Catwoman: Hunted - recenzja filmu
Catwoman doczekała się nowego pełnometrażowego filmu animowanego, który jednak nie prezentuje się najlepiej od strony fabularnej.
Catwoman doczekała się nowego pełnometrażowego filmu animowanego, który jednak nie prezentuje się najlepiej od strony fabularnej.
Selina Kyle uwielbia ryzykowne życie. W nowej animacji od DC antybohaterka wchodzi do paszczy lwa i próbuje zdobyć niezwykle cenny szmaragd. Tradycyjnie jednak zadanie przejęcia przedmiotu nie jest takie proste, a do gry dołączają nie tylko liczni i znani przestępcy ze świata DC, ale też Batwoman i Interpol. Pozornie dzieje się więc dużo. Catwoman stacza liczne pojedynki, ale sam film słabo radzi sobie z angażowaniem widza w jej losy.
Catwoman: Hunted wygląda trochę tak, jakby chciano za wszelką cenę utrzymać uwagę widza dzięki prezentowaniu kolejnych antagonistów z panteonu DC. Była Barbara Minerva, Tobias Whale, Cheshire, Black Mask, a tło uzupełniał jeszcze powracający w dialogach Leviathan. To nie wszystko, bo przeciwników do skopania pojawiło się jeszcze kilku, a cierpiała na tym niestety fabuła. Tempo było niezłe, ale zabawa w kotka i myszkę z McGuffinem nie wystarczy, żeby emocjonować się kolejnymi starciami. Warstwa wizualna daje radę, inspiracje japońską animacją fundują ciekawy efekt, ale liryczna powierzchowność sprawia, że mimo dynamicznej narracji wieje tutaj zwyczajnie nudą.
Można oczywiście przytoczyć argument, że sceny akcji nadrabiają wszelkie fabularne niedociągnięcia, a ciekawa relacja Catwoman i Batwoman wystarczy, żeby dobrze bawić się podczas seansu. Mnie to jednak nie przekonuje, bo czułem się jako widz na siłę zachęcany do ekscytowania się wyścigiem o zdobycie cennego kamienia, właśnie poprzez wątpliwej jakości tropy. Tego typu animacje nie są specjalnie długie, więc tym trudniejszy do przyjęcia jest fakt potraktowania fabuły jak zbędnego dodatku. Selina Kyle kradnie, walczy z oprychami i kilkoma innymi znanymi postaciami z DC, a wszystko to w naprawdę kiepsko napisanej historii, która w minimalnym stopniu wykorzystuje to, jaką przemianę przeszła we współczesnych komiksach.
Jest tutaj kilka ciekawych pomysłów i nieźle zarysowanych wątków, ale najczęściej sprowadza się to do serwowania gagów i rzucania aluzji. Największą zaletą z pewnością jest luźniejszy klimat i próba zabawy z inną konwencją, co doskonale pasuje do postaci Catwoman. Świetnie w roli głosowej wypada Elizabeth Gillies, co być może przełoży się na jej kolejne projekty związane z postacią. Czuć było od niej pewność siebie, ale też urok, którym udało jej się zwodzić nawet Batwoman. A skoro jesteśmy przy członkini bat-rodziny, to muszę przyznać, że miała przyzwoity udział w tej historii. Szkoda, że nie było tutaj zbyt wielu elementów, które mogłyby wyjść ponadprzeciętnie.
Zarysowana w fabule stawka jest pozbawiona polotu, wybory scenariuszowe umniejszają przeciwnikom Catwoman. Wątpliwy jest też sposób zrobienia z niej superbohaterki, ale w istocie sceny akcji prezentują się dobrze. Jest tutaj kilka ciekawych pomysłów fabularnych. Jednak jest to film animowany, który szybko wyleci z głowy. Może służyć jedynie jako przyzwoite uzupełnienie biblioteki produkcji na streamingu.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat