Billions: sezon 3, odcinek 11 – recenzja
Trzeci sezon Billions dobiega końca, co nie przeszkadza intrydze rozwijać się w najlepsze. W przedostatnim epizodzie ma miejsce kilka interesujących zwrotów akcji, choć nie da się ukryć, że większość czasu ekranowego można było zagospodarować nieco lepiej.
Trzeci sezon Billions dobiega końca, co nie przeszkadza intrydze rozwijać się w najlepsze. W przedostatnim epizodzie ma miejsce kilka interesujących zwrotów akcji, choć nie da się ukryć, że większość czasu ekranowego można było zagospodarować nieco lepiej.
W najnowszym odcinku nie uświadczymy John Malkovich w roli Grigora Andolova. Clancy Brown jako Jock Jeffcoat pojawia się bodajże w jednej scenie. Nie zmienia to faktu, że wątki przewodnie wciąż orbitują wokół tych dwóch bohaterów. Każdorazowe pojawienie się na ekranie Chucka wiąże się z eksploatacją motywu prokuratora generalnego. Rhodes robi wszystko, aby dopaść swojego szefa, choć tym razem poświęca też nieco czasu swojemu byłemu przyjacielowi. Axe w najnowszej odsłonie skupia się na czymś innym, ale obecność Grigora jest wciąż wyczuwana, co widać dobitnie w ostatnich minutach, kiedy Taylor pozwala sobie na samowolkę.
Oba wątki dostają porządnego kopa w finale epizodu. Końcówka jest mocna, satysfakcjonująca i stanowi dobry prognostyk przed przyszłotygodniowymi rozstrzygnięciami. Taylor wkracza do pierwszej ligi. Dzięki wielkiej premii i opracowanemu przez ilościowca systemowi zostaje samodzielnym graczem. Rhodes natomiast staje przed wielką szansą na pokonanie swojego arcywroga. Plan, który klaruje się w końcówce, ma ręce i nogi, jest błyskotliwy i logiczny. Co najważniejsze jednak, wydaje się ciekawy fabularnie. To nie jest konwencjonalny pomysł typu „złapmy go na gorącym uczynku” czy „niech sam się skompromituje”. Rhodes ze swoją ekipą planuje wmanewrować Jeffcoat w próbę matactwa, a później złapać go za rękę. Skomplikowana metoda, ale jakże intrygują na poziomie opowieści.
Powyższe jest świetnym prognostykiem przed przyszłotygodniowym wielkim finałem. Opisane wydarzenia mają miejsce w końcówce i niestety nie stanowią soli omawianego odcinka. Epizod skupia się na innych wątkach, przez co jako całość traci mocno na intensywności. W obu przypadkach po raz kolejny dostajemy lekki off topic. Mimo że wątek Rhodesa związany jest ze sprawą Jeffcoata, tym razem sednem jest Ira Schirmer, były przyjaciel Chucka, którego prokurator ratuje przed zgubnym wpływem kobiety. W Axe Cap natomiast przyszła pora rozdawania premii, obserwujemy więc głównego bohatera podczas błyskotliwych negocjacji ze swoimi pracownikami.
Ten drugi wątek, przyznać trzeba, ogląda się całkiem przyjemnie. Rozmowy Axe’a ze swoimi protegowanymi dostarczają wiele zabawnych momentów. Niektórzy są zbyt pewni siebie, inni nieco nieśmiali. Szef każdego z nich traktuje ciętą ripostą i przenikliwym sarkazmem. Część dostaje to, czego chciała, inni muszą obejść się smakiem. Przy okazji możemy przypomnieć sobie wszystkich pracowników korporacji i zobaczyć, jak radzą sobie w bezpośrednim starciu z szefem. Większość rozmów robi dobre wrażenie, choć tylko w jednym przypadku Axe nie uzyskuje tego, co planował. Trochę więcej można było się spodziewać też po segmencie z Wagsem, ale zrozumiałe jest, że twórcy nie chcieli tutaj wkładać klina pomiędzy dwóch najbardziej zaufanych współpracowników.
Mniej ciekawie wypada wątek Chucka. Bohater pomaga swojemu przyjacielowi, w charakterystyczny dla Billions sposób. Kogoś trzeba przycisnąć, na kimś wywrzeć presję, komuś zaoferować łapówkę. Chuck, aby załatwić sobie sprawy osobiste, mocno wykorzystuje władzę i wpływy. Nie jest to jednak ani ciekawe, ani intrygujące, ponieważ wielokrotnie widzieliśmy bohatera w takiej roli. Nieco kolorytu nadaje tutaj segment z ojcem Chucka, ale ponownie stanowi on tylko wstawkę humorystyczną, niemającą większego znaczenia fabularnego
Interesujące jest jednak tutaj coś zupełnie innego. Na tym etapie serialu łatwo zauważyć, że Rhodes nie jest wcale pozytywną postacią. Kiedy konflikt Bobby’ego i Chucka pędził pełną parą, można było odnieść wrażenie, że jeden to rycerz w białej zbroi, a drugi skończony socjopata. Teraz, kiedy wątki obu panów nie są ze sobą powiązane, widać, że prawnik i biznesmen działają w bliźniaczy sposób. Obaj są degeneratami i traktują prawo jak zbiór przepisów, które można naginać do swojej woli. Tę sytuację doskonale obrazuje segment spotkania Connerty’ego i Dake’a, podczas którego panowie rozmawiają o Rhodesie jak o groźnym przestępcy. Widz, słuchając tej konwersacji zdaje sobie sprawę, kim tak naprawdę jest prokurator i jakich narzędzi używa, aby osiągać swoje cele. W innym, bardziej konwencjonalnym serialu, byłby przecież klasycznym villianem.
Przedostatni odcinek Billions jest dobrym wstępem do finału trzeciej serii. Mimo że część wątków nie wzbogaca linii fabularnej, końcówka nadrabia zaległości. Taylor robi duży krok do niezależności, a Chuck ma świetny plan na rozegranie Jocka. Cieszy też powrót do historii Lary, która mimo że jak na razie wciąż nie odgrywa kluczowej roli, to z pewnością ma olbrzymi wpływ na Axe’a. Już za tydzień dowiemy się, jak twórcy sfinalizują historię i w jaki sposób podbudują fabułę przed czwartą serią.
Źródło: zdjęcie główne: Showtime
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat