Arrow: sezon 4, odcinek 11 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Dotychczas twórcy serialu Arrow rzadko decydowali się na skupianie fabuły odcinków na bohaterze innym niż Oliver Queen. Wyjątkiem jest John Diggle i jego osobna historia, która w A.W.O.L. została solidnie rozwinięta.
Dotychczas twórcy serialu Arrow rzadko decydowali się na skupianie fabuły odcinków na bohaterze innym niż Oliver Queen. Wyjątkiem jest John Diggle i jego osobna historia, która w A.W.O.L. została solidnie rozwinięta.
Tym razem scenarzyści wzięli pod lupę wątek brata Diggle’a i w końcu zjednali rodzeństwo. Pozwolili też (przynajmniej częściowo) odpocząć i dojść do siebie Oliverowi oraz Felicity, których życie po niedawnych wydarzeniach nieco się zmieniło. Problem Arrow wciąż jest jednak ten sam: to zaskakująco nudny serial, który ogląda się bez większych emocji i zaangażowania w wydarzenia dziejące się na ekranie. Pewnie tak pozostanie już do końca historii Olivera Queena i Teamu Arrow.
Do atutów odcinka wypada zaliczyć retrospekcje, ale tylko dlatego, że w końcu opuściliśmy okrutnie nudne wstawki z czasów drugiej wizyty Olivera Queena na Lian Yu. Ich realizacja pozostawia jednak wiele do życzenia. Fragmenty sugerujące akcję w Afganistanie widzieliśmy już kilka razy i można odnieść wrażenie, że zawsze kręcone są w tym samym miejscu. Mało tego – sekwencja, w której Diggle i jego kompani wpadli w zasadzkę zastawioną – uwaga – przez jednego jeepa z bojownikami posiadającymi RPG, przypominała amatorski film. Oczywiście Diggle i jego ludzie nie potrafili strzelać do pędzącego z prędkością światła jeepa i musieli zastawić na niego pułapkę. Czegoś tak słabego w telewizji dawno nie widziałem.
Postać Andy’ego – brata Diggle’a – wcale nie wypadła źle. Zarówno w retrospekcjach, jak i w czasach współczesnych historia miała sens i skupiona była wokół organizacji Shadowspire. Tylko osoby niezorientowane w kinowym uniwersum DC mogły być zaskoczone „odstrzeleniem” Amandy Waller. Jej śmierć była jednak nijaka, zwyczajna i pozbawiona emocji. Jestem przekonany, że bohaterkę dało się usunąć z serialu lepiej, by nie kolidowała z kinową wersją Violi Davis w Suicide Squad. Twórcy skorzystali jednak z najprostszego rozwiązania, które nie zrobiło też zbyt dużego wrażenia na samych bohaterach.
Nie wiem, czym kierowali się scenarzyści, wymyślając halucynacje Felicity, ale mam wrażenie, że był to bardzo nieudany pomysł. Kolejny raz dało się to zrobić lepiej, przywołać wspomnienia bohaterki w formie retrospekcji (zamiast następnej wizyty w Afganistanie) i nieco bardziej rozwinąć postać Overwatch (a nie Oracle, jak chciał nazwać ją Oliver Queen w pierwszej kolejności). Dziwi też fakt, że Felicity przez to wszystko musiała przechodzić sama, m.in. bez wsparcia matki.
Arrow w 11. odcinku 4. sezonu razi przeciętnością. To kolejny epizod, o którym lepiej szybko zapomnieć. Historia nie wnosi do fabuły niczego wartościowego poza usunięciem z serialu Amandy Waller, co pewnie nie miałoby miejsca, gdyby Warner Bros. i DC potrafiły na równi traktować seriale i filmy (tak jak robi to Marvel). Warto też zauważyć, że był to jeden z niewielu odcinków, w których zabrakło Damiana Darhka. Jego brak nie był specjalnie odczuwalny. Czyżby Queen nagle zapomniał o zemście, którą poprzysiągł swojemu przeciwnikowi?
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat