Twórcy na pewno nie poddali się pokusie, aby zrobić z 19. odcinka swoistą zapowiedź głównego dania, jakim jest film braci Russo. Konsekwentnie budują swój własny świat i rozwijają kluczowe dla fabuły wątki. Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. są bardziej niezależną produkcją i nie zamierzają się opierać na sukcesie kinowego uniwersum, tak jak to było po Zimowym Żołnierzu. A szkoda, bo wydaje mi się, że obecnie serial potrzebuje tego jak tlenu. Dochodzi po prostu do absurdalnej sytuacji. Hive wreszcie jest zagrożeniem, na jakie fani serialu czekali, bo jest nie tylko wrogiem T.A.R.C.Z.Y., ale też i całego świata - to obca siła, która potrafi kontrolować ludzi z mocami i w dodatku nie jest podatna na broń palną. Umówmy się, ale jakie szanse mają w tym starciu Coulson i spółka? Niewielkie. Co byłoby naturalną reakcją? Telefon do Avengers. Proste, bo przecież serial dawał nam wielokrotnie do zrozumienia, że oni tu są. Poza tym rażącym aspektem odcinek jest naprawdę przyzwoity. Failed Experiments stara się rozwinąć postać Hive'a i pokazuje nam jego przeszłość. Wydaje się, że twórcy chcą pokazać, iż jest on nie tylko kosmicznym pasożytem, ale też rozumie doskonale, czym jest człowiek, bo sam nim w dalekiej przeszłości był. Był do momentu, kiedy jego ciało zostało porwane przez łowców Kree, którzy - jak w legendach o ufoludkach - zaczęli przeprowadzać na nim eksperymenty. Tytuł odcinka sugeruje, że coś jednak poszło nie tak. Dalej mamy do znudzenia powtarzające się schematy. Fitz i Simmons zajmują się szukaniem lekarstwa dla Daisy i reszty zainfekowanych Inhumans. Lincoln jest awanturującym się dupkiem, który tylko tupie nogą i krzyczy, że chce pomóc. Coulson dochodzi do słusznego wniosku, że ma dość, a skoro już wiemy, gdzie ten Hive się ukrywa, to po prostu go zabijmy. Ten akurat element bardzo mi się podobał, bo naprawdę nie ma już na co czekać. No url Poznaliśmy również szczegóły całego misternego planu naszego antagonisty. Hive chce zwykłych ludzi zmieniać w Inhumans, okazuje się jednak, że do przeprowadzenia takiego zabiegu potrzebna jest krew... Kree. I teraz uwaga: dowiedzieliśmy się, do czego służy magiczny artefakt, który bardzo chciał znaleźć Hive, bo jak sam przyznał, jest to jedyna rzecz, która może go zabić. Było to coś w rodzaju nadajnika, który wezwał na Ziemię dwóch łowców z Kree! Ich skóra miała nawet kolor niebieski, co jest fajną odmianą po przedstawicielu tej rasy z drugiego sezonu, kiedy to wyglądem niczym się nie różnił od człowieka. Sam pomysł jest fajny, ale jego wykorzystanie - już nie najlepsze. Niestety to wręcz najgłupsza rzecz, na jaką mogli wpaść scenarzyści. Pierwszy Kree poległ w walce z Daisy po paru sekundach, a drugi został pokonany przez Hive'a z dziecinną łatwością. I to miała być ta legendarna broń, która jako jedyna mogła go załatwić? Była kompletnie niepotrzebna i całe to budowanie napięcia wokół niej zabrało nam tylko cenne minuty z życia. Nawet nie udało się uzyskać z nich krwi, więc byli potrzebni tylko po to, żeby Daisy mogła poświęcić własną. Brawo. A skoro już przy niej jesteśmy, to na uwagę zasługuje jej scena z Mackiem. Ponownie nie stosowała taryfy ulgowej dla jednego ze swoich przyjaciół i gdyby nie pomoc May, to po naszym czarnoskórym bohaterze zostałaby plama. Wydaje mi się jednak, że Chloe Bennet (wcielająca się w Daisy) wypada lepiej jako pozytywna bohaterka. Zawsze, kiedy musiała zagrać "złego glinę", nie wychodziło to jak należy. Failed Experiments miał wiele momentów, które po prostu rozczarowały, było jednak dobre tempo i kilka ciekawych scen akcji, które zapewniły solidną rozrywkę. Trudno niestety oprzeć się wrażeniu, że scenarzyści się gubią, ale zobaczymy, co zgotują nam w finale trzeciego sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj