Balkoniary - recenzja filmu [BELLATOFIFEST 2025]
Trzy kobiety, jeden balkon, fala upałów i emocjonalny rollercoaster. Balkoniary Noémie Merlant to feministyczna czarna komedia, która bez kompleksów flirtuje z horrorem, groteską i filmem zemsty. Efekt? Kinowy manifest z pazurem.
Trzy kobiety, jeden balkon, fala upałów i emocjonalny rollercoaster. Balkoniary Noémie Merlant to feministyczna czarna komedia, która bez kompleksów flirtuje z horrorem, groteską i filmem zemsty. Efekt? Kinowy manifest z pazurem.

Francuska aktorka Noémie Merlant (Portret kobiety w ogniu), która gra również jedną z głównych ról, debiutuje jako reżyserka pełnego metrażu i od razu rzuca się na głęboką wodę. Balkoniary to film, który nie mieści się w jednej kategorii, tylko balansuje między czarną komedią, feministycznym horrorem i pastelową groteską o dziewczyńskiej przyjaźni i traumie. Określany jest mianem horroru, ale gdybym tego nie wiedziała, trudno byłoby mi go tak nazwać (i nie jest to wcale zarzut). Dzieło skutecznie wymyka się prostym etykietom. Początkowo lekkie i dziwacznie zabawne sceny stopniowo ustępują miejsca historii coraz bardziej mrocznej. Balkoniary przekształcają się w nadprzyrodzoną opowieść o wykorzystywaniu, gniewie i zemście, w której kobieca siła zderza się z przemocą zarówno psychiczną, jak i fizyczną.
Akcja dzieje się w Marsylii w trakcie fali upałów. Trzy przyjaciółki – Élise (Noémie Merlant), Ruby (Souheila Yacoub) i Nicole (Sanda Codreanu) – obserwują życie z wysokości balkonów, snując leniwe rozmowy i podglądając sąsiadów. Są blisko ze sobą, wspierają się, tworzą małą, kobiecą wspólnotę. Ich relacja opiera się na zaufaniu i luzie, w filmie to coś więcej niż tylko przyjaźń. To pokazanie siły i niezależności. Pewnego wieczoru panie zapraszają do siebie tajemniczego sąsiada z naprzeciwka. Najpierw wydaje się, że to niewinny flirt, może przygoda na jedną noc. Ale sytuacja szybko się zmienia i nabiera mrocznego charakteru. Bohaterki nie godzą się na to, co je spotyka. Biorą, w sposób radykalny, sprawy w swoje ręce, a ich bunt to wyraźny głos sprzeciwu wobec przemocy, ale też opowieść o sile, która rodzi się z kobiecej solidarności. Merlant horrorowe napięcie miesza z absurdem, humor z brutalnością, a pastelowe barwy kontrastuje z krwawymi scenami i emocjonalnym ciężarem.
Film robi duże wrażenie pod względem wizualnym. Pastelowe kolory, wystylizowane kadry i ograniczona przestrzeń balkonów tworzą zamknięty, ale bardzo wyrazisty świat. Wszystko, od scenografii po kostiumy, jest tu trochę przerysowane, ale spójne. Ważną rolę odgrywa muzyka, która świetnie podbija napięcie. Momentami bywa taneczna, kiedy indziej niepokojąca, ale zawsze trafnie współgra z emocjami bohaterek i zmieniającym się klimatem produkcji. Trzy przyjaciółki, choć bardzo różne, tworzą zgrany zespół, a każda z nich ma swój styl i charakter. Ich relacja to coś więcej niż przyjaźń, razem tworzą trio, które symbolizuje kobiece cechy. Zakończenie filmu podkreśla tę siłę, jest to mocny manifest wolności, siostrzeństwa i prawa do bycia sobą, bez względu na oczekiwania czy normy.
Balkoniary to film, który łączy w sobie bardzo ciekawą formę i ważny, aktualny przekaz. To opowieść o kobietach, które nie chcą już milczeć, udawać, znosić i które potrafią zbudować wspólnotę opartą na sile, lojalności i odwadze. Merlant mówi o gniewie, który nie musi być wstydliwy, i o wolności, która nie polega na dopasowaniu się do norm, ale na przekraczaniu ich na własnych zasadach. Balkoniary to krzyk kobiet, które przestają być biernymi obserwatorkami. Zamiast opowiadać o swojej krzywdzie szeptem, wykrzykują ją... z balkonu. I to z całą mocą. I choć robią to w stylizowanej formie, przekaz pozostaje boleśnie realny. Kino zemsty? Owszem. Ale nie zemsty dla samej zemsty, tylko dla sprawiedliwości i wyzwolenia.
Poznaj recenzenta
Marta Karcz



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1956, kończy 69 lat
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 59 lat

