Authority. Tom 2 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 21 kwietnia 2021Authority powracają wraz z drugim tomem wydanym w ramach DC Deluxe. Superbohaterowie dbający o nasze bezpieczeństwo jeszcze mocniej muszą się wykazać, pokonując wrogów, których w wielu przypadkach sami sobie przysporzyli. Czy przekazanie pałeczki innym scenarzystom wyszło korzystnie dla historii?
Authority powracają wraz z drugim tomem wydanym w ramach DC Deluxe. Superbohaterowie dbający o nasze bezpieczeństwo jeszcze mocniej muszą się wykazać, pokonując wrogów, których w wielu przypadkach sami sobie przysporzyli. Czy przekazanie pałeczki innym scenarzystom wyszło korzystnie dla historii?
Authority jest grupą superbohaterów stworzoną przez Warrena Ellisa, która w momencie swojego debiutu zrobiła spore zamieszanie na rynku komiksowym. Scenarzysta zupełnie inaczej podszedł do mitu superbohaterów, odzierając ich ze szlachetności i bezinteresownej dobroci. Tutaj herosom zależy na utrzymaniu świata w ryzach, ale nie baczą w żadnym stopniu na cenę, którą trzeba za to zapłacić. W największym skrócie - Ellis zaproponował rekonstrukcję gatunku, by opowiedzieć znane historie w nieco innym kontekście i przy pomocy bohaterów bezwzględnych i bezlitosnych. Wszystko w myśl zasady - po co słuchać się rządzących, skoro nie mamy sobie równych?
Ostatnie zagadnienie szczególnie mocno wybija się z drugiego tomu Authority. Tym razem pałeczka scenarzystów została przekazana Markowi Millarowi i Tomowi Peyerowi. Klimat opowieści się nie zmienił, odczuwalne jest jedynie przesunięcie wektora w nieco innych kierunkach, siląc się na nieco więcej kontrowersji. Miller mocno skupia się na reakcji władców światowych mocarstw, którym niesubordynacja Authority jest bardzo nie na rękę. Na różne sposoby próbować będą odzyskać kontrolę, powołując choćby grupę nadludzi w ich miejsce. Zobaczymy też starcie Authority z superbohaterami stworzonymi przez szalonego naukowca, bardzo mocno przypominającymi nam wcielenia herosów z Marvela.
Od strony fabularnej jest to naturalna konsekwencja wcześniejszych zdarzeń, a początek tomu jeszcze mocniej przypomina nam, że działania drużyny dowodzonej przez Jacka Hawksmoora nie są przez nikogo kontrolowane i tak naprawdę herosi mogą robić wszystko. Jasne, ratują świat przed najeźdźcami z innych uniwersów, potworami i szeregiem innych niespodziewanych atrakcji z wielkim tsunami na czele. Działają jednak bezpardonowo, brutalnie i za pomocą dyskusyjnych metod. Wybór Millara do kontynuowania przygód tej drużyny wydawał się więc w tamtym czasie naturalny i rzeczywiście - czuć po tej historii, że nie tylko dalej trzyma się mocnych i przemocowych rozwiązań, ale także oferuje znacznie więcej akcji.
W zasadzie każda z pomniejszych historii w tym tomie kładzie duży nacisk na widowiskowe starcia. Authority ma pełne ręce roboty, bo nie tylko musi odzyskać kontrolę, ale też stawia czoła najpierw nadludziom wyciągniętym prosto z komiksów Marvela, a potem sami zostają zastąpieni przez jeszcze bardziej socjopatycznych bohaterów o niemal identycznych mocach. W tle tego wszystkiego rozgrywa się jeszcze jedna, niezwykle ważna potyczka. Chodzi o odnalezienie i ochronę Jenny Quantum, która odrodziła się na nowo jako duch XXI stulecia. Authority jest więc komiksem, który nie daje zbyt wielu okazji do odczuwania nudy, ale też umiejętnie twórcy potrafią wybrać moment na zwolnienie i zmniejszenie skali wydarzeń. Trudno jednak podchodzić do tego tomu bez znajomości kontekstu i obrania nieco innej perspektywy ze względu na czas, który minął od premiery. Obecnie doświadczamy zalewu historii skupiających się wokół rekonstruowania mitu superbohaterskiego, co szczególnie widzimy w medium serialowym, ale także w komiksach mamy tego w ostatnim czasie sporo. Scenarzyści wykorzystują swoje medium do przekraczania granic, więc mordujemy niezależnie od wieku i rzucamy tekstami bez działającego hamulca. Z dzisiejszej perspektywy są zwyczajnie sytuacje, gdy dane podejście wydaje się jedynie testować czytelnika, bez chęci opowiedzenia czegoś konkretnego i niosącego za sobą jakąś wartość. Sztuka dla sztuki, szokowanie dla szokowania. Być może w momencie swojej premiery, mogło robić to ogromne wrażenie, ale dziś raczej należy temu pobłażać i traktować z lekkim przymrużeniem oka.
Niezależnie jednak od recepcji takiego podejścia, starcia Authority z parodią Avengers na pewno ucieszą niejednego czytelnika i czytelniczkę. Walka ta może niezbyt poetycka, ale jednak jest to atrakcyjne ukazanie różnic między grupami, ale też przerysowanie kilku stereotypów związanych z Kapitanem Ameryką i jego pobratymcami. Nadludzi wysłanych przez szalonego naukowca i Authority łączy posiadanie niezwykłych mocy i... podejście do pracy? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale jest to jeden z wątków w drugim tomie. Co znaczy być superbohaterem? Na pewno jednak Authority tym razem jest nieco bardziej zniuansowane, nie skupiamy się już tylko na Jacku i Jenny. Dojrzalej wypada relacja Apollo i Midnightera, ten drugi zwłaszcza zyskuje tym razem zdecydowanie bardziej, nie jest już tylko kopią Batmana.
Authority znowu oferuje ciekawy komentarz odnośnie granicy między dobrem a złem. Czasami jesteśmy mylnie uczeni, że zawsze istnieje albo jedno, albo drugie, że nie ma nic pośrodku. Drugi tom Authority pokazuje, że życie tak nie wygląda i wiele sytuacji charakteryzuje się odcieniami szarości. Przekaz ten jest mniej lub bardziej umiejętnie obudowany w szereg interesujących kontekstów i znaczeń, ale nawet jeśli ta strona fabularna łapie zadyszkę, to widowiskowa akcja skutecznie odwraca od tego uwagę.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat