Baśnie #22. Pożegnanie: To już jest koniec – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 13 grudnia 2017Po dziesięciu latach obsypana nagrodami seria Baśnie doczekała się finału w dwudziestym drugim tomie. Ocena tej niezwykle ważnej dla komiksu historii nie jest jednoznaczna.
Po dziesięciu latach obsypana nagrodami seria Baśnie doczekała się finału w dwudziestym drugim tomie. Ocena tej niezwykle ważnej dla komiksu historii nie jest jednoznaczna.
Trudno powiedzieć, czy oceniając Fables Vol. 22: Farewell powinienem brać pod uwagę tylko ten jeden tom, czy spojrzeć na Baśnie jako całość. W teorii chyba to pierwsze, w praktyce jednak naprawdę o to trudno, bo raz, że z tyłu głowy wciąż mam poprzednie dwadzieścia jeden tomów, a dwa, że Pożegnanie to w zasadzie nie żadna historia, ale właśnie sekwencja pożegnań z kolejnymi bohaterami, zawiązywanie luźnych wątków; ten konkretny komiks jest więc tylko zwieńczeniem tego, co było, sam w sobie nie da nam wiele.
Baśnie jako seria miała natomiast swoje wzloty i upadki, z linią podziału przebiegającą dokładnie między dwunastym a trzynastym tomem. Bo do Fables. Volume 12. The Dark Ages włącznie poziom był bardzo wysoki, a opowieść o walce baśniowców z Adwersarzem była zajmująca, złożona, porywająca, poruszająca i zaskakująca – tomy takie jak Marsz drewnianych żołnierzyków czy Dobry książę to jedne z najlepszych komiksów naszych czasów. Jednakże od niesławnego Fables: The Great Fables Crossover było już raczej tylko gorzej – Bill Willingham nie udało się tchnąć w serię drugiego życia i po tym, jak zamknięta została opowieść o Adwersarzu, fabuła już tylko kluczyła i zapędzała się w ślepe uliczki, z nielicznymi wyjątkami, takimi jak tom Fables, Vol. 18: Cubs in Toyland przywodzącymi jakością dawne, dobre czasy.
Dlatego Pożegnanie to finał raczej wyczekiwany, a nawet spóźniony, bo z perspektywy czasu Willingham chyba powinien był wziąć sobie do serca słowa polskiego klasyka piosenki i wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym.
Tymczasem Baśnie od tomu czternastego w górę to już tylko marne próby uchwycenia magii poprzednich części. Próby nieudane, bo zabrakło tu planu i konsekwencji, co zresztą w dwudziestym drugim tomie doskonale widać: widzimy, że donikąd prowadził wątek odrodzenia się armii drewnianych żołnierzyków, widzimy, że donikąd prowadził watek przemiany Bigby’ego, a przede wszystkim wielkiego starcia Śnieżki z Różą. Słowa, jakie cisną się na usta, to „marnowanie naszego czasu” i „wiele nieprzemyślanych decyzji fabularnych”. Chyba odpowiednią analogią będzie tu finał serialu Lost.
Niemniej tomy od pierwszego do dwunastego to lektura obowiązkowa dla fanów i fanek komiksów. Trzeba tylko zatrzymać się w tym miejscu i zignorować wszystko, co było potem.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat