Z Archiwum X: sezon 11, odcinek 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 19 marca 1996Epidemia, kosmici, umierający Mulder. Z tym wszystkim zostawił nas finał 10. sezonu. Jakie rozwiązanie tej historii nakreślił Chris Carter?
Epidemia, kosmici, umierający Mulder. Z tym wszystkim zostawił nas finał 10. sezonu. Jakie rozwiązanie tej historii nakreślił Chris Carter?
Carter jak zwykle bawi się z widzami w kotka i myszkę. Zamiast bezpośredniej kontynuacji wydarzeń z poprzedniego sezonu dostajemy odcinek poprzedzający te wydarzenia plus Scully (Gillian Anderson) mającą wizję o nadchodzącej pladze i śmierci Muldera (David Duchovny). Na początku pojawia się zawód, ale wraz z rozwojem akcji coraz bardziej przekonujemy się do planu zakreślonego przez Chrisa. Twórca bardzo często wraca w retrospekcjach do początkowych sezonów, pokazując, że rozwiązania, jakie przygotował, nie są wynikiem świeżych pomysłów, a zostały zaplanowane już dawno temu. Kluczową rolę, zresztą jak w finale 10. sezonu, będzie grał „palacz” oraz ukryty gdzieś syn głównych bohaterów. Chłopak ma być kluczem dla ocalenia ludzkości.
Z przykrością jednak stwierdzam, że Z Archiwum X zeszło gdzieś z wyznaczonej niegdyś ścieżki, zatraciło tożsamość. Wciąż oczywiście mamy kosmitów, teorie spiskowe, tajne agencje walczące o wpływy. Jednak główny rdzeń serialu gdzieś się zatarł. Odcinek zatytułowany My Struggle III jest tego znakomitym przykładem. Nasi bohaterowie nieuchronnie zbliżają się do finału swojej podróży. Wszystkie odkrycia na przestrzeni ostatnich 20 lat prowadziły ich do tego momentu. Przez co odcinki nie są już oddzielnymi historiami, a jednym z kilku rozdziałów rozrzuconych po sezonie. Jeśli jeden przegapimy, to zgubimy sens. Kiedyś tak nie było, ponieważ każdy odcinek był jedną sprawą z archiwum. Rozumiem jednak, że serial musiał przejść zmianę i zmienić swoją formę. Każdy odcinek został napisany przez kogo innego, przez co tracimy trochę logikę opowiadania. Dlatego też drugi odcinek – This – zapewne nie będzie kontynuował fabuły z My Struggle III.
Spłycone zostały również dialogi wygłaszane przez Mulder, Scully czy Skinnera (Mitch Pileggi). Niegdyś pełne emocji, dziś zostały ich pozbawione. Wydają się sztuczne jak z jakiejś telenoweli. Jakby twórcy chcieli sztucznie podbić dodatkowo dramaturgię pewnych scen, w tym wypadku rozmowę Muldera z lekarzami opiekującymi się jego partnerką.
Podoba mi się za to zamysł Cartera dotyczący tego, jak niektóre komórki rządowe oszukiwały społeczeństwo, kreując rzeczywistość w studiach filmowych czy laboratoriach. Okazuje się, że wszystko, co dotychczas wiemy o ludzkich podróżach międzyplanetarnych, to fikcja mająca na celu ukrycie, że oni faktycznie są wśród nas.
Widać też, że wydarzenia z minionych 10 sezonów odcisnęły na Mulderze piętno. Stał się bardziej paranoiczny niż kiedyś. Przestał dbać o swój wygląd. Dawny ogolony agent w wyprasowanej koszuli jest teraz porywczym szaleńcem z rozbieganym wzrokiem. Każdy oprócz Scully jest podejrzany. Nikomu nie można ufać.
W pierwszym odcinku 11. sezonu poznamy też motywy postępowania oraz krótki origin story „palacza” (William B. Davis) . Taki krótki bryk dla osób, które serialu nie oglądały lub robiły to dawno temu. Cieszę się z powrotu tego czarnego charakteru, bo był on najbardziej wyrazisty, a tajemnice, jakie skrywał, zawsze mnie intrygowały. Już na tym odcinku spuści pewną bombę informacyjną na widzów, którzy zaczną inaczej patrzyć na jego relację z agentami.
Z Archiwum X to już nie jest ten sam serial. Ogląda się go raczej z nostalgii. Nie czeka się z wypiekami na nowe odcinki. Co nie zmienia jednak faktu, że kolejne spotkanie z agentami FBI zajmującymi się sprawami niewyjaśnionymi sprawia frajdę.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat