Baśniowy sen Aurory
Data premiery w Polsce: 30 kwietnia 2014Nie trzeba być fanem jRPG, żeby Child of Light pokochać bez pamięci. Ja jestem tego żywym przykładem, a osób mi podobnych jest więcej.
Nie trzeba być fanem jRPG, żeby Child of Light pokochać bez pamięci. Ja jestem tego żywym przykładem, a osób mi podobnych jest więcej.
Gra Child of Light z Japonią ma niewiele wspólnego. Zespoły Ubisoftu, które pracowały nad produkcją, pochodzą z Montrealu, Kijowa oraz Bukaresztu, a klasyczne japońskie RPG-i stanowiły jedynie punkt odniesienia i motywację do jej powstania. Fabuła opowiada o losach dziewczynki o imieniu Aurora, która zamieszkuje jedno z księstw austriackich. Pewnej nocy zapada w śpiączkę i przenosi się do baśniowej krainy zwanej Lemurią. Świat ten pogrążony jest w mroku, gdyż zła Królowa Nocy skradła słońce, gwiazdy oraz księżyc. Mała bohaterka postanawia pomóc pogrążonym w smutku mieszkańcom fikcyjnej krainy, kompletuje grupę składającą się z kilku napotkanych po drodze postaci i wyrusza w podróż do serca Lemurii. Choć całość prezentuje się niesamowicie, to jak na gatunek RPG gra jest bardzo krótka – jej przejście zajmuje mniej więcej 10 godzin (w zależności od poziomu trudności, na jakim zdecydujecie się grać, a do wyboru są dwa: normalny oraz trudny).
Cała Lemuria odtworzona została z dbałością o jak największą liczbę detali. Chociaż pastelowe kolory oddają przytłaczający i ponury klimat baśniowego świata, to jednocześnie sprawiają, że gracz chce spędzić w nim jak najwięcej czasu. Wszystko stworzono na autorskim silniku Ubi-Art. Framework ten przy okazji ostatnich dwóch przygód Raymana pokazał, jakie drzemią w nim możliwości. W Child of Light zdecydowano się wykorzystać potencjał silnika w inny sposób – napędza on między innymi ręcznie malowaną grafikę, która w połączeniu z klasycznym RPG-owym podejściem do rozgrywki na długo pozostaje w pamięci gracza. Developerzy postanowili, że każda lokacja oraz przerywniki animowane będą ręcznie malowane w pastelowych odcieniach. Świat został wypełniony sporą liczbą ruchomych detali, które przykuwają wzrok. Pozornie statyczne tło w niektórych miejscach ożywa – a to gdzieś przeleci ptaszek, a to wiatr zakołysze gałązką. Oddaje to smutny klimat, jaki panuje w całym królestwie Lemurii. Jest tak źle, że nawet wiatr nie ma ochoty dmuchać w żagle.
Nieczęsto dzieje się tak, że w parze z oprawą wizualną podąża oprawa dźwiękowa. Tutaj na szczęście występuje jedno i drugie. Ścieżka dźwiękowa również intensywnie wpływa na doznania płynące z rozgrywki. Jest ona w całości akustyczna, a pierwsze skrzypce odgrywa fortepian oraz instrumenty smyczkowe. Grając w Child of Light, warto przystanąć na chwilę, zamknąć oczy i rozpłynąć się w myślach, wsłuchując się w nuty dobiegające z głośników. Prawdziwa poezja dla uszu.
A skoro jesteśmy przy poezji, to kilka słów i pochwał należy się twórcom, którzy zadali sobie sporo trudu, aby wszelkie dialogi stworzyć w formie wiersza. Należy też wspomnieć, że Child of Light nie zostało wydane w polskiej wersji językowej, więc zrozumieć fabułę może być trudniej niż w innych grach. Wystarczy spojrzeć na twórczość rodzimych poetów i już tu pojawią się problemy ze zrozumieniem tego, co autor miał na myśli. Dodajcie jeszcze język angielski, a zaistnieje spore prawdopodobieństwo, że nie będziecie z tego wiedzieć nic. Na szczęście wątek fabularny nie jest szczególnie skomplikowany i dla starszych graczy podstawowa znajomość angielskiego powinna okazać się wystarczająca, aby nie zgubić tropu.
