Banshee – 01×07
W Banshee bez większych zmian. Policja jak zwykle ma pełne ręce roboty, mieszkańcy drżą z obawy o życie bliskich, Proctor prowadzi szemrane interesy, a jakby jeszcze tego było mało "znajomi" szeryfa postanawiają wpaść i zwiedzić okolicę. Ot, urok małych miasteczek.
W Banshee bez większych zmian. Policja jak zwykle ma pełne ręce roboty, mieszkańcy drżą z obawy o życie bliskich, Proctor prowadzi szemrane interesy, a jakby jeszcze tego było mało "znajomi" szeryfa postanawiają wpaść i zwiedzić okolicę. Ot, urok małych miasteczek.
O ile w poprzednim odcinku praktycznie zrezygnowano z wątków proceduralnych, tak już tym razem twórcy nadrabiają stratę. Dwóch mężczyzn dokonuje napadu na aptekę, podczas którego ginie sprzedawca. Świadkiem całego zajścia jest Emmett, który rzuca się w pogoń za przestępcami. Złodzieje docierają wreszcie do szkoły, gdzie biorą za zakładnika żonę burmistrza, a także kilkoro uczniów, którzy znajdowali się pod jej opieką. Wśród nich znalazła się również Deva, córka Carrie. Biuro szeryfa rozpoczyna negocjacje ze zbirami. Na miejscu brakuje tylko samego szeryfa...
Ten z kolei znalazł się w dość nietypowej sytuacji, gdyż odcinek kontynuuje wątek rozpoczęty pod koniec poprzedniego epizodu. Carrie uśpiła Lucasa, a następnie przykuła kajdankami do łóżka w pokoju motelowym, gdzie znaleźć miał go Rabbit. Sceny, w których obserwujemy, jak szeryf próbuje się uwolnić, a czas nieubłaganie mu się kończy, solidnie trzymają w napięciu. Aczkolwiek jakiegoś większego zaskoczenia nie ma. Do końca sezonu wciąż pozostały trzy odcinki, więc było oczywiste, że koniec końców Lucas wyjdzie cało z opresji. Osobiście do gustu bardzo przypadł mi fragment, w którym Rabbit, zobaczywszy, że jego ofiara znów mu się wymknęła, demoluje pokój. Widać, jak bardzo szeryf mu zalazł za skórę i jak jest zdeterminowany, by go dorwać.
[image-browser playlist="594073" suggest=""]
©2013 Cinemax.
Cieszy mnie, że ostatnio w serialu jest coraz więcej Joba. Nie będę ukrywał tego, że na początku postać zupełnie mi nie podeszła, głównie ze względu na dość specyficzny "image", ale w chwili obecnej nie wyobrażam sobie tego serialu bez niego. Bohater ten wnosi sporo humoru do całej opowieści i ilekroć się pojawia, swoimi odzywkami potrafi wywołać niemały uśmiech na twarzy widza. W siódmym odcinku również ma swoje 5 minut, czym od razu podnosi końcową ocenę.
Intrygująco prezentują się relacje pomiędzy Carrie i Lucasem. Wiedzą, że nie mogą być ze sobą z uwagi na przeszłość oraz obecne życie Any, a mimo wszystko, wbrew wszystkiemu ciągnie ich do siebie. Nieważne, że jeden z kochanków zdradza drugiego, wystawiając go na pastwę Rabbita. Dawna miłość jest silniejsza niż wszystko inne. Scenarzyści bardzo zręcznie prowadzą ten wątek, jest elektryzujący, pełen emocji i napięcia. Duża w tym także zasługa aktorów, pomiędzy którymi czuć tę dziwną chemię, jaka mogłaby się wytworzyć w prawdziwym życiu, gdyby podobna sytuacja miała naprawdę miejsce. Warto podkreślić, że chyba po raz pierwszy w tym serialu mamy do czynienia z normalnym, namiętnym stosunkiem dwojga kochających się ludzi, a nie, że się tak wyrażę - zwierzęcym rżnięciem. To tylko potwierdza siłę uczucia łączącego Lucasa i Carrie.
[image-browser playlist="594074" suggest=""]
©2013 Cinemax.
Na koniec słów kilka o zaskakującym zwrocie akcji, jaki nastąpił pod koniec odcinka. Chyba nawet sam szeryf nie spodziewał się, że o to właśnie w głupi sposób zdradza całemu światu miejsce swojego pobytu. Nie powiem, zagranie bardzo fajne, ale tylko utwierdza mnie ono w przekonaniu, że motyw youtube'a i nagrania został przez twórców kompletnie olany, bo skoro Rabbit wie już, gdzie szukać Hooda, to przestaje on mieć w tej chwili jakiekolwiek znaczenie. Ubolewam nad tym, że dopuszczono się aż tak rażącego niedopatrzenia.
"Banshee" wciąż trzyma wysoki poziom, chociaż poprzeczki ustawionej w zeszłym tygodniu przeskoczyć się nie udało i chyba już tylko finał sezonu może tego dokonać. Niemniej jednak otrzymaliśmy naprawdę solidny odcinek, który nie tylko dostarcza emocji w wątku proceduralnym, ale i w interesujący sposób rozwija bohaterów, jak i relacje między nimi. Zasugerowano nam także, że do miasteczka przybył nowy gracz, a to może doprowadzić do ciekawej konfrontacji na linii Kai Proctor - Rabbit, którą mam nadzieję, zobaczymy już w nadchodzącym epizodzie.
Ocena: 7.5/10
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat