Channel Zero: No-End House: odcinek 5 – recenzja
Nowy odcinek creepy antologii znów wpada w pułapkę monotonii. Na szczęście nie jest zupełnie źle, bo w toku rozmów otrzymujemy pewne punkty zaczepienia, które mogą pomóc w zrozumieniu całej historii.
Nowy odcinek creepy antologii znów wpada w pułapkę monotonii. Na szczęście nie jest zupełnie źle, bo w toku rozmów otrzymujemy pewne punkty zaczepienia, które mogą pomóc w zrozumieniu całej historii.
Jak można się było spodziewać, bieżący odcinek serialu rozwija zaproponowany w zeszłym tygodniu cliffhanger. Ojciec Margot, który wydostał się za córką i Jules do rzeczywistości, rozpoczyna poszukiwania dziewczyny. Choć jest widmem, nie ma najmniejszego problemu ze zorientowaniem się w normalnym świecie, co jest kolejnym potwierdzeniem, że miasto we wnętrzu domu jest identyczne jak to na ziemi. I wygląda na to, że indywidualne wspomnienie jak gdyby nigdy nic może funkcjonować w rzeczywistości, co początkowo wydawało mi się dziwne. Mężczyzna musi jedynie się odżywiać, w związku z czym ponownie stajemy się świadkami scen pożerania innych wspomnień. Te ujęcia naprawdę są obrzydliwe, a w swojej surowości bardzo oddziałują na wyobraźnię.
Zanim Jules i Margot orientują się, że ściga je ojciec, obserwujemy ich próby przystosowania się do powrotu do codzienności. Pierwsza z nich boryka się ze świadomością, że w zasadzie nie pamięta już twarzy swojej rodziny, zaś druga chce za wszelką cenę odnowić kontakt z matką. Obydwie snują się po domu jak cienie, wymieniając się spostrzeżeniami bądź uwagami. Nie wywołuje to jednak większych emocji, a wręcz jest monotonne. Coś zaczyna się dziać dopiero, gdy pojawiający się znikąd Seth uświadamia dziewczynom, że nie są same. Jednak i to nie wystarcza, by wprowadzić do bieżącej fabuły wciągającą dynamikę - za długo nic się nie dzieje, by mogła uratować to jedna żywsza scena. Odcinek bazuje głównie na zagadnieniach takich jak trauma, samotność i przyjaźń. Nagromadzenie górnolotnych idei bez poparcia ich działaniem tym razem niestety nie jest do końca przekonujące.
Sama walka z ojcem także jest umiarkowanym zwrotem akcji, bo zwyczajnie można się było jej spodziewać. Wymienianie ciosów czy wzajemne popychanie się jakoś nie angażuje i nie rzuca lepszego światła na odcinek numer pięć, który jest zwyczajnie przegadany. Niemniej, w ciągu tych czterdziestu minut dowiadujemy się przynajmniej jednej rzeczy, która uzupełnia układankę fabularną – ludzie zamknięci w klatce w alternatywnej rzeczywistości byli rodziną Setha. Wciąż jednak nie wiadomo, jak chłopak może migrować między światami, ani co stało się z pozostałymi bohaterami. Przez moment Jules rzeczywiście widzi zabitego tydzień temu J.D., ale temat nie został podjęty ani wyjaśniony. Co ciekawe, bieżący odcinek porusza wątki śmierci jeszcze kilkukrotnie, co daje nam pewną wskazówkę jak to wszystko może się zakończyć. Margot niespodziewanie dochodzi do mądrych wniosków, że jedną z możliwości rozbrojenia ojca jest jej samobójstwo. Gdy dziewczyna przykłada sobie nożyczki do żył, Sleator rzeczywiście panikuje. Bo czym będzie się żywił, jeśli nie jej wspomnieniami? Wciąż nie wiadomo, jak zabić wspomnienie, ale ta spontaniczna decyzja Margot rzeczywiście może być kluczowa dla późniejszych wydarzeń – ma to ręce i nogi i przyznam, że byłoby całkiem ciekawym finałem, którego do tej pory nie brałam pod uwagę. W chwili obecnej nadal nie mam pomysłu, co może wydarzyć się za tydzień, a ten scenariusz ma głębszy sens.
W odcinku liczy się także Jules, która - choć wciąż nieco w cieniu Margot - wypada nawet ciekawiej niż ona. Dziewczyna zgrywa niezwykle twardą i chce być oparciem dla swojej przyjaciółki, a tymczasem jej świat leży gruzach. Widać to przede wszystkim gdy jest pozostawiona sama sobie i nie potrafi zapanować nad emocjami. W odcinku numer pięć zdarza się, że kamera towarzyszy właśnie jej, co ma zapewnić postaci naszą uwagę. Można to pojąć przede wszystkim z perspektywy finału – to właśnie Jules pozostaje tu jako jedyna, podczas gdy Seth, Margot i Sleator ponownie wracają do wnętrza domu. Wydaje mi się, że postać przyjaciółki odegra kluczową rolę w sprowadzeniu ich z powrotem – Margot przecież została tak naprawdę pozostawiona sama sobie, bo zarówno jej ojciec, jak i Seth bardzo chcieliby, by została tam z nimi na zawsze. Po intencjach chłopaka być może nie było tego widać, ale pamiętajmy, co mówił tydzień temu.
Channel Zero znów zwalnia tempa, na czym wyrazistość odcinka nieco traci. Część kwestii rzeczywiście została wyjaśniona lub zasugerowana, jednak to wciąż za mało w obliczu wszystkich niewiadomych. Do końca sezonu pozostał już tylko jeden odcinek. Szczerze liczę, że epizod będzie stanowił dopełnienie wszystkich wątków i nie pozostawi po sobie uczucia przeciętności, które towarzyszy mi po seansie bieżącego. Może po znalezieniu się ponownie wewnątrz domu, Margot i Seth rozjaśnią nieco historie pozostawionych tam bohaterów? Mam taką nadzieję.
Źródło: zdjęcie główne: Syfy
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat