

Terry Pratchett to autor kultowego cyklu fantasy, który wywraca gatunek na lewą stronę. Świat Dysku to płaska planeta unosząca się w kosmosie na grzbietach czterech słoni, stojących na gigantycznym żółwiu imieniem A'Tuin. Brzmi absurdalnie? I o to chodzi! Pratchett tworzy świat pełen magii, przygód i szalonego humoru, ale robi to z taką błyskotliwością, że jego książki zyskały status legendy.
Blask fantastyczny to druga część serii (po Kolorze magii) i bezpośrednia kontynuacja losów Rincewinda, wyjątkowo niezdolnego maga, oraz Dwukwiata, pierwszego w historii turysty Świata Dysku. Bohaterowie, którzy w poprzednim tomie spadli z krawędzi świata, muszą teraz wrócić... i przy okazji uratować całą planetę przed zagładą. Pomaga (lub przeszkadza) im zaklęcie – nie wiadomo, co ono robi, ale za to mieszka w głowie Rincewinda.

W przeciwieństwie do Koloru magii, druga część cyklu wydaje się znacznie bardziej spójna i dynamiczna. Historia ma konkretny cel, a absurd goni absurd w najlepszym możliwym stylu. Terry Pratchett żongluje motywami fantasy i kpi z klasyki gatunku, tworząc coś wyjątkowego. Bogowie, którzy kłócą się o kosiarkę, magiczne konwulsje całego świata, księga Octavo i nieustanne katastrofy z udziałem Rincewinda – to wszystko daje mieszankę, która sprawia, że trudno się oderwać.
Rincewind, choć tchórz i nieudacznik, unika śmierci z uporem godnym bohatera akcji i to dosłownie 27 razy. Jego relacja z Dwukwiatem, niepoprawnym optymistą, wciąż bawi, a niezawodny Bagaż (czyli skrzynia na setkach nóżek) dodaje do całości sporą dawkę komicznej grozy. Humor Pratchetta jest celny, inteligentny, czasem absurdalny, ale zawsze trafia w punkt. Jeśli ktoś zastanawia się, skąd ten cały kult Świata Dysku, po tej książce odpowiedź staje się oczywista.
Podsumowując: Blask fantastyczny to fantastyczna rozrywka, znacznie dojrzalsza i lepiej skonstruowana niż pierwszy tom. Zabawna, pomysłowa i niesamowicie wciągająca, idealna dla tych, którzy chcą czegoś lżejszego, ale jednocześnie błyskotliwego. Uważam, że dla fanów fantastyki z przymrużeniem oka to pozycja obowiązkowa.
Poznaj recenzenta
Serafina Knych
