Better Call Saul: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
Krótszy i raczej przystankowy jest nowy odcinek Better Call Saul, ale dzięki temu możemy lepiej poznać głównych bohaterów oraz zobaczyć rewelacyjny występ gościnny.
Krótszy i raczej przystankowy jest nowy odcinek Better Call Saul, ale dzięki temu możemy lepiej poznać głównych bohaterów oraz zobaczyć rewelacyjny występ gościnny.
Z pewnością w niewielu serialach aktualnie emitowanych w telewizji twórcy decydują się na otwieranie swoich odcinków milczącymi scenami. Gilligan i Gould zdają się być jednak fanami tego rozwiązania. Bezsłowna, bardzo długa sekwencja na początku drugiego sezonu mówiła nam więcej o przyszłości Jimmy’ego niż wszystkie sezony Breaking Bad. Rozpoczęcie czwartego odcinka jest może mniej zaskakujące (w końcu Mike nie jest zbyt rozgadany), jednak zaufanie, którym scenarzyści obdarzają widzów, warto docenić.
Twórcy Better Call Saul pozbawiają się niejako elementu zaskoczenia i suspensu. Już na początku odcinka wiemy, że Mike’owi uda się wykonać zadanie, które Nacho mu zlecił. Nie wiemy jedynie, jak tego dokonał. Tu zaczyna się zabawa w odkrywanie motywacji bohatera, poznawanie jego desperacji i niejako dumy z rozwiązania, które zastosował. Pomysł dorwania Tuco był niezwykle skomplikowany i wiele rzeczy mogło pójść nie tak, nie odnosi się jednak wrażenia, że jesteśmy przed ekranem naciągani. Scena ich pojedynku była niezwykle przemyślana i emocjonująca, jak za najlepszych czasów poprzedniego serialu Gilligana.
Podczas gdy Mike dostaje tyle czasu, wątek Jimmy’ego staje w miejscu. Wiemy, że udało mu się jakimś cudem pozostać w firmie po wyemitowaniu kontrowersyjnej reklamy, trudno jednak oczekiwać, by został tam jeszcze długo. Największym problemem jest to, że jego czyny odbijają się rykoszetem i trafiają także Kim, która ponosi znacznie dotkliwszą niż Jimmy karę. Dobrze widzieć, że między tą dwójką jeszcze nie wszystko skończone, bo każda ich wspólna scena jest pełna ciepła, a i postać Jimmy’ego możemy obserwować z zupełnie innej strony. Być może jednak strata pracy po kolejnym wybryku będzie oznaczać także koniec związku.
A do tego dojdzie prędzej czy później, bo Jimmy jest lekkomyślny na każdym kroku. Lekkomyślna była emisja jego reklamy, lekkomyślne były serie kłamstw i taka sama była jego dyskusja z Chuckiem. Nie cały świat kręci się wokół niego, nie wszystko rozgrywa się o to, co on uważa, a im szybciej to zrozumie, tym lepiej dla niego.
Sprytne przymknięcie Tuco (świetny gościnny występ Raymonda Cruza) z pewnością rozpocznie dłuższą współpracę między Mikiem a Nacho. Jakie jest miejsce Jimmy’ego w tym układzie? Niech akcja toczy się swoim torem, choć prawdopodobnie po straconej pracy w kancelarii pomaganie przestępczemu duetowi byłoby niezłym zastrzykiem gotówki.
Gloves Off nie jest może odcinkiem wybitnym, może nawet najsłabszym w tym sezonie, ale to nadal rozrywka na najwyższym poziomie. Szczególnie 10-minutowa scena pod koniec robi wrażenie. Ciekawie będzie obserwować, jak dwójka ludzi o dość specyficznym, choć działającym kompasie moralnym przeistoczy się w coś zupełnie innego. Dla jednego motywacją będą pieniądze… a dla drugiego? Jimmy raczej sam nie podejmie decyzji, prędzej stanie się ofiarą przypadku. Cały czas ma przecież to, o czym tak długo marzył, prawda?
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat