Arrow: sezon 6, odcinek 12 – recenzja
Nasi bohaterowie wykorzystują swojego kreta w drużynie Caydena Jamesa, aby doprowadzić do upadku złoczyńcy. Czy był to dobry odcinek? Oceniam.
Nasi bohaterowie wykorzystują swojego kreta w drużynie Caydena Jamesa, aby doprowadzić do upadku złoczyńcy. Czy był to dobry odcinek? Oceniam.
W najnowszym epizodzie Arrow Oliver i jego zespół dowiaduje się, że Vincent współpracuje z drużyną Dinah i jest podwójnym agentem w szeregach grupy Caydena Jamesa. Mściciele postanawiają wykorzystać tę sposobność, aby odnaleźć bombę termobaryczną, która znajduje się w posiadaniu złoczyńcy. Vincent wyrusza na niebezpieczną misję, która nie idzie po myśli naszych bohaterów. W tym czasie poznajemy także przeszłość relacji Dinah i jej partnera w czasie ich pierwszego śledztwa pod przykrywką. Natomiast Quentin odkrywa, że jest śledzony przez złą Laurel i postanawia przekierować ja na dobrą drogę.
Dobrze w tym odcinku wypada wątek Vincenta i jego szpiegowania dla obydwóch zespołów superbohaterów. Twórcy nieźle stopniują napięcie, zmyślnie prowadzą narrację i poprawnie zawiązują całą intrygę. Szczególnie dobrze widać to w scenie rozmowy Vincenta z Caydenem w jego bazie w czasie kopiowania tajnych danych przez tego pierwszego. Scenarzyści mylą tropy i prowadzą widza do złudnego poczucia bezpieczeństwa. Nieźle z tym wątkiem współpracują sceny retrospekcji z pierwszego, wspólnego śledztwa Dinah i jej ukochanego. Rzucają one więcej światła na ich relację i stanowią rodzaj pewnego interesującego deja vu dla prezentowanej współcześnie opowieści. Niestety jakoś twórcy nie potrafią ciekawie nakreślić tej więzi pomiędzy dwójką bohaterów i rozpaczania Dinah po śmierci jej miłości nie przekonują i wypadają trochę fałszywie. Nie rozumiem także czemu scenarzyści postanowili pozbyć się Vincenta, który od kilku odcinków był bardzo interesującą i przede wszystkim wielowymiarową postacią z rozterkami, która miała potencjał na dalszy rozwój. Chociaż jak znam twórców serialu to znajdą sposób, aby przywrócić tego bohatera do życia, szczególnie z jego zdolnością leczenia ran.
Niestety całość odbioru tego epizodu niszczy natłok fabularnych głupotek a nawet rzekłbym głupot, które fundują nam scenarzyści. Najbardziej uraziły mnie trzy z nich. Po pierwsze bezmyślność z jaką agenci ARGUS dali się zabić Caydenowi Jamesowi. Gorszego braku rozwagi i inteligencji tych postaci twórcy nie mogli pokazać. Do miasta, które przejął haker potrafiący włamać się do każdego systemu podłączonego do sieci ARGUS wysyła swój oddział wyposażony nadajniki radiowe w uszach. Nie wiem co chcieli pokazać przez to scenarzyści, ale wyszło coś zupełnie przeciwnego. Drugą kwestią jest to, że Team Arrow wysyła Vincenta na samobójczą misję bez podania kodu do serwerowni, a Felicity próbuje go zgadnąć już na miejscu. Ta sekwencja jest podręcznikowym przykładem jak nie pisać scen. Ostatnim przykładem jest tutaj sposób w jaki Cayden James dał się oszukać w sprawie morderstwa swojego syna. Haker, który może złamać wszelkie zabezpieczenia nie potrafi odkryć, że kiepsko zmontowane nagranie to fałszywka. To zdecydowanie osłabia prezentowaną motywację antagonisty a także umiejętności twórców, którzy przedstawiają cały czas czarny charakter jako tego będącego zawsze o krok przed bohaterami, jednak w tym wypadku mamy do czynienia z kompletnym idiotyzmem ze strony Jamesa.
Nadal nie sprawdza się także podzielenie Team Arrow na dwa osobne zespoły. Ten element fabuły od początku prezentuje się tak, jakby był wprowadzony na siłę, co staje się męczące. Motywacje kierujące bohaterami są bardzo słabe i trzymają się w pewnych momentach tylko na dobre słowo, scenarzyści ukazują bardzo egoistyczne postawy bohaterów, dla których własne zdanie jest najważniejsze i uparcie dążą do przepchnięcia swoich racji, bez względu na groźne sytuacje wokół i bezpieczeństwo miasta. To wprowadza niepotrzebny chaos do całej historii. Do tego od początku rozłamu w każdym odcinku obydwa zespoły cały czas pracują razem, więc ta sytuacja fabularna jest kompletnie pozbawiona sensu. Twórcy źle wykorzystują również wątek postaci złej Laurel. To ciekawa antagonistka z wewnętrznymi rozterkami, jednak w tym epizodzie kwestia próby Quentina do przekonania jej do przejścia na dobrą stronę wydaje się zupełnie niepotrzebna i nie ma to żadnego wpływu na rozwój wydarzeń. Ot taki sobie wątek poboczny będący zapychaczem czasu, szczególnie że zaraz twórcy powracają do wizerunku morderczej Black Siren.
Nowy odcinek Arrow miał potencjał na zaprezentowanie dobrego poziomu. Jednak twórcy zaprzepaścili tę szanse natłokiem fabularnych głupot i słabo rozwiniętymi niektórymi watkami. Szkoda.
Źródło: zdjęcie główne: Bettina Strauss/The CW
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat