Berlin - recenzja serialu
Data premiery w Polsce: 29 grudnia 2023Uniwersum Domu z Papieru powraca ze spin-offem. Jak Berlin poradził sobie jako główny bohater?
Uniwersum Domu z Papieru powraca ze spin-offem. Jak Berlin poradził sobie jako główny bohater?
Dom z papieru zdobył serca subskrybentów Netfliksa na całym świecie. Historia przestępców w maskach Salvadora Dalego to jeden z najgłośniejszych hitów współczesnej telewizji. Chociaż ostatnie trzy sezony prezentowały się słabiej, hiszpańska franczyza wciąż cieszyła się zainteresowaniem widzów. Już przed finałem serialu krążyły pogłoski o spin-offie, który miałby koncentrować się na jednym z najsłynniejszych antybohaterów – Berlinie.
Berlin był ulubieńcem większości fanów, ale nie moim. Przed śmiercią irytował mnie swoim podejściem do napadu, bo plan potrafił się sypać z powodu jego działań. Niemniej przyznaję, że pierwsze flashbacki nieco mnie do niego przekonały. Już wtedy bohater był wybielany przez pióro Alexa Piny. Jednak z czasem retrospekcji było zbyt wiele, a postać wydawała się wpychana na siłę. Po co więc ten spin-off? Czy warto było wyciągać bohatera z grobu? Netflix i twórcy Domu z papieru dostrzegli w tym potencjał, a ja postanowiłam dać Berlinowi ostatnią szansę.
Tym razem obserwujemy przebieg napadu w urokliwej scenerii Paryża. Akcja dzieje się w "bliżej nieokreślonej przeszłości", przed wydarzeniami z oryginału. Tytułowy bohater (Pedro Alonso) żyje pełną piersią i jeszcze nie wie o śmiertelnej chorobie. Teraz to on pełni funkcję kapitana, który planuje skok na Dom Aukcyjny, by ukraść klejnoty o wartości 44 milionów euro. Wspiera go Damian (Tristán Ulloa), bystry wykładowca. Jak to bywa, plany się zmieniają lub ulegają pewnym komplikacjom.
Berlin (który jakimś dziwnym trafem tutaj także jest nazywany Berlinem) zupełnie nie przypomina bystrego, charyzmatycznego bohatera z oryginału. Alonso stracił błysk w oku, a odgrywana przez niego postać wiarygodność. Jako lider ekipy kompletnie zawodzi. Już na samym początku plan zaczyna się sypać przez jego nagłą fascynację Camille (Samantha Siqueiros). Jego działania są absurdalne – reszta ekipy jest tego świadoma, lecz nie reaguje. Berlin tłumaczy to nagłą miłością do nowo poznanej kobiety. Problem w tym, że romans nie angażuje widza, a z każdą minutą tylko mocniej irytuje.
Jak sobie radzą pozostali bohaterowie? Mają przypisane role w napadzie, co ułatwia ich rozróżnienie. Jednak nie są tak wielowymiarowi jak Tokio. Nie dorównują charyzmą Nairobi czy nawet Berlinowi. Szczególnie boli mnie to, jak Pina potraktował postaci żeńskie – nie tylko złodziejki, ale także Camille, której sytuacja przypominała mi rozterki Raquel. Tutaj jednak bohaterka nawet nie stara się logicznie podejść do sytuacji. Kieruje nią jedynie namiętność do mężczyzny, którego poznała zaledwie parę dni temu. Motywacje pozostałych są równie naiwne, przez co bohaterowie stają się antypatyczni. Nie sposób im kibicować, gdy postępują tak irracjonalnie.
Najbardziej zawodzi motyw napadu. Stanowi zaledwie tło dla wątków obyczajowo-romantycznych. A szkoda, bo tym samym serial stracił na dynamice. Brakuje w nim zwrotów akcji oraz cliffhangerów, które zbudowałyby chociaż minimalne napięcie. Poza tym większość miłosnych uniesień jest po prostu niesmaczna, a pewne zachowania wywołują ciarki zażenowania albo wybuchy śmiechu.
Twórcy próbowali ratować sytuację humorystycznymi wstawkami, a nawet sekwencjami muzycznymi. Jednak jest ich za mało w tym morzu absurdów. Zaskakują nas rażące błędy rabusiów i łatwowierność Camille. Pojawia się wiele nieprawdopodobnych zwrotów akcji. Możecie się zdziwić, jak wielu Hiszpanów spaceruje po Francji. Poza tym niektóre próby ucieczki ekipy łatwo można podważyć – jakim cudem zapełniony parking był pusty w biały dzień? Z każdym odcinkiem pojawia się coraz więcej pytań, a bohaterowie żyją wyłącznie dzięki szczęściu.
Lata świetności Domu z papieru już dawno minęły, a Berlin tylko potwierdza, że Netflix powinien poszukać nowego bankomatu. Tym, którzy nie byli fanami tej franczyzy, absolutnie odradzam seans spin-offu. Tym, którzy uwielbiali Profesora i jego ekipę, również odradzam – po co sobie psuć dobrą opinię o tym uniwersum?
Poznaj recenzenta
Kaja GrabowieckaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat