American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
American Crime Story cały czas jest znakomitą produkcją, jednak 5. odcinek posługuje się bardzo nieodpowiednim chwytem, który może popsuć charakter serialu.
American Crime Story cały czas jest znakomitą produkcją, jednak 5. odcinek posługuje się bardzo nieodpowiednim chwytem, który może popsuć charakter serialu.
American Crime Story powoli samo przeistacza się w proces. Wchodzimy co prawda znacznie głębiej niż ktokolwiek inny wówczas, znamy o wiele więcej faktów niż ława przysięgłych przed laty, ale serial cały czas dostarcza nam dowody z dwóch stron, byśmy mogli osądzić, czy O.J. Simpson naprawdę jest winny. To bardzo nierówna, pełna kłamstw i naciąganych faktów rozprawa. Podobnie jak dwie dekady temu, tak teraz ludzie odpowiedzialni za medialne wydarzenie stosują haniebne chwyty.
Do tej pory reporterski wręcz zapis rozprawy działał na korzyść American Crime Story. Jasne, to fabularyzowana, bardziej udramatyzowana historia. Atrakcyjniejsza dla widza, bo przecież serial telewizyjny wpierw jest rozrywką, dopiero znacznie później czymś w rodzaju terapii (a serial Kraszewskiego i Alexandra jak najbardziej jest terapią). Tym niemniej każda ze stron szukała dowodów, które przemawiałyby na jej korzyść, interpretowała inaczej fakty, odkrywała karty jak najpóźniej, by zaskoczyć przeciwnika. Nigdy jednak nie wyprowadzano widza w pole – ten mógł bez cienia wątpliwości osądzać, wstrzymywać się od głosu lub po prostu rozemocjonowany śledzić przedstawiane wydarzenia.
Odcinek The Race Card w paru momentach jest wybitny. Pomysł urządzenia domu w taki sposób, by bardziej przypodobał się ławie przysięgłych; każda scena z Dardenem i Clark jest pełna emocji i wściekłości na sposób, w jaki sprawiedliwość musi być egzekwowana. Napięcie między Cochranem a Dardenem jest niezwykle intensywne – to dwójka dżentelmenów, która najchętniej rozdarłaby swoje marynarki i dała sobie raz, a porządnie po pysku.
Problem pojawia się wtedy, gdy zaczyna sugerować się stronę. Podłożenie rzeczy przez Cochrana w domu Simpsona jest faktem, choć w serialu zostało niezwykle zdemonizowane. Oczywiście jest to zagranie nieczyste, można je wręcz podciągnąć pod fabrykowanie dowodów, jednak akcentowanie tego jako jednoznaczna próba uniknięcia kary to zdecydowanie chwyt niskich lotów jak na ten serial. Drugim okropnym naciągnięciem było sportretowanie Marka Fuhrmana. A zapowiadało się znakomicie – podczas procesu udowodniono jego rasistowskie wyzwiska, którymi posługiwał się w trakcie pełnienia funkcji policjanta, w serialu zaś, podczas rozmów z oskarżycielami, próbuje się to ukryć. Świetny chwyt. Jednak ostatnia scena jest doprawdy ciosem poniżej pasa. Jasne sugerowanie, jakoby Fuhrman miał być nazistą, to zdecydowane przegięcie. Interesująco będzie się to rozwijać podczas samego procesu i użycia zakrwawionych rękawiczek, które Fuhrman odnalazł, jednak zejście z pozycji Temidy, ślepej bogini sprawiedliwości, na rzecz naginania faktów jest chwytem niesmacznym i pozbawiającym tego, co w American Crime Story było najciekawsze.
Sprawa jasna: Cochran zły, bo hochsztapler; Fuhrman zły, bo nazista, a Marcia Clark w duecie z Chrisem Dardenem są jedynymi sprawiedliwymi. Sprawa O.J. Simpsona wydaje się o wiele bardziej skomplikowana niż ich najjaśniejsze gwiazdy, jednak tak łatwe ocenianie zaangażowanych w proces postaci to niewłaściwy chwyt. To jedynie niewielki element 5. odcinka, który staje się skazą na doskonałym serialu stacji FX.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat