Astonishing X-Men jest tytułem cieszącym się odpowiednią renomą wśród fanów komiksowych przygód mutantów. Nowym rozdaniem dla tej serii zajął się Charles Soule, scenarzysta, który potrafił zaintrygować w pierwszym tomie historią, ale też stawką i przemyślanymi starciami pomiędzy postaciami. W nieco inny sposób podszedł też do zaprezentowania tytułowej drużyny i w jej składzie umieścił: Psylocke, Logana, Archangela, Gambita, Rogue, Bishopa, Mystique oraz Phantomexa, który ostatecznie odda swoje ciało Charlesowi Xavierowi. W nowym naczyniu Xavier opuszcza Wymiar Astralny i koniec pierwszego tomu zapowiada, że drugi podtrzyma poziom. Tak się nie stało i nie mógł zmienić tego nawet intrygujący człowiek zwany X. Wcześniej bohaterowie mieli naprawdę dużo miejsca na wzajemne i często bardzo intymne relacje, co dobrze informowało czytelnika o konwenansach i zasadach panujących w drużynie. Dodatkiem do tak skonstruowanej lektury były wydarzenia w Londynie, gdzie doświadczono ataku Shadow Kinga. Zupełnie inną konstrukcję ma drugi tom zatytułowany Człowiek zwany X. Tutaj na pierwszym planie jest przede wszystkim wartka akcja. Zmienia się także skala wydarzeń i całość ma charakter walki w obronie całego świata. Charles Xavier i drużyna X-Men muszą bowiem stawić czoła potężnemu wrogowi, który uciekł z Wymiaru Astralnego - Proteusowi. Po walce z Shadow Kingiem nie ma zatem chwili na oddech, trzeba toczyć kolejny i być może jeszcze trudniejszy bój.
Marvel Now/ Egmont
Soule postanawia zatem uderzyć w nieco poważniejsze tony i dlatego też trudno znaleźć to, co mogło cieszyć w pierwszym tomie. Wspomniane relacje, humor przełamujący powagę wydarzeń i stonowana akcja. Proteus jest przeciwnikiem, którego zdolności manipulowania rzeczywistością dają wiele kreatywnych narzędzi, ale niestety w całość tomu wkrada się niepotrzebny chaos. Akcja leci na łeb na szyję i choć warstwa wizualna komiksu tworzona między innymi przez Phila Noto, Paulo Siqueirę i Rona Garneya może się podobać, to czasem naprawdę trudno konsumuje się zupę, do której wrzucono tyle składników. Nie można Astonishing X-Men odmówić braku pomysłu na serię. Możemy obserwować nadal ciekawy rozwój poszczególnych bohaterów oraz ich relacji, nawet jeśli w drugim tomie zostało to potraktowane po macoszemu. Soule zapragnął jednak opowiadać swoich X-Men z dużą widowiskowością i ogromną liczbą akcji. W trakcie rzuca także nieprzewidywalnymi zwrotami akcji jak z rękawa, ale od razu pojawia się jeden szkopuł. Ograniczona liczba stron, która nie była gotowa udźwignąć tylu intencji autora. Samo przywrócenie do życia Charlesa Xaviera jest wydarzeniem, które potrzebuje nieco więcej miejsca i choć ten wątek dostaje dostatecznie dużo czasu, to jednak cierpią na tym pozostałe.
Marvel Now
Tym samym wiele ciekawych wątków umyka autorowi lub zostają tylko lekko muśnięte. Gdzieś przez chwilę mamy bardzo ciekawą sytuację pomiędzy Rogue i Mystique, ale trwa ona jedynie przez kilka kadrów. Soule skupia się w drugim tomie wyłącznie na X i Psylocke, co prowadzi do komicznej sytuacji, w której to telepaci walczą z Proteusem, choć przeciwnik wrażliwy jest na metal. Przypomnę, że w drużynie X-Men dostępni są Logan i Archangel. Oczywiście skupienie się na tym duecie ma swoje uzasadnienie, ale szkoda pozostałych wątków.
Najmocniejszą stroną drugiego tomu Astonishing X-Men wciąż są zatem bohaterowie. Człowiek X jest postacią intrygującą, bo nie jest to ten sam Charles Xavier, którego możemy znać z przeszłości. Targają nim interesujące przemyślenia i doświadcza zupełnie nowej perspektywy. W komiks utkane są też ciekawe historie Phantomexa, ukrytego w Wymiarze Astralnym oraz pomniejsze dramaty Logana, Bishopa czy Archangela. Soule porusza się po nich przyzwoicie, ale nadmiar akcji powoduje, że ciekawe historie nikną w widowiskowym chaosie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj