, twórca Banshee.
Warrior to serial na pierwszy rzut oka o prostym koncepcie. Fabuła osadzona jest w XIX wieku w San Francisco i skupia się na wojowniku imieniem Ah Sahm, który przybywa z Chin w określonym celu. Jak to często bywa, nic nie idzie zgodnie z planem. Jest to postać ciekawa, choć trudno mu kibicować. Jest krnąbrny, naiwny i troszkę antypatyczny w swojej przesadnej pewności siebie. Czuć w wielu scenach, że on wie, jakie ma umiejętności w sztukach walki i nikt mu nie może podskoczyć. Dlatego brawa dla twórcy, że wprowadził tę jedną scenę, która sprowadza bohatera na ziemię, a w roli przeciwnika obsadził niezawodnego Joe Taslima z serii Raid. To zmienia postać rzeczy w premierowym odcinku, bo pozwala rozpocząć budowę wątku ewolucji bohatera w kogoś lepszego, ciekawszego i wartego poświęcania mu czasu.
Każdy fan Banshee pewnie będzie zastanawiać się, czy Jonathanowi Tropperowi uda się znowu wstrzelić w klimat. Po pierwszym odcinku czuć, że Wojownik ma to "coś", co własnie miało Banshee. Zarazem jednak produkcja jest inna i trafia w zupełnie inne nuty. Jest to propozycja dla wielbicieli historii o gangach, w której nie brak machinacji, intryg i przemocy (kilka scen jest mocnych!). Zarazem czuć, że wprowadza on tutaj to, co sprawdzało się i podobało, ale opiera się na zupełnie innych fundamentach. Dlatego w życiu nie powiem, że Wojownik jest następcą Banshee. Ma zbyt wiele elementów nadających mu własnej, unikalnej wartości, więc takie nazewnictwo w dużej mierze nie wydaje mi się trafione. Czuć, że to właśnie twórca Banshee to robił i nie ma ku temu wątpliwości, ale pokazuje on, że choć wypełnia tę pustkę, robi to inaczej i ze świeżością.
Sceny akcji są podstawą Wojownika i zarazem jego najmocniejszym punktem. Za choreografię i reżyserię walk odpowiada Brett Chan. Jego filmografia nie zapowiadała fajerwerków, bo miał na koncie choćby pierwszy sezon Iron Fista (choć tam słabość walk wynikała z innych przyczyn), ale można powiedzieć z czystym sumieniem, że poradził sobie znakomicie. Zwłaszcza że mamy dwa kompletnie inne światy wymagające zupełnie innej wizji na choreografię, ustawienia kamery czy dynamikę. Z jednej strony mamy Chinatown z Ah Sahmem na czele, który nieprzypadkowo walczy w stylu Bruce'a Lee. Twórcy wyraźnie tym faktem oddają hołd legendzie kina i autorowi oryginalnego konceptu na ten serial. Aktor radzi sobie wyśmienicie, zadając ciosy efektywnie, swobodnie i z potrzebną naturalnością. Walki z jego udziałem (zwłaszcza ta z Taslimem!) są dynamiczne i oparte na umiejętnościach, ale zarazem tak realistyczne, jak to tylko możliwe. Widz ma czuć energię, dostrzegać arsenał ciosów, jakich bohater używa, ale nie ma odstraszać się zabiegami rodem z kina kopanego. Póki co nie uświadczymy w tym długich pojedynków czy akrobatycznych ciosów. Jest to coś pomiędzy - zarazem zachowanie efektywności walk i ich dynamiki, ale przy wykorzystaniu iluzji realizmu. Mamy podziwiać, odczuwać emocje, ale nie znudzić się popadaniem w skrajność (a umówmy się kino kopane czasem w tym aspekcie przesadza). Z drugiej strony mamy świat Irlandczyków, gdzie walki są oparte na boksie. Mamy jedną scenę w odcinku, która pokazuje inny pomysł: podkreślenie twardości walczących, fizycznej siły i ekstremalnej brutalności. Tutaj nikt nie bije w zgodzie z naukami sztuk walki, by w jakimś tam stopniu było ładnie, ale po to, by jak najbardziej uszkodzić przeciwnika i wygrać. Zestawienie tych dwóch światów może dać niezwykle atrakcyjne sceny akcji, które nadadzą serialowi jeszcze więcej świeżości,
Twórcy na pewno potrafią dobrze stworzyć świat i go swobodnie przedstawiać. Dzięki temu widzimy, jakie zasady panują w San Francisco, jakie chińskie gangi dzielą się wpływami, jakie są konotacje z politykami i policją złożoną w dużej mierze z irlandzkich imigrantów oraz jaki kapitalny i zarazem wciągający bez reszty klimat to tworzy. Trzeba przyznać, że wizja na Wojownika to nie tylko efektowne walki, ale historia z odpowiednią atmosferą, która potrafi zaintrygować od samego początku. Nawet jeśli tak jak ja nie będzie w pełni z głównym bohaterem, poczujecie emocje i dostrzeżecie wiele elementów składowych, dających rozrywkę atrakcyjną i satysfakcjonującą.
Wojownik to przykład serialu, który obecnie jest bardzo ważny. Gdy współcześnie tworzy się coraz więcej seriali, musimy wszyscy selekcjonować sobie to, co trafia w nasz gust. Nowa produkcja Cinemaxu to bardzo dobra pozycja dla fanów serialu z akcją, seksem, przemocą i historią wartą poznania. Czuć po tej premierze, że ma to "coś", co jest warte czasu. Podobnie jak wcześniej Banshee, tak i Wojownik trafia w pewną niszę, która nie jest zbyt dobrze wypełniona w świecie seriali.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1942, kończy 82 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1974, kończy 50 lat
ur. 1944, kończy 80 lat