Better Call Saul: sezon 2, odcinek 6 i 7 – recenzja
Better Call Saul wciąż utrzymuje dobry poziom, choć od akcji ważniejsi są na razie bohaterowie i ich rozwój. To oczywiście żaden zarzut, lecz z czasem narzekać można na brak emocji.
Better Call Saul wciąż utrzymuje dobry poziom, choć od akcji ważniejsi są na razie bohaterowie i ich rozwój. To oczywiście żaden zarzut, lecz z czasem narzekać można na brak emocji.
W fotografii funkcjonuje takie pojęcie jak decydujący moment – został on rozpowszechniony przez Henri Cartier-Bressona i oznacza, w dużym skrócie, kwintesencję fotografii, chwili uchwyconej w kadrze, która wybrzmiewa właśnie w jednym, konkretnym momencie. Można na niego czekać godzinami, ale w końcu się objawi. Za każdym razem oglądanie ostatnich sekund odcinka Better Call Saul wzbudza podobne emocje oczekiwania na ten decydujący moment, a gdy już ma on nadejść, epizod nagle się kończy, sekundę przez najważniejszą chwilą. Gilligan stosował ten zabieg w ostatnich sezonach Breaking Bad, tutaj jest tego jednak zdecydowanie bardziej świadomy i stosuje to nagminnie, bezczelnie i frywolnie.
Ten niejako już znak rozpoznawczy przy okazji jest świetnym podsumowaniem każdego odcinka. Mieliśmy takie zakończenia w wątku Mike’a, teraz wróciliśmy do Jimmy’ego i to jego dylematy oraz problemy są cięte, by pokazać ostatecznie planszę wieńczącą odcinek. Powrót do jego związku z Kim i ukazanie wpływów ich wspólnych decyzji na ich kariery było dla mnie piekielnie ważne, ale muszę także przyznać, że takiego obrotu spraw, czyli założenia partnerskiej kancelarii, się nie spodziewałem, szczególnie że w Inflatable widzimy kolejny etap przemiany Jimmy’ego w Saula. I to dość zaskakujący, bo pomysł, by swoją stylówę bohater czerpał z Air Dancera, czyli napompowanego powietrzem balonu w podobnym wdzianku, jest zaskakujący, choć świetnie zrealizowany w ramach zabawnej, dynamicznej sekwencji. Te zakończenia właśnie pokazują najlepiej jego osobę. W odcinku szóstym wreszcie przestał dopasowywać się do wymogów firmy, a raczej robić to, co on chce, czego dowodem jest pozbycie się wreszcie stojaka na kubek w samochodzie, a ostatni kadr odcinka siódmego to niepewność, czy Jimmy z Kim podejmują właściwy wybór.
Gorsze wybory podejmuje Mike, który wpada w coraz większe tarapaty. Zaczynając od zwykłego pilnowania lekkomyślnych przedsiębiorców, poprzez próbę zarobienia kilku groszy, by pomóc swojej synowej, bohater powoli znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Jego starcia z Hectorem Salamancą są niezwykle emocjonujące i tylko dzięki charyzmie Mike jeszcze oddycha. Nie jestem jednak pewien, czy pomoc Jimmy’ego na pewno mu się przyda, czy może raczej zaszkodzi. Zapewne więc Tuco i Hector Salamanca, jak i Nacho jeszcze powrócą.
Ciekawe jest to, że Jimmy przestał kłamać. Zbyt dużo szkód narobił sobie przez krętactwo i manipulowanie innymi ludźmi. Gdy proponuje Kim wspólną pracę, wreszcie zdobywa się na szczerość i mówi, że może kontynuować praktykę adwokacką, jeśli będzie to robić po swojemu. Także podczas nagrania głosowej sekretarki w telefonie bohater decyduje się na nagranie swojego prawdziwego głosu, zamiast udawać, że posiada prawdziwą asystentkę, która przekierowuje jego rozmowy.
Nie wiemy jednak, czy Jimmy zaakceptuje propozycję Kim. Byłoby to z pewnością ciekawe, szczególnie że ich współpraca na każdym polu działa bardzo dobrze. Bohater nie jest mistrzem w podejmowaniu odpowiednich decyzji. O to jednak walczył dość długo i być może uda mu się spełnić swoje marzenia. Bynajmniej nie na długo, bowiem bardzo łatwo Jimmy’emu wieścić kolejne kłopoty. Z pewnością czają się gdzieś za horyzontem.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat