Bądź wola moja - recenzja filmu [CANNES 2025]
Bądź wola moja to polsko-francuski film w reżyserii Julii Kowalski, który miał swoją światową premierę podczas festiwalu filmowego w Cannes, w sekcji Director's Fortnight. Czy jest to kino, obok którego nie da się przejść obojętnie? Odpowiadam.
Bądź wola moja to polsko-francuski film w reżyserii Julii Kowalski, który miał swoją światową premierę podczas festiwalu filmowego w Cannes, w sekcji Director's Fortnight. Czy jest to kino, obok którego nie da się przejść obojętnie? Odpowiadam.

Czy we współczesnym kinie jest przestrzeń na coś nowego i świeżego? Bądź wola moja, francusko-polska koprodukcja, którą obejrzałem podczas festiwalu filmowego w Cannes 2025, przypomniała mi, że kino nigdy nie stoi w miejscu. Stagnacja, o której tak często się dyskutuje, jest tylko oparta na mainstreamie. To jednak nie jest cała reprezentacja współczesnych filmów, rozmaitych wizji artystycznych i historii wartych zapoznania. Tym bardziej pozytywnie zaskoczyło mnie dzieło Bądź wola moja, które jest dość niejednoznaczne gatunkowo i otwarte na widza. To nie jest wcale tak oczywiste, bo powstaje wiele rzeczy czysto artystycznych i nastawionych wyłącznie na określonego odbiorcę. Jest więc coś niezwykle intrygującego w tym, jak produkcja Julii Kowalski motywuje do myślenia i zastanawiania się, co właściwie oglądamy. Czy wszystko zrozumiałem? Nie sądzę, ale to nie wada, bo bycie zaintrygowanym i zaangażowanym w doświadczanie tej opowieści pozwoliło mi odkrywać, dostrzegać i czuć. To jeden z takich filmów, który mógłby zyskać na kolejnych seansach.
Każdy odbierze Bądź wola moja na swój sposób. Mnie zaintrygowały nutki horroru i grozy, które budują bardzo charakterystyczną atmosferę. Czy historia młodej dziewczyny Nawojki jest o opętaniu? Pojawia się wiele takich sugestii. Jest w niej dużo tajemnicy, bardzo dziwacznych momentów oraz napięcia, podkreślającego problemy bohaterki. Jednocześnie nie ma nic, co dosłownie pokazałoby elementy nadnaturalne – nawet jak dochodzi do pewnych symbolicznych wydarzeń, nie ma czegoś, co dałoby nam jednoznaczną odpowiedź. Nie dochodzi do interpretacji tego, czym jest ta historia. Doceniam, że reżyserka wprowadziła tyle różnych detali, sugerujących rozmaite rozwiązania. To czyni ten film wyjątkowym, bo odkrywanie i szukanie odpowiedzi staje się niezwykle satysfakcjonujące.

Obok horroru, który buduje bardzo specyficzną atmosferę, mamy historię dziewczyny, która wraz z polską rodziną mieszka na francuskiej wsi. Bohaterka nie ma życia – jest siostrą, matką, kucharką i nikim więcej. W czasie trwania produkcji obserwujemy jej fascynację Sandrą. W tym momencie Bądź wola moja odchodzi od nutki grozy, a staje się niezwykłą opowieścią o odkrywaniu samej siebie. Nawojka w pewnym sensie jest dławiona przez trzymającego ją pod kloszem ojca i skrajnie tradycyjne społeczeństwo, więc dzięki relacji z Sandrą odnajduje światełko w tunelu. Charakter ich więzi oraz chemia między aktorkami sprawiają, że wystarczą zwykłe spojrzenia i gesty, by zrozumieć, że łączy je coś wyjątkowego. Nie trzeba niczego tłumaczyć – sama reżyserka wyraźnie nie chce tego robić, bo stawia na wizualne opowiadanie historii. To znakomicie wypada na przykładzie Nawojki, której walka z wewnętrznym demonem (co w pewien sposób wpisuje się we wspomniany horror) staje się symboliczna, ekspresywna i wyraźna. Jest widoczna, choć nie pada nawet zdanie o tym, co tak naprawdę oglądamy w tych scenach – tak bardzo metaforycznych i mających dwojakie znaczenie. Nawojka zrzuca z siebie skórę przestraszonej i zdławionej przez rodzinę dziewczyny, by stać się kimś, kto odnajdzie w sobie odwagę i wyjedzie. Jest w tym wiele pięknych emocji, a obrana forma – choć dla niektórych może być trudna – okazuje się zaskakująco czytelna w swoim przekazie.
Maria Wróbel to młoda i jeszcze nieznana szerokiemu gronu aktorka, która świeci na ekranie jak wschodząca gwiazda. Ileż w niej emocji! Tak trudna rola w momencie, gdy stawia się pierwsze kroki w karierze, jest zarazem dowodem talentu, jak i dobrze rozpisanej wizji Julii Kowalski. Widać w tym wiele fizycznej ekspresji, trochę szaleństwa i nutkę skrajnych uczuć. I to wszystko tworzy mieszankę wybuchową. To dzięki niej Bądź wola moja jest fascynującą historią opowiadaną na wielu płaszczyznach znaczeniowych. Maria Wróbel nadaje dziełu charakter i głębsze przesłanie. Błyszczy i zapewnia widza o autentycznych emocjach. Szkoda, że Roxane Mesquida w roli Sandry staje się trochę tłem dla Nawojki. W trakcie rozwoju fabuły oczekiwałem większego balansu pomiędzy bohaterkami, ale to nie do końca rozwinęło się w atrakcyjnym kierunku.
Bądź wola moja to kino nietuzinkowe, świeże, szalone, ale z określoną wizją i otwarte na odbiorców. Na pewno przeznaczone jest dla widzów lubiących dzieła, które mobilizują do myślenia i analizowania, choć czasem może być trudne w odbiorze. Nie przeczę, zdarzyły się momenty troszkę przekombinowane i nieczytelne, ale bronią się one na tle całokształtu. Nie wykluczam, że po kolejnych seansach to wrażenie kompletnie zniknie. Ta gatunkowa niejednoznaczność jest czymś, co może pozytywnie zaskoczyć polskiego widza.
Poznaj recenzenta
Adam Siennica



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1963, kończy 62 lat
ur. 1947, kończy 78 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1986, kończy 39 lat