Child of Light zaczyna się niczym platformówka i z czasem przeistacza się w przedstawiciela gatunku RPG nawiązującego do klasyków z Japonii. Eksploracja świata to rzecz podstawowa. Początkowo trwa dłużej, gdyż Aurora musi na piechotę przemierzać tereny Lemurii. Po upływie dość krótkiego czasu otrzymuje umiejętność latania, więc przemieszczanie się jest szybsze. Jak każdy przedstawiciel RPG, tak i Child of Light oferuje popularne drzewka rozwoju naszej postaci. Nie są one podzielone na konkretne umiejętności czy statystyki (życie, magia, walka), tylko w każdym z nich znajdują się podobne elementy odpowiadające za każdy ze wskaźników, na jakie podczas gry spogląda gracz. Różnica polega na tym, że są one inaczej rozmieszczone.
Aurora w swej podróży po gwiazdy, księżyc oraz słońce szybko nawiązuje sojusze i powiększa skład osobowy swojej ekipy. Każdą z postaci rozwijamy identycznie jak główną bohaterkę – poprzez przydzielanie punktów na odpowiednim drzewku umiejętności. Większość postaci towarzyszących małej dziewczynce postanawia przyłączyć się do wojaży po wykonaniu dla nich jakiegoś zadania, czyli wyraźnie mamy do czynienia z rozdwojeniem rozgrywki na część fabularną oraz misje poboczne. Wykonanie tych drugich nie jest obowiązkowe, bo wątek fabularny możemy skończyć w mniejszej grupie przyjaciół. Mając jednak na uwadze to, że poszczególne postacie cechują się innymi umiejętnościami specjalnymi przydatnymi podczas walki, warto zaglądać pod każdy kamień i poznawać świat Lemurii oraz wykonywać zadania poboczne. Czasami jest trudno, nie ukrywam – niektóre potyczki z bossami (szczególnie gdy postacie są słabo rozwinięte) kończyły się już w fazie początkowej bitwy.
Walka odbywa się klasycznie, tj. turowo, czyli tak, jak dawniej czyniono w RPG. Dodatkowo twórcy ukłonili się w kierunku klasyków, dodając tak zwany pasek czasu, który pokazuje obecną pozycję gracza i aktualną pozycję wroga. Ikony te poruszają się w różnym tempie w zależności od tego, jaki współczynnik prędkości posiada postać. Tutaj pomocne stają się czary zwiększające szybkość postaci gracza lub zmniejszające ją u przeciwników. Od biedy można korzystać z umiejętności świetlika o imieniu Igniculus, który nie tylko rozświetla nam mroczne tereny Lemurii, ale równie przydatny jest do oślepiania wrogów i ich spowalniania. Walki w Child of Light występują dość często, jednak można ich unikać, omijając wrogów. Jeśli przyjdzie Wam już walczyć, najlepiej robić to z zaskoczenia, wówczas na osi czasu ikony reprezentujące gracza znajdują się bliżej końca wskazującego kolejność ataku. Analogicznie jest w sytuacji, gdy to przeciwnik nas zaskoczy.
Child of Light to świetna przygoda w przepięknym, cudownym świecie. Jak jednak mówi stare przysłowie: wszystko, co dobre, szybko się kończy. I tak też jest w tym przypadku. Gra wystarcza na około 10 godzin zabawy, co jak na RPG jest niezwykle słabym wynikiem. Zaliczenie fabuły oferuje opcję New Game +, w której zachowamy wszelkie umiejętności nabyte podczas pierwszego przejścia, ale raczej jest to dodatek dla tych, którzy chcą odszukać wszystkie skrzynie czy zebrać liściki. Pozostali raczej będą traktować to jako ciekawostkę. Child of Light jest przedstawicielem takiego typu gier, w które warto zagrać, jednak jeśli oczekujecie masy doświadczeń i kilkudziesięciogodzinnej rozgrywki, jaką oferuje chociażby The Elder Scrolls V: Skyrim, to mocno się rozczarujecie.
PLUSY:
+ doskonała, pastelowa, ręcznie malowana grafika,
+ cudowna muzyka,
+ klasyczny system walki,
+ baśniowy klimat.
MINUSY:
- brak polskiej wersji językowej,
- krótka jak na przedstawiciela gatunku RPG,
- brak podziału drzewek rozwoju postaci na konkretne umiejętności.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat