Captain Tsubasa 2018: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Popularny Tsubasa Ozora powraca w nowej adaptacji anime swoich piłkarskich przygód. Ta postać i jego życie są niezwykle ważne dla tzw. pokolenia Polonii 1, które zainspirowane serialem pokochało piłkę nożną. Czy po tylu latach nowa wersja jest w stanie wywołać te same emocje i moc nostalgii?
Popularny Tsubasa Ozora powraca w nowej adaptacji anime swoich piłkarskich przygód. Ta postać i jego życie są niezwykle ważne dla tzw. pokolenia Polonii 1, które zainspirowane serialem pokochało piłkę nożną. Czy po tylu latach nowa wersja jest w stanie wywołać te same emocje i moc nostalgii?
Captain Tsubasa to anime z 1983 roku, które dla mojego pokolenia było i nadal jest czymś wyjątkowym. Wiele osób dzięki temu serialowi zaczęło interesować się piłką nożną. Po każdym odcinku wychodziło się trenować strzały Tsubasy czy Kojiro. Nie da się jednak ukryć, że forma animacji bardzo się zestarzała przez te lata. Można sobie porównać na YouTube, jak to wyglądało w tamtych czasach i nie jest to już tak przyjemne dla oka. Nowy Captain Tsubasa opowiada tę samą historię, ale robi to inaczej. Nie można tutaj powiedzieć tylko o tym, że animacja jest odświeżona. Bynajmniej! Cały czas towarzyszy wrażenie, że wiemy, o co chodzi, gdzieś w pamięci tli się wspomnienie tych wydarzeń, ale te pozytywne różnice sprawiają, że to nabiera jakiejś świeżości. Animacja prezentuje się o wiele lepiej niż w takim Dragon Ball Super. Ładna dla oka, dynamiczna, płynna i bez radykalnych zmian wizualnych. Nawet rzekłbym, że postacie wyglądają lepiej, ale zarazem zachowują swoje charakterystyczne cechy. Stoi to na dobrym poziomie, pozwalając czerpać przyjemność z seansu.
Pierwszy odcinek to początek historii Tsubasy Ozory, który dopiero przeprowadził się do miasta z matką. Większa różnica zaskakuje na samym początku, gdy możemy dowiedzieć się, dlaczego bohater kocha tę swoją piłkę. Krótka scena z czasów, gdy miał dwa lata nadaje większego sensu i znaczenia jego miłości do tego sportu. Ciekawe jest to, że w odróżnieniu od oryginału Tsubasa poznaje w pierwszym odcinku jedynie Ishizakiego, z którym się zaprzyjaźnia. Jeśli pamiętacie, w pierwowzorze z Polonii 1 było to kilka osób. Najważniejsze cechy fabuły zostały jednak zachowane: Tsubasa podróżuje ze swoją piłką, jest wielka walka z Wakabashim o boisko, gdzie przedstawiciele różnych sportów starają się strzelić mu bramkę oraz jest odtworzone wyzwanie, jakie Tsubasa rzuca bramkarzowi. Każdy z tych motywów jest jednak ukazany lepiej, ciekawiej i z większą wyrazistością. Być może wpływ na to ma fakt, że animacja z 1983 roku jest tak bardzo statyczna, że jej odbiór jest zupełnie inny, bo wówczas twórcy nie mogli sobie pozwolić na to, co współcześni animatorzy. Bynajmniej nie jest to zarzut do nikogo, bo oryginalny serial zawsze będzie mieć wyjątkowe miejsce w historii anime. Po prostu jest to doskonały przykład, gdy remake nie jest tylko kalką oryginału w nowej szacie, ale bardziej nową interpretacją. Niby oglądamy to samo, ale wrażenie jest jakbyśmy oglądali coś świeżego.
To wszystko by nie miało żadnego sensu, gdyby nowy Tsubsasa nie budował emocji u widza. Udało się tutaj to, co nie wyszło przy nowych Pretty Guardian Sailor Moon Crystal czy nawet nie do końca w Dragon Ball Super. Czuć w tym charakter i ducha oryginału, który sprawiał, że lata temu oglądało się to tak znakomicie. Dostrzegam wierność mitologii Tsubasy i wielki szacunek do klasyki. Na pewno dla osób takich jak ja, wychowanych na Tsubasie, nostalgia będzie odgrywać ważną rolę podczas seansu. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że uśmiech nie schodził mi z twarzy, serce biło szybciej i myśli krążyły wokół piłki, którą mam ochotę zabrać na dwór. Nowy Captain Tsubasa jakimś cudem wywołuje dokładnie takie same emocje jak lata temu. Coś, co jest mimo wszystko rzadkie przy próbach tworzenia remake'ów popularnych historii. A to wydaje mi się największą zaletą tego anime. Daje frajdę i wyzwala emocje z dzieciństwa, o których może nawet zapomnieliśmy. Przyjemność z oglądania nowego Tsubasy jest większa niż mogłem oczekiwać.
Jednocześnie sądzę, że osoby nie znające oryginału, ale lubiące piłkę nożną, powinny także mieć kawał dobrej rozrywki. Jest to po prostu znakomita historia o karierze niezwykłego piłkarza, która wciąga, buduje emocje i jest pełna wyrazistych, charakterystycznych postaci. Tsubasa to klasyka gatunku. Dla każdego, kogo odstraszyła przestarzała animacja oryginału, jest to okazja do zapoznania się z Tsubasą.
Nie spodziewałem się, że poczuję cokolwiek, oglądając nową wersję Captain Tsubasa. Przeważnie takie remaki po prostu nie wychodzą i są nudną kalką w nowych fatałaszkach. Czuć, że tutaj jest inaczej. Jest w tym wszystko to, co powinno być w dobrym anime o piłce nożnej i w remake'u, który chce być czymś więcej niż tylko odgrzewanym kotletem. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje, które sprawiają, że chce się więcej!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat