BrainDead: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
Dwie poprzednie odsłony nowego serialu CBS wlały w moje serce nadzieję i sprawiły, że zacząłem się zastanawiać, czy nie byłem zbyt surowy dla premierowego odcinka. Najnowszy pozbawił mnie tych wątpliwości.
Dwie poprzednie odsłony nowego serialu CBS wlały w moje serce nadzieję i sprawiły, że zacząłem się zastanawiać, czy nie byłem zbyt surowy dla premierowego odcinka. Najnowszy pozbawił mnie tych wątpliwości.
Zacznę od wątku, który wysunął się w tym tygodniu na pierwszy plan, czyli Laurel i Garetha. Po nieudanej randce z poprzedniego odcinka zaczęli się oni spotykać się z innymi ludźmi. I to byłoby w porządku, gdyby nie dwie rzeczy. Pierwsza: główna bohaterka randkuje z Anthonym – jest to kolejna źle wprowadzona postać do tej produkcji. Pojawiał się co prawda wcześniej, ale myślałem, że będzie związany bardziej z wątkiem śledztwa FBI, a jego zauroczenie zostanie ambitniej wykorzystane przez twórców. W każdym razie koniec odcinka sugeruje, że Anthony to kolejna osoba, którą widzowie będą musieli „pożegnać”, jeszcze zanim zdążą go dobrze poznać i zainteresować się jego losem. Druga sprawa: Laurel i Garethowi nie wyszła jedna randka, a zachowują się tak, jakby mieli długą historię miłosną i skrzywdzili siebie nawzajem, chociaż wyraźnie widać, że Ritterowi zależy na głównej bohaterce, nie rozumiem więc, czemu wdał się w romans z dziennikarką. Nie sprawia ona dobrego pierwszego wrażenia, ale w zasadzie mało kto w tym serialu to robił.
Co do głównego wątku BrainDead – wciąż mam z nim duży problem. O ile jeszcze dochodzenie Laurel prowadzone z Gustavem i Rochelle jest ciekawe (głównie przez Gustava, wyrastającego na najlepszą postać serialu), to nie pałam miłością do osób zainfekowanych przez mrówki (nawet do chwalonej przez mnie w pilocie postaci Reda Wheatusa, mimo że Tony Shalhoub aktorsko z całej grupy radzi sobie najlepiej) i one znacznie obniżają mi przyjemność z seansu. Postacie przejęte przez owady zachowują się w ten sam irytujący sposób. W tym odcinku do ich repertuaru doszła agresja. Czas, by widzowie dowiedzieli się czegoś więcej o sposobie działania kosmicznych stworzeń.
Plusem mogłoby się okazać wprowadzenie długo wyczekiwanego przeze mnie Centrum Chorób Zakaźnych. Na razie tylko zaznaczono, że zajmuje się ono tą sprawą. Całkiem prawdopodobne, szczególnie po samobójstwie Abby, że w kolejnych odcinkach organizacja ta zostanie pominięta w fabule i wszystko skupi się na agentach FBI oraz ich śledztwie, ale mam nadzieję, że te wątki się jakoś połączą.
Sprawy polityczne nie porywają. Sposób, w jaki zakończono zamknięcie rządu, jest oklepany; podobne zagrywki często widuje się w innych serialach z gatunku political fiction i są lepiej prezentowane. Ten wątek będzie mi się jeszcze kojarzył z jednym z najgorszych połączeń humoru i powagi, jaki widziałem w serialach, przynajmniej w ostatnim czasie. Mam tu na myśli sekwencję, w której Red i Ella ścigają się, co ma śmieszyć widza, by chwilę później śmiertelnie poważny Wheatus groził Luke'owi śmiercią. Bardzo trudno brać te groźby na poważnie, pamiętając, jak ta postać zachowywała się jeszcze pół minuty wcześniej.
BrainDead ponownie nie zachwyca. Gdyby nie urok głównej bohaterki oraz zabawny Gustav, to możliwe, że byłoby jeszcze gorzej. Jeżeli szuka się lekkiego serialu wakacyjnego, będzie jak znalazł, chociaż prawdopodobnie nawet w tej kategorii można znaleźć fajniejsze produkcje.
Źródło: Zdjęcie główne: CBS
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat