Batwoman: sezon 2, odcinek 9 i 10 - recenzja
Batwoman rozpoczyna nowy etap w 2. sezonie, przedstawiając czarny charakter na resztę serii i poruszając wątek Kate Kane.
Batwoman rozpoczyna nowy etap w 2. sezonie, przedstawiając czarny charakter na resztę serii i poruszając wątek Kate Kane.
Pierwsza połowa 2. sezonu Batwoman skupiała się na początkach Ryan Wilder w roli superbohaterki oraz mistycznej wyspie, która miała odegrać kluczową rolę w historii. Ostatecznie ten drugi etap sprawdził się połowicznie, bo Safiyah jako czarny charakter to rozczarowanie. Czas na nowego złoczyńcę i tym razem producenci postawili na kogoś rozpoznawalnego, czyli Czarną Maskę, którego widzieliśmy w grach oraz w filmie Ptaki Nocy. Łotr idealnie pasujący do konwencji serialu oraz podnoszący jego jakość o jeden poziom. Jest on "jakiś" - ma charakter, motywacje, dobrze buduje klimat oraz uczucie grozy wokół siebie. Peter Outerbridge sprawdza się świetnie w masce, jak i bez niej, bo ten utalentowany aktor idealnie pasuje do roli czarnego charakteru. Nie brak mu charyzmy, osobowości i wizerunku, który dobrze oddaje grane przez niego postaci. Po dwóch odcinkach jest dobrze, lepiej niż kiedykolwiek w tym serialu, jeśli chodzi o złoczyńców.
Cała historia Czarnej Maski jest dobrze powiązana z Kate Kane. Z jednej strony wiemy, że ma ją w swoich rękach i już zasugerowano zmianę wizerunku po wypadku samolotu. Z drugiej strony jej starcie z Batwoman przybliża motywacje dotyczące śmierci córki z rąk Kate. To wątek na tym etapie intrygujący, bo nadaje tej postaci ciekawą otoczkę. Czy kłamał? Pewnie nie, w końcu każda sytuacja zależy od interpretacji, a tym samym jest w tym potencjał, że Czarna Maska w tej wersji nie będzie postacią jednoznaczną. Wręcz wpisze się w trend: każdy złoczyńca jest bohaterem swojej historii. Na razie wydaje się to być dobrze przemyślane i solidnie przedstawione - co odróżnia ten sezon od poprzedniego.
To nie znaczy, że wszystko się udaje idealnie. Kwestia Enigmy, która poprzez hipnozę ot tak wymazuje pamięć, wydaje się trochę naciągana. Zostawienie wątku tej postaci tylko na rzecz Alice i - jak przypuszczam - jej ostatecznego powrotu do Beth, miałoby większe znaczenie i przede wszystkim sens. A tak mamy usuniętą z gry agentkę Pennywoth w banalnej i pozbawionej energii scenie, w której doświadczona kobieta daje się podejść jak amatorka. Na razie więc wypada to przeciętnie, bo gdzieś w tym wszystkim brakuje pazura. Jednak gdy Alice wkroczy do gry, jest szansa, że tempo szybko się rozwinie.
Najgorszym wątkiem są perypetie szefa Kruków. Pan Kane w tym sezonie wydaje się zbyteczny, ta historia pokazuje, że nie ma na niego większego pomysłu. Z jednej strony magiczny narkotyk może być siermiężnie skonstruowanym narzędziem pogodzenia Kane'ów z Alice/Beth. Wiele tropów na to wskazuje, na czele z działaniem substancji, jak i nagraniem z sesji Kane'a. Z drugiej strony, jak pomyśli się o serialach rozrywkowych, w który nagle ni stąd, ni zowąd pojawia się wątek uzależnienia, trudno odszukać tytuł, w którym nie wyszłoby to karygodnie. Takie powielanie gatunkowych klisz.
Nie da się ukryć, że udało się uratować Batwoman, bo 2. sezon jest po prostu lepszy. Do bardzo dobrego serialu daleka droga, a kolejne odcinki pokazują, że pomimo dopracowań i przemyślanych wątków nadal jest w tym sporo niefrasobliwości i banalnej prostoty. Takiej, która generuje oczywistości - np. porwanie dziewczyny Ryan. Szkoda, że sceny akcji są nijakie, nudne i pozbawionej dynamiki. Niby taki standard, ale w innych serialach Arrowverse często to wyglądało fantastycznie. Czasem ekipa kaskaderów zaskakiwała pozytywnie, a tu tak jakby wszystko szło na łatwiznę. Jednak pomimo różnych dostrzegalnych wad 2. sezon pozostawia pozytywne wrażenie. Trudno było tego oczekiwać po fatalnej pierwszej serii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat