American Horror Story: Roanoke: sezon 6, odcinek 7 – recenzja
Życie bohaterów dokumentu Return to Roanoke: Three days in hell zamienia się w prawdziwe piekło. Początkowo bagatelizowane przez niektórych złe moce dają o sobie znać. Zaczyna się prawdziwy koszmar, który tym razem nie będzie miał happy endu, a z pewnością nie dla wszystkich.
Życie bohaterów dokumentu Return to Roanoke: Three days in hell zamienia się w prawdziwe piekło. Początkowo bagatelizowane przez niektórych złe moce dają o sobie znać. Zaczyna się prawdziwy koszmar, który tym razem nie będzie miał happy endu, a z pewnością nie dla wszystkich.
Można powiedzieć, że w najnowszym odcinku American Horror Story: Roanoke ma miejsce prawdziwa rzeź niewiniątek. Szereg krwawych, mocnych scen, które otrzymujemy, z pewnością u nieco wrażliwszych widzów wywoła poczucie dyskomfortu. Historia znana nam już z opowieści przedstawionej w My Roanoke Nightmare tym razem rozgrywa się na naszych oczach. Krwawa pełnia odkrywa mroczne tajemnice tego przeklętego terenu. Są już pierwsze ofiary.
Aktorzy, którzy początkowo lekceważyli przerażającą opowieść Matta, Shelby i Lee, teraz mieli okazję przekonać się o jej prawdziwości na własnej skórze. Reality show, początkowo mające być z pewnością jedynie zabawą, rozrywką dla widzów, staje się mrożącym krew w żyłach koszmarem uczestników. Teraz ich jedyne pragnienie to ucieczka z tego przeklętego terenu, jednak na nią jest już za późno. Bohaterowie programu zostają zmuszeni do konfrontacji ze swoimi największymi lękami i muszą skupić się jedynie na tym, by przeżyć. „Zabawa” nie omija także producentów show, nawet oni nie są bezpieczni. Można powiedzieć, że dostają nauczkę i niejako giną od własnej broni.
Zabieg z dołączeniem nagrań z telefonu budował klimat odcinka. To, jak poszczególni bohaterowie chcieli uwiecznić własną wersję wydarzeń – tę prawdziwą, z pewnością wzmocniło wrażenie autentyzmu, a także podkręciło dramatyzm scen rozgrywających się na naszych oczach. Widząc niejednokrotnie rozhisteryzowanych, przerażonych uczestników show, cała historia staje się dla widza nieco bardziej wiarygodna. Dokument Return to Roanoke: Three days in hell wywołuje niezaprzeczalnie więcej emocji niż My Roanoke Nightmare. W tym przypadku, nawet pomimo oczywistej fikcji, losem bohaterów przejmujemy się nieco bardziej. Mimo pewności, że tylko jeden szczęśliwiec wyjdzie z tego piekła cało, akcja trzyma nas w napięciu. A tego, jak dla mnie, zabrakło w pierwszej części najnowszej odsłony American Horror Story. Dajcie znać w komentarzach, dla którego z bohaterów przewidujecie happy end!
W poszczególnych ujęciach został także ukazany upadek Agnes, która w pierwszej części nowego sezonu wcielała się w rolę Jatki. Aktorka zbytnio utożsamiła się z graną przez siebie postacią. Stopniowo granica między rzeczywistością a fikcją zaczęła się dla niej zacierać. Destrukcyjna moc tej postaci zaowocowała szaleństwem Agnes i utratą kontaktu z rzeczywistością. Jednak finałowa konfrontacja z własną idolką niestety nie przebiegła po jej myśli. Trzeba przyznać, że Kathy Bates była w tej roli genialna. Grając tak złożoną postać, miała okazję zaprezentować nam swój szeroki wachlarz aktorskich umiejętności. Ich próbkę otrzymaliśmy już we wcześniejszych sezonach (Sabat, Freak Show i Hotel). Jednak moim zdaniem dopiero teraz Kathy Bates pokazała, na co naprawdę ją stać. Za tę rolę należą jej się ogromne brawa!
W najnowszym odcinku serialu tempo akcji bardzo przyspiesza. W pierwszej części 6. sezonu mogliśmy mieć wrażenie nieco flegmatycznego rytmu rozgrywających się zdarzeń, jednak teraz wszystko nabiera rozpędu. Dzieje się naprawdę dużo. Moje zastrzeżenia, które miałam do najnowszej odsłony American Horror Story, znikają z odcinka na odcinek. Z początku można było odnieść wrażenie wtórności pomysłów na historię głównych bohaterów. Młode małżeństwo, przeklęty dom z dramatyczną historią – to już znaliśmy. Jednak oczekiwany plot twist, który zaserwowali nam twórcy serialu, był niczym powiew świeżości. Mamy ciekawie nakreślonych bohaterów, trzymającą w napięciu intrygę i klimat. Jest coraz lepiej, oby tak pozostało.
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Anna ParcheniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat