Nawiedzony dwór
Przygodę z siódmą już odsłoną serii AOTD zaczynamy w posiadłości Derceto – olbrzymim kompleksie z wielkim domem i ogrodem, który został przekształcony w placówkę dla osób cierpiących na zaburzenia psychiczne. W miejsce to trafia Jeremy Hartwood, kluczowa dla fabuły postać, ponieważ całe to szaleństwo zaczyna się z jego powodu. Alone... daje nam do dyspozycji jedną z dwóch grywalnych postaci: detektywa Edwarda Carnby’ego lub Emily Hartwood, w których wcielili się aktorzy David Harbour oraz Jodie Comer. Co ważne, w trakcie rozgrywki nie możemy zmienić bohatera. Dobrze więc przemyślcie swoją decyzję. Twórcy nie przygotowali dwóch osobnych linii fabularnych, ale i tak polecam Wam przejść grę każdą z tych postaci – na pewne sceny warto spojrzeć z perspektywy drugiej osoby.Niewytłumaczalnie trafiamy do koszmaru, ale też niewytłumaczalnie jesteśmy z niego uwalniani.
Dualizm świata ma także odzwierciedlenie w rozgrywce. W tym realnym niespecjalnie przyjdzie nam korzystać z dobrodziejstw broni palnej czy innego oręża. Tutaj czeka nas detektywistyczna robota, chodzenie od drzwi do drzwi, rozpytywanie osób i szukanie rozwiązania, które popchnie wątek fabularny do przodu. Zdecydowanie bardziej wartka akcja ma miejsce w koszmarach, do których trafiamy w sposób trudny do logicznego wytłumaczenia. Zobaczymy tu maszkary rodem z piekła! Wszystko to, co dla schorowanego człowieka może jawić się jako horror, ma swoje odzwierciedlenie właśnie w tym miejscu. I także w tym miejscu znajdziemy rozwiązanie problemu, z jakim zmaga się Hartwood.
„Drewniana” rozgrywka
Zaskoczyło mnie to, że poruszanie się postaciami, jest takie „drewniane”. Na statycznych obrazkach to wygląda znakomicie. Świetny mroczny klimat i znane twarze. Nic, tylko zagłębić się w grę. Jednak gdy zaczniemy poruszać się naszymi bohaterami, wychodzi z nich mały potworek. Ruchy nie są do końca płynne. Potrzebowałem trochę czasu, by się do nich przyzwyczaić. Nie jest też tragicznie! Uwierzcie mi – w niektórych grach patyk porusza się z większą gracją niż postać oddana w ręce graczy. Alone in the Dark znajduje się mniej więcej pośrodku stawki. Mogło być lepiej, ale też mogło być gorzej. W grze pojawia się też strzelanie, do którego nie mam żadnych uwag. Gorzej jest z walką z wykorzystaniem broni obuchowych czy toporków. Możemy dzięki temu zaoszczędzić amunicję, ale przedmioty te nie są wytrzymałe. Nie ma znaczenia, czy mamy łopatę, kilof, rurkę czy toporek. Po zadaniu nimi pięciu czy sześciu ciosów nie nadają się do dalszego użytku. Innymi słowy – wytrzymałość mają dokładnie taką samą. Najbardziej jednak cenię sobie łamigłówki, których w produkcji nie brakuje. Są zrobione na starą modłę. Głównie polegają na znalezieniu kawałka układanki, czyli wskazówki, która pozwoli nam rozwikłać zagwozdkę w innej części posiadłości. Ukłonem w stronę graczy starszego pokolenia (takich jak ja!) jest możliwość włączenia klasycznej rozgrywki, czyli takiej, w której gra nie podświetla nam przedmiotów istotnych dla rozgrywki. Sami musimy „lizać” ściany i otwierać szafki w poszukiwaniu kawałka układanki czy innego ważnego przedmiotu. Tryb współczesny znacznie to ułatwia – elementy, z którymi można wejść w interakcje, są lepiej widoczne.Hollywoodzki klimat
Z całą pewnością na pozytywny odbiór gry wpływa obecność gwiazdorskiej obsady. Przerywniki animowane, na których oglądamy umiejętności aktorskie Jodie Comer i Davida Harboura, sprawiają, że czasami zapominam, że to gra! Animacje postaci pobocznych trochę kuleją, ale są do zaakceptowania. W końcu nie spotykamy ich aż tak wielu, więc nie ma co narzekać.Gęsty klimat nawet w realnym świecie zdaje się wylewać z posiadłości owianej tajemnicą.(...)
Graficznie tytuł prezentuje się nie najgorzej, ale to zasługa scenografii, która jest ponura, mroczna, w ciemnych odcieniach. W jasnych lokacjach widzimy niedociągnięcia techniczne, które są normalne w grach o umiarkowanych budżetach.
Muszę też wspomnieć o ścieżce dźwiękowej. To właśnie ona dodaje głębi tej rozgrywce. W fabule dominują dzikie i klimatyczne dźwięki mrocznego doomjazzu. Kompozycje Jasona Köhnena, niezwykle utalentowanego muzyka, to uderzająca mieszanka dźwięków, która nie tylko pobudza zmysły graczy, ale także wprowadza ich w niezwykły stan skupienia.
Mroczny pejzaż dźwiękowy stworzony przez Köhnena z pewnością będzie inspiracją dla innych twórców. To niezwykły przykład tego, że muzyka może doskonale współgrać z narracją i rozgrywką.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj