Beowulf: Return to the Shieldlands: sezon 1, odcinek 2 i 3 – recenzja
Nowy serial fantasy Beowulf: Return to the Shieldlands jest produkcją mało wymagającą i pod wieloma względami rozczarowującą. Czy warto dać mu szansę?
Nowy serial fantasy Beowulf: Return to the Shieldlands jest produkcją mało wymagającą i pod wieloma względami rozczarowującą. Czy warto dać mu szansę?
Pilot sugerował mocne inspiracje Grą o tron, które nadal są widoczne najbardziej w czołówce (styl + muzyka), ale także w wizualnych aspektach serialu, czyli w sileniu się na realizm, choć są tutaj elementy fantasy, jak na przykład różne stwory. Na tym jednak wszelkie podobieństwa się kończą, bo po trzech odcinkach bliżej Beowulf: Return to the Shieldlands do Xeny z lat 90. niż do poważnego serialu fantasy. I tutaj pojawia się kłopot, bo twórcy robią wszystko, abyśmy traktowali go serio, a to bardzo często nie działa, ponieważ absurdy fabularne i inne niedociągnięcia skutecznie wybijają z rytmu. Ten serial bardzo by zyskał, gdyby był luźną rozrywką opowiadaną z dystansem i emocjami, jak chociażby The Shannara Chronicles. To udawanie czegoś, czym się nie jest i raczej nigdy nie będzie, tworzy negatywne wrażenie.
Jaki to musi być przypadek, że dwa premierowe seriale fantasy - czyli The Shannara Chronicles i Beowulf: Return to the Shieldlands - w pierwszych odcinkach mają wątek zmiennokształtnego? Kłopot w tym, że w przygodach Beowulfa jest to strasznie sztampowe i nudno zrealizowane. Śledztwo kończy się, zanim nabiera rumieńców, motywy postaci są banalne, a wielki finał oparty jest na oczywistości. Cały wątek nudnego procesu doprowadza do przewidywalnego finału, który ani nie wzbudza emocji, ani nie zaskakuje - po prostu nie działa, a dylemat przywódczyni nie jest na tyle dobrze nakreślony, by móc przekonać.
Zarysowanie politycznego tła fikcyjnego świata jest nawet udane, bo dowiadujemy się, że jest on większy, niż na razie widzimy. Ciekawym pomysłem jest pokazanie w centrum kobiety, która musi walczyć o swoją pozycję w świecie zdominowanym przez mężczyzn, aczkolwiek na razie potencjał tego motywu nie jest za bardzo wykorzystywany, szczególnie jeśli spojrzymy na zachowanie poszczególnych graczy w tej intrydze, którzy postępują zbyt przewidywalnie, a gdy dochodzi do wyjawienia, że za wszystkim stoi brat przywódczyni , trudno odczuć satysfakcję czy jakieś emocje. Twórcy wprowadzili zbyt szybkie tempo, nie pozwalając rozwinąć się postaciom, fabule i całej intrydze, a już w trzecim odcinku wyjawili widzom większość tajemnic zbudowanych w pilocie. Kłopot w tym, że wszystko poruszane jest bardzo powierzchownie, przez co nie ma budowy więzi emocjonalnej ani fabuły, która zainteresowałaby pomysłami. Czegoś tutaj brakuje.
W trzecim odcinku mamy drobny plus w postaci relacji Beowulfa z Rate'em, która ma swoje dobre momenty i czasem nawet jest naturalnie zabawna. Wątek pościgu za porwanymi jest bardzo prosty i nie brak w nim dość oczywistych banałów, jak próba ucieczki i dziwacznie łatwego ponownego złapania. Najgorzej jednak jest, gdy dochodzi do akcji przy grocie - po raz kolejny sceny walk kuleją, nie mają w sobie tego realizmu, na jaki twórcy silą się w wizualnym stylu, brakuje im brutalności i są strasznie zmontowane. Trudno czerpać z tego radość, gdy nie działa to należycie.
Największy kłopot mam z bohaterami. Nie są oni źli, ale też nikt nie zachwyca, nie powoduje, że kogoś można momentalnie polubić i dla tej postaci chętnie oglądać ten serial. Po trzech odcinkach tak naprawdę wszyscy są niebywale nijacy. Zwłaszcza tytułowy Beowulf - brakuje mu charyzmy i ognia, które taki bohater powinien mieć. Jest to problematyczne, bo jeśli nie można polubić bohaterów, a historia jest przeciętna, to po co w ogóle dalej oglądać? Nie tak powinno być.
Beowulf: Return to the Shieldlands to serial bardzo prosty, którego nie wolno traktować całkiem na serio. Można nazwać go w pewnym sensie następcą Merlin, bo bliżej mu do nich niż chociażby Gry o tron czy Wikingów. Nie jest to zły serial, ponieważ pomimo absurdów fabularnych i drobnych niedociągnięć nic tutaj szczególnie mocno nie razi - to po prostu bardzo przeciętna produkcja, która prawidłowo wypełnia czas, ale nie oferuje zbyt wiele. Szkoda, bo potencjał w serialu z takim budżetem drzemie o wiele większy, a tu nie widać żadnych oznak poprawy.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat