Babylon's Fall - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 3 marca 2022Babylon's Fall to jedna z najgorszych produkcji ostatnich lat: kiepska i nudna "gra" połączona z fatalnie zaimplementowanymi "usługami".
Babylon's Fall to jedna z najgorszych produkcji ostatnich lat: kiepska i nudna "gra" połączona z fatalnie zaimplementowanymi "usługami".
Jeżeli gra nie należy do segmentu free to play i w pierwszych minutach wymaga logowania do zewnętrznego konta i zatwierdzania kilku stron regulaminów, a następnie rzuca w twarz reklamami walut premium i płatnych przepustek z kosmetyką, to zwykle nie jest to dobrą wróżbą na przyszłość. Dokładnie tak rozpoczęła się moja przygoda z Babylon's Fall...
Nowa produkcja studia Platinum Games trafiła wreszcie na rynek. Pamiętam, gdy w sieci pojawił się pierwszy jej zwiastun - wyglądał naprawdę interesująco. Przedstawiał efektowną walkę i szybką akcję, do jakiej japońscy deweloperzy przyzwyczaili graczy, ale wszystko to w klimatach bliższych dark fantasy. Materiał robił przyzwoite wrażenie, choć jednocześnie był oszczędny w treści. Te pojawiły się dużo później i u wielu osób wywołały zaskoczenie zmieszane z frustracją. Ogłoszono bowiem, że nie dostaniemy klasycznego slashera dla jednego gracza, a... sieciową grę-usługę. W momencie zapowiedzi tego typu produkcje cieszyły się raczej złą sławą, bo przy wielu z nich miało się wrażenie, że wszystkie te "usługowe" elementy dodano tam na siłę, wyłącznie po to, by wyciągnąć więcej pieniędzy z kieszeni użytkowników. Istniało jednak całkiem spore grono graczy, które wierzyło, że Platinum Games nie rozczaruje i otrzymamy grę w najgorszym wypadku po prostu przyzwoitą. Japończycy, choć zdarzały im się w przeszłości pewne wpadki, dostarczyli przecież na rynek takie perełki: Bayonetta, Astral Chain czy NieR: Automata. Niestety, tym razem im nie wyszło.
Upadek Babilonu
Babylon's Fall to jedna z tych gier, w których fabuła ma naprawdę marginalne znaczenie i można opisać ją w dosłownie kilku zdaniach. Gracze wcielają się w rolę śmiałków, których zadaniem jest eksploracja wieży znanej jako Ziggurat. To pozostałość po dawnej cywilizacji i miejsce w równym stopniu wypełnione skarbami, jak i niebezpiecznymi wrogami. Bohaterowie, zwani Strażnikami, wyposażeni są w artefakt zwany Trumną Gideona, który ma pomóc im przeżyć w tych niesprzyjających warunkach.
Historia nie tylko jest prosta, ale też przedstawiona w taki sposób, że trudno się tu czymkolwiek przejmować czy ekscytować. Najgorsze wrażenie robią niektóre z cutscenek, które wyglądają tak, jakby ktoś przypomniał sobie o konieczności ich dodania w ostatniej chwili, już po wykorzystaniu całego zaplanowanego budżetu. Zobaczcie zresztą sami, bo w tym przypadku wideo wyrazi zdecydowanie więcej niż jakiekolwiek słowa pisane...
Przez pierwsze minuty można łudzić się, że to wszystko to jedynie kiepska przystawka przed daniem głównym i rozgrywka nie będzie zawodzić. Niestety, system walki jest jednym z najprostszych i najmniej ekscytujących w dorobku PG. Dosłownie wygląda to tak, jakby zrobili absolutne minimum. Mamy mocne i słabe ataki, możliwość wykonywania uników, a także kilka typów broni, z których korzysta się nieco inaczej. Dodatkowym urozmaiceniem jest Trumna Gideona, która pozwala nam wyekwipować dwa dodatkowe narzędzia destrukcji, których użytkowanie zużywa specjalną energię pozyskiwaną poprzez wyprowadzanie zwykłych ciosów. I chociaż perspektywa wykorzystywania aż czterech broni jednocześnie na papierze brzmi intrygująco, to w praktyce wypada to blado. Głównie z uwagi na niskie tempo pojedynków, kiepską responsywność oraz gąbczastych oponentów.
Walki z gąbkami
Pojedynki z szeregowymi wrogami są powolne i irytujące. Ich sztuczna inteligencja jest fatalna i możemy po prostu unikać ich ataków i faszerować ich z bezpiecznej odległości strzałami czy magicznymi pociskami. To zdecydowanie najbezpieczniejsza taktyka, szczególnie biorąc pod uwagę to, w jaki sposób bohaterowie reagują na nasze działania - dobrym przykładem są uniki, które nie są wykonywane błyskawicznie i wymagają nieco czasu. Gra jest przy tym źle zbalansowana: pozwala grać zarówno solo, jak i w kooperacji z innymi, ale to pierwsze nie ma większego sensu, bo poziom zdrowia oponentów nie skaluje się do liczby graczy. W połączeniu z naprawdę niskim zainteresowaniem tym tytułem (już teraz, a więc kilka dni po premierze zdarzają się problemy z uzupełnieniem drużyny i to mimo rozgrywki cross-play!) brzmi to jak przepis na totalną katastrofę.
Nieco lepiej wypadają zmagania z bossami. Design niektórych z nich może się podobać, a i widać, że twórcy mieli parę ciekawych pomysłów na mechaniki. Zdarza się, że musimy niszczyć pojawiające się na arenach obiekty lub unikać pocisków niczym w produkcjach spod znaku bullet hell. Z czasem dostajemy też kilka nowych opcji, takich jak crafting czy możliwość ulepszenia przedmiotów. To jednak zdecydowanie zbyt mało, by dobrze się bawić, bo przez zdecydowaną większość czasu jest po prostu dramatycznie nudno.
Kup pan cegłę!
Babylon's Fall byłoby po prostu kolejnym wypadkiem przy pracy dla japońskiego studia, gdyby nie jeden szczegół, który jeszcze bardziej pogarsza sytuację: "usługowość". Z jakiegoś powodu Platinum Games i Square Enix postanowili, że produkcja będzie nastawiona na zabawę w sieci i nie zabraknie w niej wszystkich elementów "ukochanych" przez graczy. Mamy więc dostępną za prawdziwe pieniądze walutę, za którą możemy kupować wyposażenie oraz płatną przepustkę (z obowiązkowym limitem czasowym, by dodatkowo zachęcić do sięgnięcia głęboko do portfela), którą możemy rozwijać i w ten sposób zdobywać m.in. stroje, emotki itp. Już sama obecność takich rozwiązań w grze za 299 zł wielu odrzuci, ale jest jeszcze gorzej. Wszystko to jest bowiem okropnie nieczytelnie. Za wykonywanie zadań dostajemy kilka rodzajów punktów i przedmiotów, które nie są opisane w przejrzysty sposób. Ciężko zrozumieć, gdzie i w jaki sposób będziemy mogli jej wykorzystać.
Powrót do przeszłości
Jeśli liczyliście, że może chociaż oprawa nieco ratuje tę grę, to muszę Was rozczarować. Jest źle, bardzo, bardzo źle. Wydaje mi się, że obecnie, przy dzisiejszej technologii i narzędziach, trzeba naprawdę natrudzić się, by stworzyć coś tak brzydkiego i nieczytelnego jak Babylon's Fall. Momentami miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie do początków PlayStation 3. Prościutkie modele postaci, niewielkie, korytarzowe lokacje, a wszystko to doprawiono mnóstwem święcących efektów, które irytują i wprowadzają niepotrzebny chaos na ekranie. Do tego dorzucono paskudny filtr graficzny, który zniekształca obraz. Dobrym przykładem są misje wykonywane w podziemiach, gdzie trzeba poruszać się kompletnie na wyczucie, bo niemal niczego nie widać. Zdecydowanie lepiej wypada muzyka, choć i tutaj jest co najwyżej poprawnie i niemal nic (może z wyjątkiem dwóch-trzech utworów) nie wybija się ponad przeciętność.
Babylon's Fall miało pewien potencjał, ale z tego pomysłu nie udało się absolutnie niczego wykrzesać. To nudna gra z przeciętnym systemem walki, bezsensownie zaimplementowanymi mikrotransakcjami i oprawą, która kłuje w oczy. Pozostaje tylko trzymać kciuki, że upadek Babilonu dla Platinum Games pozostanie jedynie potknięciem...
Plusy:
+ muzyka bywa ok;
+ design bossów.
Minusy:
- nudny, mało responsywny system walki;
- korytarzowe lokacje;
- masa mikrotransakcji w grze za 300 zł;
- fatalna grafika.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat