Agenci T.A.R.C.Z.Y.: sezon 5, odcinek 9 – recenzja
Część zespołu agentów stara się uruchomić stary sprzęt własnej organizacji, zaś reszta rozpoczyna małą rewolucję. Czy był to dobry odcinek? Sprawdzam.
Część zespołu agentów stara się uruchomić stary sprzęt własnej organizacji, zaś reszta rozpoczyna małą rewolucję. Czy był to dobry odcinek? Sprawdzam.
Coulson i spółka po wydarzeniach z poprzedniego epizodu postanawiają naprawić Zephyra i ruszyć do Latarni, aby stanąć do walki z Kasiusem. Jednak cały czas na ich drodze pojawiają się różne problemy techniczne, które sprawiają, że agenci nie mogą uruchomić wysłużonej maszyny. Jedynym wyjściem staje się szalony plan duetu Fitz-Simmons, który jeśli się nie powiedzie, doprowadzi do rychłej śmierci naszych bohaterów. W tym czasie Mack, Yo-Yo i Flint kontynuują rebelię ludzi przeciwko Kree w Latarni. To bardzo nie podoba się Kasiusowi, który wysyła niespodziewanego posłańca z wiadomością dla buntowników. Agenci muszą znaleźć sposób na demoniczny plan władcy Latarni, w przeciwnym wypadku skończy się to eksterminacją ludzi.
Po pierwsze, cieszę się , że twórcy przywrócili postać Tess do życia, ponieważ to bardzo ciekawa bohaterka, przede wszystkim wielowymiarowa, z którą łatwo można się utożsamić i jej kibicować. Jak widać scenarzyści w interesujący sposób nawiązali w tym wątku powrotu do 1. serii serialu i biotechnologii Kree, która pozwala ożywić martwy organizm. Zapewne ta sama technika zostanie użyta w przypadku Sanary, zabitej przez Daisy w czasie walki. Jeśli chodzi o sekwencję pojedynku wojowniczki Kree z Quake, to została ona fantastycznie rozegrana przez twórców. Bardzo dobra choreografia walki z użyciem całej przestrzeni pomieszczenia i wszelkich przedmiotów znajdujących się w nim, a przede wszystkim doskonale ukazane momenty, w których kobiety walczą ze sobą w stanie nieważkości w czasie lotu Zephyra. To wszystko zostało zaprezentowane naprawę świetnie.
Bardzo dobrze przedstawiono wątek rewolucji w Latarni prowadzonej przez duet agentów i Flinta. Może nie sam element starcia ludzi przeciwko Kree wybrzmiał najmocniej, bo właściwie dostaliśmy tylko jedną scenę walki z osobnikami tej rasy na początku odcinka, jednak scenarzyści nieźle ukazali nam intrygę Kasiusa i jej przeciwdziałanie wykonane przez Macka, Yo-Yo i Flinta. Twórcy ciekawie zbudowali napięcie w tym wątku i dobrze je stopniowali, dochodząc do kulminacyjnego momentu, w którym Kasius zostaje przechytrzony przez agentów i spółkę. Scena negocjacji wypadła bardzo dobrze. Świetnie oglądało się jak te strony przebijają się nowymi rozwiązaniami i wyciągają w odpowiednich momentach swoje asy z rękawa, między innymi przeniesienie bomb w inne miejsce czy energetyczną osłonę, która powstrzymała Yo-Yo. Otrzymaliśmy też w tym wypadku bardzo interesujący cliffhanger, który mówi nam, że Kasius posiada w swoich szeregach jasnowidza, dzięki czemu przewidział między innymi to, że reszta agentów leci do Latarni. To spowodowało, że jestem naprawdę ciekaw kolejnego odcinka i odkrycia tożsamości tajemniczego wróżbity w szeregach Kree. Jednak to właśnie Kasius ponownie wypada blado jako pozornie demoniczny tyran z planem na każdą sytuację, który dał się oszukać w bardzo łatwy sposób swoim przeciwnikom.
Natomiast jeśli chodzi o naszą drugą grupę agentów, to ciekawie prezentują się poszczególne relacje w tej ekipie. Dobrze ukazana została May ze swoimi rozterkami dotyczącymi tego, co powiedziała jej starsza Robin w czasie śmierci. Nieźle wypada wewnętrzne starcie Deke'a z samym sobą dotyczące zapobiegnięciu katastrofie, z którą Daisy ma coś wspólnego, jednak nie chce on porzucić swoich przekonań i stać się zabójcą jak Voss. To rozdarcie bardzo dobrze widać w scenie, w której Deke podąża za Daisy i tak naprawdę nie wiemy, czy chciał z nią porozmawiać, czy ją zabić, ponieważ doszło do pojedynku Quake z Sanarą. Jednak zapewne ten wątek Deke'a będzie rozwijany i skierowany na interesujące tory w kolejnych epizodach. Bardzo dobrze w kontrze do reszty grupy sprawdza się Enoch jako ten dziwny głos rozsądku, który mimo pozbawienia ludzkich emocji jest naprawdę wyrazisty. W końcu także Coulson wraca do bycia prawdziwym liderem zespołu, jakiego pamiętamy z poprzedniego sezonu. To dobrze rokuje na dalszą część serii. Wiemy także, jak agenci zamierzają wrócić do domu, zatem pewnie w kolejnym epizodzie twórcy skupią się na tym wątku.
Najnowszy odcinek Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. w bardzo ciekawy sposób rozwija kilka z postaci, oferuje powrót innej bardzo dobrze napisanej bohaterki, prezentuje nam naprawdę świetne wątki, sceny akcji i daje kilka interesujących tropów dotyczących dalszego rozwoju fabuły, czyli zawiera wszystko to, co powinien mieć bardzo dobry epizod. Tak trzymać.
Źródło: zdjęcie główne: ABC
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat