American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona: sezon 1, odcinek 8 i 9 – recenzja
Odcinek przed końcem American Crime Story przedstawiło prawdopodobnie wszelkie najważniejsze aspekty rozprawy O.J. Simpsona. Znamy sędziego, przysięgłych, oskarżycieli i obronę. Ich motywacje, przesądy, doświadczenia. Jaki wniosek wyciągną z nich widzowie?
Odcinek przed końcem American Crime Story przedstawiło prawdopodobnie wszelkie najważniejsze aspekty rozprawy O.J. Simpsona. Znamy sędziego, przysięgłych, oskarżycieli i obronę. Ich motywacje, przesądy, doświadczenia. Jaki wniosek wyciągną z nich widzowie?
Poczucie sprawiedliwości w American Crime Story zostało już kompletnie wypaczone, jednak dopiero bliższe spojrzenie na ławę przysięgłych pozwoliło nam uświadomić sobie, jak wielką farsą czasami może być władza sądownicza w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście sytuacja ukazana w serialu sprowadzona jest wręcz do skrajności, bowiem przysięgli doskonale znają oskarżonego, zaś presja społeczna jest ogromna. Kwestie rasistowskie, jak również te dotyczące przemocy domowej oraz nieufności wobec policji to kolejne elementy i tak niezwykle złożonej układanki. Największymi mistrzami gry są jednak strony biorące udział w rozprawie.
Głównym wątkiem odcinka Jury in Jail jest tasowanie przysięgłymi tak, by działali na korzyść jednej ze stron. To tak, jakby kłócić się o to, czy Ziemia krąży wokół Słońca, i rozstrzygać konflikt za pomocą przeciągania liny. Silniejsi zwyciężą, ale czy to oznacza, że rzeczywiście koncepcja Kopernika jest nieprawdziwa? Tym bardziej porażające jest to, że sekwencja ukazana w serialu, jakkolwiek urozmaicona, nie jest w żadnym wypadku fantazją – z początku w ławie przysięgłych zasiadała zdecydowana większość białych kobiet, później zaś byli czarnoskórzy, Azjaci oraz Hiszpanie. Jednak pod koniec rozprawy na 12 osób (w tym 10 kobiet) aż 9 było czarnoskórych. Ci zaś z pewnością działali na korzyść Simpsona. Nie dlatego, że był niewinny - ale przecież wiemy, że nie o to tutaj chodzi.
Niezwykle istotną kwestią jest to, co pokazać, a czego nie ujawniać podczas rozprawy. Od dowodów ważniejsza jest narracja, show, to, co zostanie w głowie przysięgłych na dłużej niż suche fakty i naukowe elaboraty. Fiasko z rękawiczkami stało się obrazem, który został w głowie jurorów i milionów Amerykanów, nagrania z epitetami wypowiadanymi przez Fuhrmana zszokowały opinię publiczną. Pytanie tylko, czy wypowiedź Fuhrmana sprzed lat rzeczywiście jest dowodem w sprawie, czy jedynie zaciemni (ups, złe słowo) obraz przed oczami przysięgłych. Niezwykle trudno zająć stronę w tej sprawie – w końcu rozmawiamy o wymiarze sprawiedliwości i dojście do prawdy wydaje się tu być kluczowe, więc dlaczego nie przedstawić dowodów w pełnej wersji? Z drugiej strony dowód ten może być nieistotny dla sprawy, a jednak zaszkodzić Fuhrmanowi i oskarżycielom. Jedynym ratunkiem dla nich byłoby unieważnienie procesu, jednak nikt nie chce poświęcać miesięcy swej pracy na zupełnie nową rozprawę. Obrona zaś ma piłeczkę po swojej stronie, a ich historia zaczyna coraz bardziej przekonywać tych, którzy zadecydują o wyroku.
Zdecydowanie najciekawszą postacią ostatnich dwóch odcinków był Robert Kardashian, po części ze względu na jego moralne dylematy, które mogą także udzielać się widzowi, choć odnoszę wrażenie, że serial już od jakiegoś czasu próbuje faworyzować oskarżycieli pomimo ich straconej pozycji. Przede wszystkim jednak bohater grany przez Schwimmera staje się soczewką, przez którą obserwujemy samego Simpsona, a jego zachowania są czasem bardzo wątpliwe. Jego szczęście nie wynika z tego, że prawda wyszła na jaw, ale raczej z tego, jak pięknie ugrana została cała historia w sądzie. Widać wyraźnie, że twórcy nie wyciągają z Goodinga Jr. żadnej z postaw, jego reakcje są rzadko wyłapywane przez kamerę, a jeżeli już, to jest to skromny uśmiech lub unoszenie brwi. Częściej zachowania Simpsona obserwujemy właśnie poprzez innych bohaterów i to ich sposób myślenia filtrujemy przez siebie.
Ale tak naprawdę każdy bohater (poza samym O.J.) wydaje się być kluczowym elementem rozprawy i dlatego tak ważne jest ciągłe pogłębianie ich psychologicznego backgroundu. Lance Ito także doczekał się swoich pięciu minut, choć od samego początku jego postać była wyjątkowo interesująca. Również i jego dopadły reperkusje związane z niedopatrzeniami, pomyłkami i kłamstwami związanymi z rozprawą. Zupełnie niezależne od niego czynniki spowodowały, że podważony został także jego profesjonalizm, tak jak Clark, Dardena, Cochrana i reszty. Każdy z nich popełnił podczas rozprawy masę błędów, choć to oskarżyciele będą płacić najwyższą cenę. Najwyraźniej są już pogodzeni z porażką i z samymi sobą, co widać w scenie między Marcią a Chrisem. Wspaniały jest także moment, w którym Clark dowiaduje się o utrzymaniu praw rodzicielskich. To jest prawdziwe zwycięstwo, takie, które liczy się najbardziej. Sprawa Simpsona prędzej czy później się zakończy i nieważne, czy oskarżony wyjdzie z sądu jako wolny człowiek, czy nie - Marcia dalej będzie matką i to jest dla niej najważniejsze.
Przed nami ostatni odcinek, w którym ogłoszony zostanie wyrok. Raczej nikt nie czeka na jego wynik, dobrze przecież znany. Najważniejszym więc wyzwaniem twórców nie jest zbudowanie odpowiedniej atmosfery czy wywołanie dreszczu emocji, lecz spuentowanie konfliktu, który poruszył całą Amerykę. Tak ważnego serialu o rasizmie, podziałach i wymiarze sprawiedliwości nie było od dawna. American Crime Story musi postawić kropkę nad i. Ciekawe, czy to się uda.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat