„American Horror Story”: sezon 4, odcinek 5 – recenzja
Halloweenowe przybycie Edwarda Mordrake'a, rozbite na 2 poprzednie odcinki American Horror Story: Freak Show, okazało się być zaledwie wstępem do odsłaniania mrocznych tajemnic.
Halloweenowe przybycie Edwarda Mordrake'a, rozbite na 2 poprzednie odcinki American Horror Story: Freak Show, okazało się być zaledwie wstępem do odsłaniania mrocznych tajemnic.
American Horror Story: Freak Show w 5. odcinku 4. sezonu - zatytułowanym "Pink Cupcakes" - odkrywa kolejne ciemne sekrety, fantazje i strachy mieszkańców cyrku Elsy Mars i miasteczka Jupiter. Tytułowe różowe babeczki stanowią tu zaledwie jeden tylko motyw i zajmują niewiele odcinka. Atmosfera bowiem zagęszcza się, a wątki - mnożą. Twórcy jednak udowadniają, że świetnie panują nad wielością postaci i linii fabularnych, sprawiedliwie rozdzielając antenowy czas pomiędzy kilku bohaterów. Dzięki temu w ciągu 50 minut obserwujemy, jak Desiree (Angela Bassett) odkrywa na nowo swoją kobiecość, Stanley (Denis O'Hare) snuje coraz śmielsze wizje przyszłego bogactwa i sukcesów, a pogłębiająca się frustracja i poczucie niespełnienia Elsy (Jessica Lange) rozbudzają w niej jej najgorsze cechy. Okazuje się również, że śliczna oszustka Maggie (Emma Roberts) być może wcale nie jest tak wyrachowana i odporna na niewątpliwy wdzięk "Chłopca - homara", jak mogłoby się wydawać i za jaką sama chciałaby uchodzić. Sam Jimmy (Evan Peters) natomiast kipi od emocji - do dotychczasowych problemów (w tym wyrzutów sumienia z powodu śmierci Meepa) doszły mu jeszcze: fascynacja nową jasnowłosą mieszkanką cyrku oraz dramatyczna potrzeba fizycznej bliskości drugiej osoby. Ale po tym odcinku to siłacz Dell (Michael Chiklis), miotający się między miłością do żony a skrywanym uczuciem i własną naturą, wyrasta na największą postać tragiczną sezonu.
Scenarzyści zręcznie manipulują uczuciami widzów - jeśli po znaczącej scenie w barze pojawił się u nich choć cień współczucia wobec ojca Jimmy'ego, to jego trudne do zaakceptowania, niezrównoważone i brutalne zachowanie oraz kolejny wybuch agresji skutecznie niwelują wcześniejsze ciepłe emocje. Złożoną postacią okazuje się być również matka Dandy'ego, Gloria - ostatni odcinek sugeruje, że jest ona znacznie mądrzejsza: widzi i rozumie o wiele więcej, niż można było do tej pory przypuszczać. Trzeba tu oddać sprawiedliwość świetnej w tej roli Frances Conroy - jej bohaterka jest niewinna, naiwna, mądra i przerażająca równocześnie. Może okazać się, że będzie to najlepsza kreacja tej aktorki spośród wszystkich dotychczasowych sezonów serialu. Dandy (Finn Wittrock) na oczach widzów wyrasta natomiast na inteligentnego, bezwzględnego, psychopatycznego mordercę, przy którym Twisty the Clown był zaledwie nudnym i zrównoważonym amatorem. Coraz wyraźniej wybrzmiewa, sugerowana przez twórców subtelnie niemal od początku sezonu, myśl, że oto największymi potworami nie są wcale mieszkańcy cyrku dziwów Elsy, ale otaczający ich bohaterowie - ci pozbawieni jakiejkolwiek fizycznej skazy...
[video-browser playlist="632872" suggest=""]
W 5. odcinku American Horror Story: Freak Show zabrakło kinofilskich cytatów i odniesień do filmowej klasyki, jak miało to miejsce chociażby w poprzednich 2 (ach, ta zielona mgła tak wprost nawiązująca do kultowego już filmu Johna Carpentera z 1980 roku!). Pojawiły się jednak inne atrakcje. Twórcy igrają z widzami, umiejętnie mieszając fikcję i marzenia bohaterów z rzeczywistością. I choć te fabularne kłamstewka mają krótkie nogi, przypominają jednak, że American Horror Story potrafi zaskakiwać, nie oszczędzając swoich bohaterów. Owe narracyjne zabawy wydają się być sygnałem, że i w bieżącym sezonie widzowie niczego nie powinni być pewni. Wrażliwi na obraz docenią natomiast szczególną urodę niektórych kadrów: zachwyca zwielokrotniona w lustrach nieszczęśliwa twarz Elsy; przerażające wrażenie robi groteskowe, ukazane z żabiej perspektywy ujęcie Dandy'ego i jego matki, w którym ci, odziani w wymuskane stroje, na tle cukierkowatego błękitnego nieba, stoją nad dołem - przyszłym grobem ich gosposi, Dory. I wreszcie - niewątpliwym plusem tego odcinka są również dwa występy gościnne. Fanów "American Horror Story: Coven" ucieszy króciutki (ale kto wie - być może zapowiadający większą rolę) epizod Gobourey Sidibe. Na szczególną uwagę zasługuje jednak Matt Bomer, rewelacyjnie wcielający się w kochanka jednej z głównych postaci serialu. Jaka szkoda, że powrót tego aktora na plan "Freak Show" jest mało prawdopodobny...
Czytaj również: Kolejne części antologii "American Horror Story" są połączone
Po niezbyt udanym American Horror Story: Coven każdy kolejny odcinek nowego sezonu ogląda się z pewną trwogą - czy sprosta oczekiwaniom, czy będzie równie dobry jak poprzedzające go odcinki? Na szczęście 5. odsłona "Freak Show" nie zawodzi. Jest mrocznie, ponuro, nieco grzesznie i rozpustnie, a momentami także makabrycznie. Jeśli kolejnych 8 utrzyma ten poziom, cały sezon będzie można uznać za prawdziwie udany, a może nawet za najlepszy w historii serialu.
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat