

"Batman vs. Robin" skutecznie rozbudowuje relacje Bruce'a Wayne'a z jego synem, Damianem, która wygląda tutaj lepiej niż w nieudanym i przekombinowanym "Son of Batman". Przede wszystkim widzimy, że nabiera ona kształtu i nie jest wolna od problemów. Nikt nie próbuje wmówić widzom, że po tak krótkim czasie będą oni rodziną - w zasadzie film skupia się na tym, by ostatecznie zazębić ich relacje. Udaje się osiągnąć to w ciekawy i skuteczny sposób. Zdecydowanie może się to podobać.
Fabularnie jest o wiele lepiej niż w "Son of Batman". Pojawienie się Trybunału Sów wprowadza do historii trochę napięcia i niepewności, a nawet pewne niespodzianki. Najważniejsza jednak jest tutaj osoba Talona, który staje się bezpośrednim przeciwnikiem Batmana w walce nie tylko o Gotham, ale też o Robina. Chociaż ostateczne rozwiązanie mimo wszystko nie zaskakuje, to droga do kulminacji jest bardzo przyjemna, interesująca i wiarygodna. Tym razem nie zrobiono z Robina przesadnego zabijaki, jego czyny są wiarygodniejsze, a ostateczna decyzja przekonuje. To w kolejnych filmach może dobrze zaprocentować.
[video-browser playlist="744617" suggest=""]
Animowane historie o Batmanie nie są filmami dla dzieci i trzeba o tym pamiętać, by nie puszczać ich 5-latkom. Jest tutaj poważna, rozbudowana i ciekawa historia oraz pokaźna dawka krwawej przemocy, która napędza sceny akcji. Momentami jest naprawdę brutalnie. Cieszy fakt, że Batman nie jest ukazany jako niezniszczalny twardziel i postrach Gotham, ale jako ktoś, kto także może dostać łomot, odnieść obrażenia i krwawić. Dodaje to wartości całej historii i pozwala dobrze rozwinąć w tym uniwersum postać Batmana, jeśli będziemy na to patrzeć z perspektywy innych filmów.
Po raz kolejny w animowanym uniwersum DC rozczarowuje polskie wydanie DVD. Oferuje ono jedynie przeciętną zapowiedź kolejnego filmu "Justice League: Gods & Monsters". Nie mamy żadnych kulis obecnej produkcji ani nic, co mogłoby przykuć uwagę, a szkoda. Cieszy natomiast okładka, która prezentuje miły dla oka koncept graficzny. Ma klimat. Pod względem technicznym nic nie wychodzi poza ustalony standard.
"Batman vs. Robin" w odróżnieniu od słabego "Son of Batman" i przeciętnej "Ligi sprawiedliwości: Tronu Atlantydy" jest filmem udanym. Potrafi wciągnąć, wywołać emocje i zapewnić solidną rozrywkę dobrze zrealizowanymi scenami akcji. Dobra passa Jaya Olivy, reżysera filmu, nadal trwa. Warto!
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

