Wydarzenie z końcówki poprzedniego epizodu zdrowo namieszały w relacjach między bohaterami i postawiły pod znakiem zapytania przyszłość narkotykowego interesu. Imperium, które próbuje zbudować Walt jest bardzo niestabilne już na etapie fundamentów. Mike'owi po piętach depcze DEA, więc mężczyzna woli się zawczasu wycofać, niż później spędzić resztę życia w więzieniu. Jesse z kolei nie jest w stanie uporać się z tym, co zrobił ich nowy pracownik. Wszystko to zaczyna go przerastać, chłopak nie potrafi pewnie stąpać po kryminalnej ścieżce, nie jest Waltem, dlatego również i on postanawia zakończyć współpracę z królem niebieskiej mety.

[image-browser playlist="600005" suggest=""]
©2012 AMC.

Szósty odcinek to w dużej mierze taka chwila wytchnienia dla widzów przed tym, co ma nastąpić w nadchodzącym finale pierwszej części piątego sezonu. Akcja jest dużo bardziej spokojna, zaś emocje, jakie nam tym razem towarzyszą są w głównej mierze pozytywne, wywołane humorystycznym zabarwieniem wielu scen. W tym miejscu przywołać należy kapitalną scenę kolacji u White'ów, w której uczestniczy Jesse. Jego teksty, którymi próbuje przerwać krępującą ciszę i załagodzić niezręczność sytuacji, w jakiej się znalazł w połączeniu z mimiką jego twarzy wywołują u widza mimowolny uśmiech, a chwilami nawet donośny rechot. Tego bohatera po prostu nie da się nie lubić.

Nie wszystkie momenty są jednak tak radosne. Znalazło się także kilka w pełni poważnych, abyśmy nie zapomnieli, z jakim serialem mamy do czynienia. W pamięć zapada już początkowa sekwencja "tuszowania" wpadki z ostatniej roboty, która okraszona odpowiednią muzyką ma dość przygnębiający wydźwięk. Kwintesencją odcinka w moim osobistym odczuciu jest jednak fragment, w którym Walt pociesza Jessego, a następnie mówi mu, że on sam przez kilka nocy nie był w stanie zasnąć po tym, co się stało. Pięć minut później chłopak widzi White'a, który radośnie pogwizdując z zapałem bierze się do gotowania mety. Mocarna scena, a być może również punkt zwrotny w relacji Walt-Jesse.

[image-browser playlist="600006" suggest=""]
©2012 AMC.

Miłym akcentem był występ Saula, którego w tym sezonie jest jak na lekarstwo. A przecież to niezwykle barwna, charakterystyczna i zwyczajnie fajna postać. Co prawda poświęcono mu tu raptem jakieś dwie minuty, ale i tak przyjemnie było go znów zobaczyć, tym bardziej, że nawet dysponując tak niewielką ilością czasu ekranowego zdołał wykorzystać go w pełni.

Trochę zastanawia zakończenie odcinka i słowa Walta. Czyżby mężczyzna szykował jakiś przekręt i chciał wyrolować ludzi, z którymi Mike zamierzał dobić targu? Wszystko na to wskazuje, a biorąc pod uwagę fakt, że powoli zbliżamy się do końca pierwszej połowy sezonu, z powodzeniem można chyba założyć, iż ów przekręt wszystkim jeszcze odbije się czkawką. Najpewniej to właśnie ludzie z Phoenix staną się przyczyną tragicznego upadku Walta, który wyraźnie stał się zbyt zachłanny i głuchy na wszelkie racjonalne argumenty. Mężczyzna nie stosuje już półśrodków i nie będzie chyba przesadą powiedzieć, że nie jest już na etapie "breaking bad", on właśnie "broke bad". Niestety to ślepe dążenie do celu, chociażby i po trupach, nie stanie się gwarancją sukcesu, ale przyczyną jego zguby, gdyż facet zwyczajnie nie wie, kiedy przystopować.

[image-browser playlist="600007" suggest=""]
©2012 AMC.

Serial wciąż utrzymuje bardzo wysoki poziom, choć tym razem dla odmiany uderza w nieco inne tony, co skutkuje dużo weselszym, zabawniejszym odcinkiem. Choć nie jest to najlepszy epizod w tym sezonie, to i tak oferuje rozrywkę na bardzo wysokim poziomie i rozbudza apetyt na więcej. Szkoda jedynie, że jeszcze 2 tygodnie i znów rok czekania.

Ocena: 8/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj