American Gothic: sezon 1, odcinek 3 – recenzja
Dwa pierwsze odcinki American Gothic zdecydowanie zawiodły i przy okazji trzeciego była nadzieja na coś znacznie lepszego. Niestety podtrzymuje on ten trend. Było trochę lepiej, ale dalej jest to produkcja z wieloma problemami.
Dwa pierwsze odcinki American Gothic zdecydowanie zawiodły i przy okazji trzeciego była nadzieja na coś znacznie lepszego. Niestety podtrzymuje on ten trend. Było trochę lepiej, ale dalej jest to produkcja z wieloma problemami.
Tak jak wspominałem w poprzedniej recenzji - American Gothic nie za bardzo wie, w którą chce iść stronę. Często na pierwszy plan wychodzą całkowicie niepotrzebne wątki i wydarzenia, które powinny nas interesować tyle co zeszłoroczny śnieg. Niestety serial ten utrzymuje etykietkę zapychacza ramówki.
Było trochę lepiej niż w dwóch pierwszych odcinkach, a jest to zasługa odkrywania kolejnych faktów w śledztwie. Największą siłą tego serialu jest sam pomysł na bostońskiego mordercę, którego tożsamość nie została odkryta przez tyle lat. Niestety nawet ten wątek jest bardzo nieumiejętnie prowadzony, co powinno dziwić. Dlaczego? Bo to jest oś fabuły i wcześniejsze wydarzenia, czyli niespodziewana śmierć ojca oraz znalezione dowody zbrodni, powinny być zajmujące.
Tak nie jest i zamiast tego twórcy serwują nam rozterki uzależnionego od narkotyków ojca, który w dodatku musi użerać się ze swoim chorym psychicznie synem. Naprawdę, ten chłopak jest tak przerażający, że bardziej nadaje się do filmu Omen niż serialu American Gothic. Mam tylko nadzieję, że te z pozoru niepotrzebne i nudne wątki okażą się czymś bardzo ważnym dla dalszej fabuły.
Gdzieś tam u twórców widać przebłyski i pomysł na zrealizowanie dobrego serialu. Uważam, że sprytnie wymyślili, żeby kampania wyborcza Alison Hawthorne łączyła się z innymi wątkami. Jej elektorat cierpi nie tylko na ostatnich wydarzeniach z wypadkiem w tunelu, ale także wybory i losy jej rodziny nie pomagają. Jest to jakiś pomysł, ale naprawdę niewykorzystywany nawet w połowie. Ten serial jednak już nas do tego przyzwyczaił.
Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi wydarzeniami kręci się Garrett Hawthorne, w którego wcielił się Antony Starr. Jest to rola na plus, bo za każdym razem, kiedy pojawia się na ekranie, czuć, że to jest ten morderca, który robił tak okropne rzeczy ludziom. Cóż jednak z tego, skoro jeszcze nie zobaczyliśmy go w akcji? Nie bardzo rozumiem, na co jeszcze czekają twórcy.
Końcówka trzeciego odcinka kończy się mocnym uderzeniem, ale takie punche nie robią wielkiego wrażenia. Na tle tego serialu było to coś, co może pchnąć akcję do przodu, ale już straciłem nadzieję, że będzie to produkcja chociażby ciekawa, warta uwagi.
Źródło: fot. CBS
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat