Battlefield 2042 - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 22 października 2021Battlefield 2042 to kolejna odsłona strzelaniny wojennej od EA. Jak wypada tym razem?
Battlefield 2042 to kolejna odsłona strzelaniny wojennej od EA. Jak wypada tym razem?
Od premiery Battlefield 2042 minęło już trochę czasu. Jeszcze zanim gra w ogóle trafiła do sprzedaży, pojawiły się narzekania na brak singla czy specjalistów. Później dostaliśmy jedną, bardzo mocno okrojoną betę, która nie zdradzała zbyt wiele z finalnego produktu i była niemiłosiernie pusta. Mimo to postanowiłem dać grze szansę, a z recenzją poczekałem do momentu, aż twórcy wypuszczą pierwszą serię łatek - to, muszę przyznać, poszło im dość sprawnie.
Naga broń
Pierwszy problem to broń. Nie dość, że jest jej mało, najmniej chyba z całej serii (22, a nawet 19, jeśli liczyć tylko broń główną), to jeszcze zarówno balans, jak i większość hitboxów leżą i kwiczą. Karabiny snajperskie (poza ostatnim) są w zasadzie bezużyteczne, chyba że na naprawdę bliskich dystansach (poniżej 75 metrów) i tylko pod warunkiem trafienia w głowę. Inaczej zaliczymy tylko hitmarker, a zanim wprowadzimy kolejny nabój do komory, to w 90% cel zdąży już uciec. O ile w ogóle traficie za pierwszym razem, bo nie dość, że mocno przesadzono tu z opadem pocisku, to jeszcze w przypadku snajperek leci on niesamowicie wolno. Możecie też zapomnieć o dalmierzach i zerowaniu celownika na dany dystans. Z jakiegoś powodu się tego pozbyto, tak samo jak termo- i noktowizji. Rozumiem - dystopijna przyszłość, walka o zasoby, wąski budżet. Ale skoro nas stać na skaner widzący przez ściany, celowniki łączące się z WiFi (nie wiem, co one robią, postują fragi na Instagram?), drony i miejscami bardzo egzotyczne kalibry amunicji (patrzę na ciebie, 45-70 Govt.), to - jasna cholera! - na pewno nie brakuje nam kasy na baterie do dalmierza i optyki. Nie wspomnę już o takich bajerach jak laser czy latarka w wersji taktycznej (uruchamiające się dopiero przy celowaniu) oraz o fakcie, że względem Battlefield 4 (do tej odsłony będzie masa nawiązań, bo ostatnia działa się w czasach współczesnych) zabrakło jednego slotu na dodatki i teraz laser/latarkę montuje się pod lufą zamiast chwytu/granatnika, a niektóre bronie są tego w ogóle pozbawione. To akurat zasługa systemu PLUS służącego do wymiany dodatków w biegu. Wolałbym więcej miejsca na akcesoria broni i - co za tym idzie - jeszcze większą możliwość dopracowania sobie zestawu.
Nie pomaga też totalnie fakt, że przez pierwszy miesiąc gra miała totalnie skopane hitboxy i weapon bloom, gdzie, zależnie od broni, można wywalić w przeciwnika pół magazynka i zobaczyć 1-2 markery, po czym ten się obraca i zabija nas w sekundę, bo korzysta z jednego z garści oręży pozbawionych tego problemu. I tu dochodzimy do sedna kolejnego zgrzytu, czyli balansu. Na palcach jednej ręki można policzyć bronie nadające się do użytku. Pistolety maszynowe są celniejsze i bardziej zabójcze niż karabiny szturmowe, a broń wyborowa pokonuje karabin snajperski. No chyba trochę nie tak to powinno wyglądać. Zwłaszcza że mówimy tutaj o odsłonie, w której wymiana ognia odbywa się na większych niż do tej pory dystansach. Co prawda w chwili pisania tej recenzji już poprawiono większość najgorszych usterek, ale niesmak pozostaje.
Wróćmy jeszcze na moment do ulepszania broni, tutaj też bowiem zaszła zmiana - czy na gorsze, czy lepsze, to już kwestia gustu. Mianowicie kolejnych dodatków do broni nie dostajemy co 10 zabójstw, tylko za pierwszych 5 lub 10, później za 15, a jeszcze później już co 30. Pierwsze i każde kolejne 30 trupów odblokuje nie jeden gadżet, a cały zestaw. Podobnie jak dodatki do broni. Za wyzwania (każde osobno dla danego specjalisty) odblokowujemy również skórki dla naszych postaci. Niby rozumiem, skórki teraz w modzie, jednak jest to kolejny element, który pasuje do tej serii jak pięść do nosa. Nie wspomnę już o fakcie, że sporo tych kosmetycznych dodatków nie ma właściwości kamuflujących - na niektórych mapach czynią nas wręcz przesadnie widocznymi. A wystarczy spojrzeć na Battlefield 4, żeby widzieć, jak można to zrobić lepiej. Tam była masa kamuflaży, ba, były one w wersjach przystosowanych do każdego występującego w grze biomu i zmieniały się w zależności od mapy. Kolejny wycięty, a bardzo ważny element gry.
Atak klonów
A skoro już o postaciach mowa, zabawię się trochę w adwokata diabła, albowiem jestem w mniejszości, której ta zmiana akurat się podoba. Od zawsze moim ulubionym stylem gry było wsparcie. W BF4 nigdy nie mogłem się zdecydować między zwiadowcą (sensory i spawn beacon) a szturmowcem (apteczki i defibrylator), teraz mogę sobie zagrać Falck, która leczy zasięgowo, dobrać sobie do tego sensory, przenośne apteczki, amunicję czy nawet wspomniany mobilny spawn. Do tego jeszcze każdą broń, jaką chcę, dzięki czemu staję się naprawdę wszechstronnym supprotem, z małą potrzebą kompromisu. Wiadomo, że niektórzy Specjaliści mają bardziej przydatne gadżety, inni mniej, ale to kwestia znalezienia postaci odpowiedniej do swojego stylu gry.
Żeby jednak nie było za różowo, z tym rozwiązaniem też jest problem, ponieważ teraz po mapach biegają armie klonów (nawet jeśli mamy różnorodne skórki). A wystarczyłoby zostawić nawet nazwiska/ksywy postaci. Pozwolić na jakąś kreację naszego bohatera/bohaterki. Przecież w grze jest cała baza mundurów i zestawów ubrań!
Teoria Chaosu
Wszystkie powyższe problemy bledną jednak chyba w porównaniu z tym, jak bardzo skopany i pusty jest sam gameplay. Powiedzieć, że czegoś tu brakuje, to... nie powiedzieć nic. Brak tablicy wyników, wykastrowany do granic możliwości aspekt drużynowy, brak jakiejkolwiek komunikacji głosowej wewnątrz gry, trzy główne tryby do wyboru, z czego jeden to Battle Royale, który nie każdy lubi. A co dostajemy w zamian za te cięcia? Gigantyczne mapy pozwalające na spotkanie drużyn do 64 graczy. Jeżeli myślicie, że Orbital z bety był ciut za duży, to powiem tylko, że nie zdajecie sobie sprawy, jakie potrafią być lokacje w tej grze. Na tyle duże, że Conquest na połowie z nich jest męczarnią, bo połowę czasu spędzimy na poruszaniu się między miejscem akcji, a nie na wymianie ognia. Nieco lepiej prezentuje się tryb Breakthrough - tam podbijamy lub bronimy. Jednak tutaj bez dobrej koordynacji możemy zapomnieć o wygranej.
A jak można mówić o koordynacji, kiedy nie ma w grze czatu głosowego? Ani ogólnego, ani zbliżeniowego, zwyczajnie żadnego? Na PC to jeszcze pół biedy - jest rozmowa pisana - ale konsole? Do tego jeszcze brak możliwości przełączania się między oddziałami w samej grze...
To, co może potencjalnie uratować Battlefield 2042, to Portal, ale na pewno nie w tym stanie. Największym problemem Portalu jest fakt, że mapy, które przywrócono, przede wszystkim w Battlefield 3, nie są tymi najbardziej kultowymi. Może zmieni się to z czasem, kolejnymi DLC, ale dać Caspian Border i Noshar Canals, a nie wprowadzić kultowej i chyba najczęściej ogrywanej Operacji Metro? Jasne, fajnie się pobawić na starych mapach, pokombinować z trybami, ale czy przyszliśmy tu rzeczywiście po to, czy po nowy content?
Na sam koniec pozostaje kwestia oprawy audiowizualnej. Tutaj nie bardzo mam do czego się przyczepić, poza faktem, że ceną rozbudowanych map jest między innymi bardzo ograniczona skala ich zniszczeń, przez co możemy zapomnieć o wieżowcu czy tamie z BF4, a przecież jest to starsza gra...
Podsumowując, Battlefield 2042 jest grą bardzo przeciętną, pozbawioną ducha tego, co czyniło tę serię tak kochaną przez fanów. Core gameplay daje frajdę na krótko, Portal na trochę dłużej, jeśli trafi się fajny serwer, jednak to chyba za mało, by regularnie wracać do tej gry. Jest jeszcze nadzieja w przepustce sezonowej, która ma dodać nowe rzeczy, jednak na obecną chwilę rozumiem, czemu gracze już zaczęli uciekać.
PLUSY:
+ oprawa graficzna;
+ udźwiękowienie;
+ Portal;
+ specjaliści.
MINUSY:
- mało map;
- mało trybów;
- mało broni;
- bugi;
- brak dużych zniszczeń terenu
- balans.
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat